Strzeżonego Pan Bóg strzeże
Strzeżonego Pan Bóg strzeże Już w chwili urodzenia człowiek walczy o przetrwanie. Maleńki człowie¬czek z bezpiecznego wnętrza wydostaje się wraz z wodami płodowymi na świat i zaczyna płynąc na falach życia. Uczy się walczyć z zawirowaniami i utrzymuje się na powierzchni dzięki troskliwej opiece matki.
Po wejściu w dorosłość każdy sam jest odpowiedzialny za swe życie. Z upływem lat jest coraz trudniej ze względu na zagrożenie zdrowia, lecz do¬świadczenie, cierpliwość i medycyna pomagają trwać, dbać o siły żywotne.
Rozsądny żeglarz wie o niebezpieczeństwach życia i nie wybierze się w rejs bez kamizelki ratunkowej. Tak samo każdy człowiek, płynąc na fali życia nie może przewidzieć, jakie czekają go zagrożenia i powinien się za¬bezpieczać przed nieszczęściem, jakim jest utrata zdrowia. Taką kamizelką ratunkową są badania profilaktyczne.
Niektóre kobiety z niezrozumiałych powodów nie chcą poddawać się nawet najprostszym badaniom - jak samobadanie piersi i cytologia - wie¬rząc, że są zdrowe.
Sama jestem przykładem lekceważenia badań profilaktycznych. Będąc w sanatorium miałam możliwość zrobienia mammografii, lecz stwierdzi¬łam, że jestem zdrowa, ponieważ w mojej rodzinie nie było zachorowań na raka. Na szczęście pamiętałam o systematycznym samobadaniu piersi i po kilku miesiącach sama wykryłam guzek, a operacja wykazała już przerzuty do węzłów chłonnych.
Spotyka się jeszcze kobiety, które nierozsądnie unikają badań, bojąc się usłyszeć przykrą diagnozę. Chcą jak najdłużej żyć w spokojnej nieświado¬mości. W końcu jednak przychodzi moment ujawnienia się choroby, niestety, często zbyt późno. Pozostaje żal do siebie, że można było poddać się wcze¬śniej cytologii, usg, mammografii, rentgenowi płuc czy kolonoskopii.
Wiem z doświadczenie, że nie jest łatwo dostać się do lekarza specjali¬sty, otrzymać skierowanie. Kobiety mają duże zasoby sił i energii, by dbać
0 rodzinę, czas więc - mimo trudności - zadbać o siebie, o własne zdrowie, gdyż właśnie najbliższym jesteśmy potrzebne zdrowe i zadowolone.
Choroba nowotworowa raptownie zakłóca rytm życia. Lekarska diagno¬za, oznajmiająca, że mamy raka, jest jak grom z pogodnego nieba. W ataku paniki zaczynamy tonąc, zagłębiając się w czarną otchłań. Oszołomienie i brak sił nie pozwalają odbić się od dna, walczyć o życie, mamy wrażenie, że to już koniec.
Tak, jak tonącemu na rzece, potrzebne jest nam koło ratunkowe. Jeśli pomoc przychodzi szybko,
jest duża szansa, że będziemy uratowane. Tym kołem ratunkowym jest kontakt z lekarzem onkologiem, który skieruje nas na potrzebne badania, następnie na operację, radioterapię czy chemiote¬rapię. Kola ratunkowe dla zagrożonych nowotworem istnieją, trzeba tylko je uchwycić i dać się ponieść – zgodnie
z poleceniem lekarza specjalisty, a nie przygodnego uzdrowiciela, jakich wielu czaruje nas swymi cudownymi uzdrowieniami.
Przetrwanie okresu leczenia choroby nowotworowej - mimo zaufania do medycyny - najczęściej przerasta nasze siły, omdlewa ciało i dusza. I tak samo jak na głębinie, cudownym wsparciem jest wyciągnięta ręka, silne ramię podtrzymujące nas na powierzchni życia. Ratunkiem w tym wiel¬kim cierpieniu i zagubieniu jest pomoc najbliższych: rodziców, męża, dzieci, przyjaciół. My, chorzy, jesteśmy silniejsi wiedząc, że ktoś nas kocha, troszczy się o nas i wspólnie z nami przeżywa chorobę.
To właśnie tworzy tak nam potrzebne duchowe poczucie bezpieczeństwa w klimacie miłości
i przyjaźni.
Przeszłam długą drogę leczenia i nie zaniedbuję częstych kontroli lekar¬skich, bo nigdy nie jestem pewna diagnozy. Wiem, że nie należy czekać na cud, lecz dbać systematycznie o stan zdrowia. Choroba nowotworowa nie jest wyrokiem, ale czy nie lepiej zadbać o profilaktykę, aby lżej przechodzić leczenie i nie narażać życia, gdy jest zbyt późno?
Irena