Biuletyn nr 70
Zbliżają się najpiękniejsze święta w roku - Boże Narodzenie. Wszyscy żyjemy już oczekiwaniem na wspólne spotkania, blask choinkowych lampek, kolędy śpiewane wspólnie z najbliższymi. Mimo trudnej pogody, często mrozu i śniegu, a czasem dla odmiany deszczu - wszyscy czujemy się szczęśliwsi, pełni radości, mamy więcej siły i jakoś tak milej płyną nam dni. Wyjątkowy czas, wyjątkowe święta.
Będzie też Sylwester, radość, zabawa, szampan, a może i tańce... Z drugiej strony trochę nostalgii - bo przecież przybył nam kolejny rok. Czekamy na niego z utęsknieniem, gdy mamy 18, 20 lat. Między trzydziestką a czterdziestką mijają nam sami nie wiemy kiedy - w natłoku codziennych obowiązków, praca, dzieci, dom... A gdy skończymy lat 40, patrzymy zez zdziwieniem wstecz: To już tyle? Tak szybko minęło! Sama nie wiem kiedy.
Im jesteśmy starsi, tym szybciej przychodzą i odchodzą, i tym bardziej są dla nas cenne - każde Boże Narodzenie, każdy Nowy Rok, każda chwila wreszcie.
Gdy skończyłam 40 lat rozmawiałam z kolegą - swoim równolatkiem, który ubolewał, że osiągnął już TEN wiek. I powiedziałam mu: Wiesz, z jednej strony z każdym rokiem przybywa mi lat. Ale z drugiej strony - z każdym rokiem oddala się ode mnie niebezpieczeństwo choroby, przerzutu, wznowy.
Już tak to się liczy u nas - Amazonek: 2 miesiące od zachorowania, rok, 3 lata i tak dalej, jeśli tylko Bóg pozwoli, a postępowanie lekarzy było skuteczne [co właściwie znaczy to samo], A jeśli On spogląda naprawdę łaskawym okiem, to na spotkaniu można powiedzieć: Basia - 14 lat od wykrycia choroby, Jasia -18 lat, Halinka - 20 i tak dalej. Można iść i młodym dziewczynom w klasie maturalnej opowiedzieć: To było 14 lat temu, w marcu 1997 roku. Tego dnia wróciłam w miłym nastroju z imienin u koleżanki. Wieczorem, podczas mycia coś sobie tu wyczułam.... I tak zaczęła się historia, i tak zmieniło się całe moje życie.
I ta liczba, ta „czternastka" dla wielu kobiet może być dobrym znakiem.
Tym, które zachorowały niedawno, które przechodzą akurat bolesne operacje, chemio- i radioterapię, które z niepokojem myślą: i co dalej? - czternaście lat od wykrycia choroby oznacza, że skora ona przeżyła tyle lat, to ja również mam szansę, że uda mi się, chociaż zachorowałam na tę straszną chorobę (czasem tak trudno powiedzieć: rak).
Do tych moich „współtowarzyszek w chorobie", tych, które zmagają się z bólem, z obrzękiem ręki, z tymi nieszczęsnymi włosami, wypadającymi podczas terapii, ze złym samopoczuciem - kieruję szczególne słowa pociechy, wsparcia, nadziei. Bóg jest z wami, nie opuścił was. My też jesteśmy z wami, myślimy o was i staramy się wam pomóc, jak tylko możemy.
W te cudowne święta Narodzenia Pańskiego niech nasz Pan obdarzy wszystkich swoim światłem, niech da nam siły, aby zmagać się z trudami codziennego życia, aby nie tracić nadziei i radości.
Barbara Porwoł
Pomódlmy się w Noc Betlejemską, w Noc Szczęśliwego Rozwiązania,
By wszystko się nam rozplątało, węzły, konflikty, powikłania.
Oby się wszystkie trudne sprawy porozkręcały jak supełki,
Własne ambicje i urazy zaczęły śmieszyć jak kukiełki.
Oby w nas paskudne jędze pozamieniały się w owieczki,
A w oczach mądre łzy stanęły jak na choince barwnej świeczki.
Niech anioł p odrze każdy dramat aż do rozdziału ostatniego,
I niech nastraszy każdy smutek, tak jak goryla niemądrego.
Aby wątpiący się rozpłakał na cud czekając w swej kolejce,
A Matka Boska - cichych, ufnych - na zawsze wzięła w swoje ręce.
Ks. Jan Twardowski