Pytony na szyi, ślimaki na dłoni i kura w klatce
Setki dzieci z przeszkoli, podstawówek i starszych nastolatków gościły w „Wecie”, której korytarze zamieniły się w wybiegi jak na pokazach mody oraz psiej, kociej czy wężowej piękności. Nie każda mama uczennicy lub ucznia „Wety” da się namówić na hodowlę setek mrówek w domu, jadowitych skorpionów, czarnych karaczanów albo wielkich jak dłoń ślimaków afrykańskich, dlatego... młodzi miłośnicy zwierzątek egzotycznych muszą uciekać się do sposobów, zamawiając pytona dusiciela w tajemnicy. Na szczęście, są mamy, które mają odwagę karmić zwierzątka, gdy syn i córka w szkole.
Kamil Ziemczyk (lat 16) to pierwszoklasista z klasy gastronomicznej „Wety”. Ma w Miastkowie za zgodą rodziców cztery koty i psa, zaś jego koleżanka Julia Bagińska odwrotnie – cztery psy i kota, ale ma też rybki i gołębie. Dominika Jastrzębska znalazła pociechę w ciszy, bez zgiełku, szczekania i miauczenia. W akwarium hoduje rybki, z których jedna się wyróżnia kolorami błękitu, czerwieni i bieli. To bojownik, ale i niecodzienny pupil. - Pupil to nasz przyjaciel – definiuje krótko Dominika, z czego jasno wynika, że jej akwariowi pupile zawsze są na miejscu, gotowi towarzyszyć w każdej chwili i zdolni dotrzymywać tajemnicy w całkowitym milczeniu. - Pies to najwierniejszy przyjaciel człowieka – zgadzają się z Kamilem, ponieważ „ludzie czasami zawodzą”. Jednak Kamil przeżywa ostatnio zniknięcie jednego z kotków. - Kiedy taki słodziak, do którego można zawsze się przytulić, nagle znika, to powstaje pustka, pojawiają się żal i niepokój o losy pupila – opowiada przy wejściu od strony stołówki chłopiec. Dziewczęta ze zrozumieniem potwierdzają, że smutne zniknięcie kotka może człowieka wrażliwego na los zwierząt zaboleć... W tym czasie długie kolejki przedszkolaków i nastolatków tłoczą się spokojnie, ażeby wejść nie tylko do sali gimnastycznej, gdzie odbywa się część oficjalna, lecz na pierwsze piętro. Niektóre sale stały się scenami i widowniami pokazów, np., jak olej w wysokich, szklanych naczyniach po dodaniu octu tworzy bąbelki, co pokazała chemiczka Katarzyna Jasińska. Na stojących w podkowie ławkach uczniowie eksperymentują z odczynnikami. Anglistka Magdalena Wiktorzak i wuefistka Joanna Podsiadło stały się w dzień organizowanego po raz 14. festynu edukacyjnego i wychowawczego, wyzwalającego empatią dla zwierząt, malarkami. Malują dzieciom twarze w kwiatki, zwierzątka, serduszka, naklejają tatuaże z motylami i tygrysami.
Ślimaki afrykańskie lubią być głaskane
Sympatyczny Tygrys o mięciutkiej, pomarańczowej sierści przechadza się w gwarnym tłumie jak w ZOO, tyle ma z dziećmi do obejrzenia czworonożnych lub całkiem beznożnych mieszkańców pudeł i klatek, terrariów i strzykawek. Na horyzoncie wyróżnia się krowa, chyba biało-czarna holenderka, ale zanim do niej dojdą rezolutne dzieci z Przedszkola Publicznego nr 1 w Łomży pod opieką Anny Cekały, minie ponad kwadrans. Po drodze będą rządkiem podchodzić do kolejnych egzotycznych stworzeń, budzących zaciekawienie na równi z bojaźnią. Natalia, Julia i Bartosz z klasy 3. trzymają bez lęku ślimaki afrykańskie, większe kilka razy niż swojskie winniczki, które z lubością wyciągają mięsiste stopy i szyje, żeby dać się pogłaskać. Ciekawe, że nie chowają się w fantazyjną, w kolorze kilku odcieni brązu i beżu skorupę z esofloresowatym wzorem. Wypuszczają rogi jak radar w świat.
Zaprzyjaźnione z ludźmi psy raczej chętnie poznają znajomych i nieznajomych swoich pań i panów, budząc powszechnie zainteresowanie i sympatię. Tylko jeden budzi litość. Na grzbiecie ma kartkę z napisem: SZUKAM DOMU. Czy go znajdzie...? Czarna prawie jak smoła koszatniczka nosi miano Mord i należy do Marcina, objaśniającego, że pupil jest między świnką morską a szynszylem. Tutaj zaskoczenia w uczniach nie budzą myszy, szczury, jaszczurki, a nawet jadowite, kosmate pająki. To Karolina Gajownik, drugoklasistka „Wety” z Grajewa, tacie powiedziała o niespodziance w postaci węża zbożowego. Od roku mama nie wchodzi do jej pokoju. 8-latek ma ponad półtora metra, a jego partnerka ponad metr. - W pokoju mam łóżko, szafę i regały na klatki, akwaria i terraria – opowiada przyszły hodowca zwierząt egzotycznych. 19-letnia koleżanka Lucyna Bunkowska z Ełku posiada większą kolekcję i ambicje studiowania weterynarii egzotycznej menażerii, więc legwan i inne gady w domu nikogo nie dziwią. W przerwie prac cukierniczych mama może dokarmiać, np. żaby rogate jak pokryta rzadka siatką cytryna wielkości pięści dorosłego człowieka. Z kolei mama Przemysława Szabłowskiego z Ratowa postanowiła do dwóch kolonii mrówek syna się nie wtrącać. - Warunkiem było, żeby moje hurtnice pospolite i themnotoax sp. nie rozeszły się po domu – 15-latek pokazuje, co trzyma w końcówce strzykawki: rojne towarzystwo, któremu zamierza zbudować szczelny dom w akwarium z drewna lub korka, aby móc obserwować pracowite życie mrówek. Jest miłośnikiem zwierząt od płazów po ssaki - weterynarzem nie zostanie, bo nigdy nie chciałby żadnego kastrować.
Wśród młodych i młodszych przechadzał się skromnie gość wyjątkowy: dr Bogdan Konopka, czyli główny lekarzy weterynarii w Polsce, absolwent „Wety”, uczący się przy ul. Stacha Konwy od 1976 do 1981. Cieszył się, że od epoki PRL-u upowszechniło się w kraju pojęcie dobrostanu zwierząt i ustawa o ochronie z połowy lat 90. Z uznaniem ocenił tradycję festynu Pupile Wety, kontynuowaną w kadencji dyrektor Bogumiły Olbryś i służącemu popularyzacji zainteresowania „naszymi braćmi mniejszymi”. Pupilem „Wety” 2019 jest pies Tosiek, którym opiekuje się Marta Borkowska z III f.
Mirosław R. Derewońko