Profesor Mikołejko o Kościołach i świętości w czasach obojętności
Znakomity religioznawca gościł w Łomży z wykładem w PWSIiP, w trakcie którego przybliżył nam przemyślenia na temat upadku wielkich Kościołów i ateizmu praktycznego ludzi Zachodu, o jakim mówił także Jan Paweł II. - Cele praktyczne przysłaniają człowiekowi głębszą rzeczywistość wiary, koncentruje się on na brzuchu i podbrzuszu – postawił smutną diagnozę prof. Zbigniew Mikołejko. Uzmysławiał, że większość ludzkości żyje w miastach świeckich (secular city), zdziczałych, gdzie setkami kilometrów ciągną się ulice i domy, jak w USA, Moskwie, Rio de Janeiro i Lagos, nędza to morze dla wysp bogactwa, a przestępczość, przemoc i terroryzm rywalizują z prawem. W miastach zdziczałych rodzą się sekty, słabnie pojęcie grzechu, a guasireligią staje się kult młodości i zdrowia.
Półtoragodzinny wykład w auli PWSIiP zgromadził kilkadziesiąt osób, chcących się dowiedzieć od oczytanego erudyty i znanego z precyzji i śmiałości poglądów naukowca, co na naszych oczach się dzieje ze światem i religią. Starannie wiązanych i różnorodnych wątków było wiele, więc najlepiej zapoznać się z nagraniem całości wykładu. Co zapewne zwraca uwagę, to świadomość, że żyjemy po przełomie w skali świata: wielka, globalna i anonimowa wioska rozrasta się w niespotykanym nigdy w historii ziemian tempie. 200 lat temu było nas około miliarda, w 2050 r. populacja dobije do 9 miliardów. O ile nie zdruzgocą jej problemy: zatrucie chemią środowiska, zmiany klimatyczne, brak świeżego powietrza i wyczerpanie zapasów czystej wody oraz nieuchronne wojny o dostęp do życiodajnych źródeł. Na to nakłada się niespotykany przelew informacji, zgiełk telewizji i mediów, i Internetu. Chłop pańszczyźniany większość życia spędzał w przestrzeni o średnicy 14 km. - Wiara przypomina patchwork – profesor porównał do tkaniny szytej z rozmaitych kawałków: przekonania zależne od wewnętrznego wyboru, „jak coś się nie podoba, to się wyrywa i wstawia inną wartość”.
Polityka i biznesy w otoczce religijnej
- Politycy sobie wycierają usta wyznaniami wiary – konstatował prof. Mikołejko, co nie odnosi się bynajmniej do polskiej rzeczywistości. Kilkakrotnie podkreślił, że po sztafaż wyobrażeń czy pojęć z kręgu religii sięgają przywódcy: chrześcijaństwa (II wojna światowa '39, Niemcy atakują Polaków; w latach 90. chrześcijanie na Bałkanach w Europie atakują muzułmanów), judaizmu (nacjonaliści Żydzi vs. Izraelczycy i Palestyńczycy), islamu, z fundamentalizmem ISIS. - My sobie wyobrażamy, że terroryzm islamski jest kierowany przeciwko zachodniemu chrześcijaństwu. Jesteśmy środkiem, adresatem prawdziwym są muzułmanie – stwierdził. Wyznawców islamu jest ok. 1 miliard 300 mln. Zdaniem profesora, większość przeżywa islam jak Polak katolik, letnio: pójdzie do meczetu, napije się wina, zgrzeszy. - Chcą przeżyć, handlować, odchować dzieci i liczą, że Allah przymknie oko – dowodził. Nie wystarczą akty terroru, choć budzą emocje, ponieważ „państwo islamskie to projekt społeczno-polityczny, który ma religijną otoczkę”, to ekonomia, system bankowy i wychowawczy. Muzułmanie fundamentaliści są żarliwi, a nie religijni; nawet dżihad rozumieją błędnie. Podobny mechanizm, jakby „zemsty Boga”, badacz zauważa w środowisku Radiu Maryja: dostrzeżenie ludzi biednych i bezradnych i utwierdzanie w przekonaniu, że są kimś, prawdziwymi Polakami. Badacz przypomniał, że tuż po katastrofie lotniczej 10. kwietnia o poranku 2010 z 95-osobową delegacją i prezydentem Lechem Kaczyńskim, stworzył pojęcie religia smoleńska. - Nie oceniam, ale widzę tę kradzież, zawłaszczanie tego, co religijne, przez to, co polityczne – jednak trochę ubolewał: krzyż z Krakowskiego Przedmieście nie był poświęcony przez Kościół (tu warto dodać, że Episkopat długo się do miesięcznic nie odnosił w sercu stolicy Polski, a celebrujący ból po stracie prezydenta wierni nie słuchali wezwań księży do wyznawania i manifestowania wiary jednak w świątyni). „Mistyką pogańską” profesor nazwał nocne marsze z pochodniami. - Gdyby nie Jan Paweł II, nie bylibyśmy w Unii Europejskiej - nawiązał do św. papieża, gdy po wykładzie pytałem, jak ocenia decyzję kard. Stanisława Dziwisza o pochówku na Wawelu Lecha i Marii Kaczyńskich, co po ogłoszenia stało się zarzewiem ostrego podziału w narodzie polskim. - Przyjacielem Jana Pawła II był kard. Franciszek Macharski, z którym toczyłem nocne rozmowy... Kard. Dziwiszowi wydawało się, że leje oliwę na wzburzone morze, żeby ukoić i uspokoić, a tymczasem budował ołtarz polityczny. Miał nadzieję, że dwa skrzydła ołtarza narodowego zlepi, a stało się wręcz odwrotnie... Profesor Mikołejko przyczyn słabości intelektualnej polskiego katolicyzmu (nie zrodził przez ponad 1000 lat teologa światowej miary ani mistyka) upatruje w 300 latach po Chrzcie Mieszka I, kiedy „to, co pogańskie, przykryto rytualnością chrześcijańską”. Polska była agrarna, a świat miejski: w 1863 r. w Londynie pierwsza linia metra, w naszym kraju wychodzenie chłopstwa z pańszczyzny. „Katastrofą” nazwał kryzys za rządów Zygmunta III w XVI w., a tolerancję, którą Polacy się chlubią, indyferentyzmem religijnym. - Żyjemy w czasie, gdy to, co święte we wszystkich znaczeniach, się rozpierzchło – mówił. Religia pomaga wielu Polakom określić tożsamość. Nie umieją bez niej wyrazić przynależności narodowej. Socjolog religii ks. prof. Władysław Piwowarski (1929 - 2001) mówił: w Polsce żadne przykazanie, włącznie z „Nie zabijaj”, nie jest akceptowane, gdyż 60 procent Polaków to nieświadomi heretycy.
Mirosław R. Derewońko