„ Uchyl drzwi swego domu ,
„ Uchyl drzwi swego domu ,
A pomożemy Ci z niego wyjść ” .
Jakże trudno było mi pogodzić się z losem, gdy dowiedziałam się, że jestem chora.
Dlaczego ja? Dlaczego to mnie dotknął nowotwór? Wokół tyle zdrowych koleżanek, cieszą się życiem, wychowują dzieci, pracują. Niemoc wywołana bólem, rozpaczą rodziła niechęć do ludzi, leczenia i wszystkiego. co mnie otaczało.
Zaczęłam szukać ukojenia w modlitwie. Wiedziałam, że jestem “wyjątkiem”, gdyż pomagam nieść krzyż Chrystusowi. To on sprawił, że chociaż byłam “okaleczona”, to nadal czułam się kobietą, żoną, matką. Miałam przy sobie czułą, kochającą rodzinę. Męża, dzieci, siostry, braci i ludzi zawsze mi życzliwych. Mąż i dzieci byli moim oparciem. oazą. To dla nich chciało się żyć. Wiedzieli i do dziś wiedzą, co zrobić, aby mi umilić życie, sprawić przyjemność, która postawi mnie na nogi, Za to im bardzo dziękuję.
To już 12 lat po operacji. Wiem, że dzięki bliskim i ich modlitwie Opatrzność Boska musiała zadziałać i działała, gdyż zdrowiałam. I chociaż ciało było słabe, to dusza wyrywała się do życia. Znów nie na długo.
Do głównej choroby, jaką był nowotwór, przyłączyły się tzw. dodatki – choroba popromienna i RZS. Ból stawów, nawet najdrobniejszych, bardzo mi utrudniał życie. Było ciężko. Znów kolejne pobyty w szpitalach, zastrzyki, a poprawy jak nie było, tak nie było.
Ale Bóg w swoim miłosierdziu nie opuścił mnie. Znów podniósł krzyż mój wyżej i postawił na mojej drodze lekarza, który ulżył moim cierpieniom, chociaż nie do końca.
Znów zaświeciło słońce, nastała wiosna.
Postanowiłam wziąć los w swoje ręce. Nie będę biernie czekać, nie poddam się.
Zaczęłam rehabilitację. Ćwiczyłam całymi dniami. Znów troczę pomogło. Nie trwało to
długo – guzek w piersi: badania, strach, płacz, lęk, co dalej. Przygnębienie ogarnęło całą rodzinę. Znów nastały ciężkie chwile. Straciłam nadzieję na lepsze jutro.
Właśnie wtedy w 2004 roku zauważyła mnie jedna z Amazonek. Byłam załamana, smutna, zamknięta w skorupce swojego ciała, w depresji, najchętniej w ogóle nie wychodziłam z domu.
“Uchyl drzwi swojego domu,
a pomożemy Ci z niego wyjść na zewnątrz.”
Wyszłam.
Pierwsze zebranie w Stowarzyszeniu: Teresa – 11 lat po operacji, Krysia – 10 lat po operacji – oklaski! Jakież było moje zdziwienie – jak one mogą mówić tak swobodnie i radośnie o swojej chorobie, śmieją się, klaszczą... To niemożliwe. One chyba są zdrowe, to tylko ja taka “chora”. Śmieją się, dowcipkują, elegancko ubrane, zadbane, pogodne - jak to możliwe?
To jest możliwe. Dziś mogę odważnie powiedzieć [ a są naprawdę bardzo chorei też cierpią, tylko inaczej ]. Każde spotkanie z Amazonkami stawia mnie na nogi. Tu czuję się swobodnie rozmawiając o swoim problemie. Jest mi dobrze i bezpiecznie wśród swoich. Mogę na nich polegać.
Jestem Amazonką i nie wstydzę się tego, a raczej szczycę się tym tytułem. Moje życie nabrało nowych barw i stało się poważniejsze. Bardziej je cenię, bo wiem jak jest piękne i ile jest warte.
Wyjdź z domu, nie zamykaj się w swoim pokoju i nie rozmyślaj stale, jak Ci źle.
Wyjdź – o jutro nie będziesz się martwić sama. Razem pokonamy los. W jaki sposób?
Właśnie w taki:
• rozmowy z psychologiem pomogą Ci pozbyć się stresu, depresji, złości na siebie
i innych,
• lekarze i rehabilitanci powiedzą o nowościach w leczeniu i pomogą w zwalczaniu słabości,
• wspólne rozmowy, spotkania z koleżankami – Amazonkami dodadzą sił w walce z
chorobą, życzliwe koleżanki nauczą Cię, jak powstawać po każdym upadku.
Tu nauczysz się kochać życie i zrozumieć drugiego człowieka, tu znajdziesz nadzieję, energię do życia i optymizm.
Ja opuściłam ciemny tunel i wyszłam do światła. Co zyskałam?
Znalazłam wewnętrzną siłę i przekonałam się, że tylko pełna tej siły mogę zwyciężyć.
Spotkania organizowane przez Stowarzyszenie z psychologami sprawiły, że dzielniej znoszę ból, lęk, ćwiczę sumienniej, aby pokonać słabość ciała. A moją duszę leczy modlitwa i rozmowy z koleżankami. One na wzór naszej niezapomnianej szefowej o kochającym sercu i ciepłych dłoniach śp. Ani Dąbrowskiej pomagają bezinteresownie, ofiarnie i życzliwie. Teraz Stowarzyszenie to mój drugi dom. Uwierz mi! Teraz to ja chcę pomagać innym, chcę nieść iskierkę nadziei, podawać rękę, obdarzać miłością i przyjaźnią.
Przyjdź, nie pożałujesz, jesteś nam potrzebna, a my tobie. Uwierzysz, że nie poddajemy się, walczymy do końca, jak nasze założycielki: Ewa Iwanowska, Ania Dąbrowska. Cieszymy się światłem i świeżym powietrzem, które nas otacza.
Dziękujemy Bogu za nasze zdrowie uczestnicząc we mszach świętych odprawianych w parafii pw. Krzyża Św. przez naszego opiekuna duchownego ks. Andrzeja Godlewskiego. Dziękujemy również Najwyższemu, że daje nam dar, jakim jest przynoszenie do serc ludzkich światła, nadziei i miłości, nie żądając nic w zamian.
Ufamy, że dając z siebie dużo światu, jeszcze więcej przez to zyskamy.
Tereska