Rozpoznać raka
Rozmowa z prof. dr hab. Alfredą Padzik-Graczyk, kierownikiem Pracowni Biochemii i Spektroskopii w Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie.
Na czym polega nowa metoda leczenia nowotworów?
– Największy problem z nowotworami jest taki, że ich komórki są bardzo podobne do komórek organizmu, który zaatakowały. System odpornościowy nie umie ich odróżnić i po prostu ich nie zwalcza. Fotodynamiczna metoda rozpoznawania i leczenia nowotworów polega na tym, że pewne odpowiednio zbudowane barwniki, podane do krwi przylegają do komórek nowotworowych, nie reagując na komórki zdrowe. Po, mniej więcej, dwóch dniach gromadzą się tylko w tkance nowotworowej. Wtedy naświetla się pacjenta odpowiednimi lampami albo laserem i chora tkanka zaczyna świecić. Świeci każda, nawet najmniejsza zainfekowana komórka, a więc również każdy guz i guzek. Barwnik, pod wpływem naświetlania i współpracując z tlenem, znajdującym się w tkankach, zaczyna wywoływać szereg reakcji fotochemicznych, które prowadzą do martwicy tkanki nowotworowej.
Czy barwnik pomaga znaleźć każdy rodzaj raka?
– Ze względu na zróżnicowaną budowę komórek nowotworowych, tych barwników jest znacznie więcej. Pomyślne wyniki uzyskaliśmy dotychczas dla różnego typu nowotworów płuc, wątroby, trzustki, jelita grubego, mózgu, piersi, narządów rodnych kobiet i narządów płciowych mężczyzn, przewodu pokarmowego, nerek i pęcherza oraz układu chłonnego i krwiotwórczego.
Czy metody tej nie wprowadza się do szerokiej praktyki medycznej?
– Jesteśmy na etapie badań klinicznych. Dotychczas przebadano tą metodą 400 osób i wyniki były wspaniałe. Jest to tym bardziej istotne, że poddajemy działaniu naszej metody tylko takich pacjentów, którym medycyna, znajdująca się na obecnym poziomie wiedzy nie jest już w stanie pomóc. Oczywiście, pacjenci muszą wyrazić zgodę na jej zastosowanie. Jednak zanim ta metoda zostanie wprowadzona do większej ilości klinik, wymaga jeszcze wielu badań i obserwacji. Niestety, może to jeszcze długo potrwać, bo nie mamy 25 milionów dolarów, aby poprowadzić te badania równocześnie w 45 klinikach, tak jak planowaliśmy. Gdyby znalazły się pieniądze, moglibyśmy leczyć pacjentów nową metodą już za dwa lub trzy lata.
Na czym polega nowa metoda leczenia nowotworów?
– Największy problem z nowotworami jest taki, że ich komórki są bardzo podobne do komórek organizmu, który zaatakowały. System odpornościowy nie umie ich odróżnić i po prostu ich nie zwalcza. Fotodynamiczna metoda rozpoznawania i leczenia nowotworów polega na tym, że pewne odpowiednio zbudowane barwniki, podane do krwi przylegają do komórek nowotworowych, nie reagując na komórki zdrowe. Po, mniej więcej, dwóch dniach gromadzą się tylko w tkance nowotworowej. Wtedy naświetla się pacjenta odpowiednimi lampami albo laserem i chora tkanka zaczyna świecić. Świeci każda, nawet najmniejsza zainfekowana komórka, a więc również każdy guz i guzek. Barwnik, pod wpływem naświetlania i współpracując z tlenem, znajdującym się w tkankach, zaczyna wywoływać szereg reakcji fotochemicznych, które prowadzą do martwicy tkanki nowotworowej.
Czy barwnik pomaga znaleźć każdy rodzaj raka?
– Ze względu na zróżnicowaną budowę komórek nowotworowych, tych barwników jest znacznie więcej. Pomyślne wyniki uzyskaliśmy dotychczas dla różnego typu nowotworów płuc, wątroby, trzustki, jelita grubego, mózgu, piersi, narządów rodnych kobiet i narządów płciowych mężczyzn, przewodu pokarmowego, nerek i pęcherza oraz układu chłonnego i krwiotwórczego.
Czy metody tej nie wprowadza się do szerokiej praktyki medycznej?
– Jesteśmy na etapie badań klinicznych. Dotychczas przebadano tą metodą 400 osób i wyniki były wspaniałe. Jest to tym bardziej istotne, że poddajemy działaniu naszej metody tylko takich pacjentów, którym medycyna, znajdująca się na obecnym poziomie wiedzy nie jest już w stanie pomóc. Oczywiście, pacjenci muszą wyrazić zgodę na jej zastosowanie. Jednak zanim ta metoda zostanie wprowadzona do większej ilości klinik, wymaga jeszcze wielu badań i obserwacji. Niestety, może to jeszcze długo potrwać, bo nie mamy 25 milionów dolarów, aby poprowadzić te badania równocześnie w 45 klinikach, tak jak planowaliśmy. Gdyby znalazły się pieniądze, moglibyśmy leczyć pacjentów nową metodą już za dwa lub trzy lata.