Przytulili się do świętego Jakuba Apostoła w Santiago
Grupa ośmiu osób z Łomży przeszła z wiarą, radością i słońcem nad hiszpańskim niebem szlakiem Jakubowym, którym do Katedry z grobem Apostoła Jakuba Starszego wędrują pielgrzymi od ponad 1 200 lat. Drogę – Camino (czytaj kamino) wskazywały im muszle, wyrzeźbione na kamieniach lub namalowane na znakach, słupach, tablicach. Symbol półokrągłej muszli jednym przypomina słońce z 9-oma promieniami, drugim kometę, a innym otwartą dłoń. Maria Borawska i Wiesław Grala nie znali się przed wędrówką po Camino przez 8 dni. Ale gdy w czwartek zagościli w Redakcji Portalu Regionalnego 4lomza.pl, wspominali razem odwiedzane miejsca, jakby przyjaźnili się od wieków.
Jakub Starszy był wśród Dwunastu Apostołów Jezusa Chrystusa. Po zesłaniu Ducha Świętego, czyli po śmierci krzyżowej Mistrza, miał wybrać się do Hiszpanii, żeby ewangelizować niewiernych. Po powrocie do Jerozolimy został jednym z przywódców wspólnoty chrześcijan Judei, za co ścięto go w 43. lub 44. roku na rozkaz króla Heroda Agryppy. Jak podaje tradycja, uczniowie Jakuba zawieźli do Santiago de Compostela szczątki Jakuba, którego grób w lesie odkrył biskup Teodomir ok. 813 r.
Na miejsce (domniemanego) grobu Sant Iago biskup zaprosił króla Asturii Alfonsa II Pobożnego, a ten polecił zbudować tam kaplicę i pielgrzymować chrześcijanom z północnej Hiszpanii. Z czasem kaplica rozrosła się do wielkości kościoła - pielgrzymi do Santiago wędrowali z całej Europy. Jakub został patronem Hiszpanii i symbolicznie przewodził wojskom chrześcijan, które przez kilkaset lat do 1492 r. walczyły z Arabami. Nieprzypadkowo wydarzenia ze średniowiecza, kiedy muzułmanie zdobyli Półwysep Iberyjski, łączy się z nawałą do Europy migracji islamu z Azji i Afryki w XXI w.
„Nie idź tam, człowieku”
Kilkanaście lat temu Maria przeczytała powieść „Pielgrzym” Paulo Coelho. Miała doświadczenie w 1-dniowych eskapadach po górach z córką i wspomnienie pielgrzymki warszawskiej, z Grupą „17” jako studentka. Historia opisana przez Brazylijczyka zapadła mocno w pamięci. Pomyślała: - Pójdę na camino, jak będę na emeryturze... Wiesław 14 lat temu czytał „Nie idź tam, człowieku”, dziennik wędrówki turystycznej ateisty. Andrzej Kołaczkowski-Bochenek przedstawia warunki i noclegi na trasie, możliwości wyżywienia i pogodę, napotkanych ludzi, miejscowych i piechurów. A na koniec wędrowiec doznaje przebudzenia duchowego z letargu, przystępuje do spowiedzi, przeżywa mszę w Katedrze. Wiesław poczuł, że chciałby przejść też nowy szlak, camino, skoro 9 razy uczestniczył w Pieszej Pielgrzymce Łomżyńskiej od 1997 r. do 2017 r. Impulsem do decyzji okazało się w styczniu ogłoszenie duszpasterskie: ks. Łukasz Andrzejczyk zachęcił parafian do pielgrzymki z Misja Travel.
Camino to wznosi się, to opada
Trzeba wydać 5 tysięcy zł na opłaty, bilety lotnicze i autokarowe, 2 tys. zł na wyżywienie i ruszamy w drogę. Samolot z Warszawy do Porto mamy 9. sierpnia. Zwiedzamy stare miasto Portugalii, a 11. sierpnia ze schroniska dla pielgrzymów – alberque w Mondonedo wychodzimy na szlak północny, który po kilku dniach łączy się z głównym. Wędrujemy w zasadzie samotnie, mając przed sobą i za sobą o kilkaset metrów rodaków. Kapelusz na głowie, sandały sportowe na nogach, w plecaku kilka niezbędnych rzeczy: pojemnik na wodę, elektrolit, wapno, płaszcz przeciwdeszczowy, komórka. W czasie 8 dni pokonujemy 175 km szlaku, w sumie ok. 200 km, licząc z chodzeniem po okolicy. Co dzień czeka nas od rana 6/7 godzin marszu po 20 do 30 km. Przygotowaliśmy się do wyprawy, np. maszerując przez 2 tygodnie albo i miesiąc po 5 do 10 km w Dolinie Narwi. Dzięki temu, mięśnie i kości na Camino są trochę przyzwyczajone do zwiększonego wysiłku, ale i tak pobolewają. Pogoda jest nam łaskawa: 25 do 30 st. Celsiusa, czasem lekki deszczyk. Wędrujemy wpośród pól, lasów, po drogach piaszczystych, w wąwozach cienistych pod baldachimami drzew, wydzielonymi pasami na drogach asfaltowych. Camino to wznosi się, to opada na wzgórzach - to nie jest nizina mazowiecka.
„Buen Camino”, „Pater noster”
Podziwiają krajobrazy, architekturę, kapliczki i kościoły, gdzie odprawiane są po hiszpańsku lub po polsku msze. Spotykają Hiszpanów, Portugalczyków, Francuzów, Niemców, Polaków, Chińczyków. Modlą się, dziękują Bogu za dar życia, odmawiają różaniec, zanoszą intencje za rodzinę, przyjaciół, sąsiadów, współpracowników. Śpiewają pieśni maryjne i nabożne. Doświadczają życzliwości ludzi na Drodze, na postoju, przy kawie, obiedzie, noclegu. Przepełnia ich radość, wdzięczność, nadzieja. Są na średniowiecznym szlaku niedaleko Atlantyku, a myślami wracają do rodzinnych stron. Mimo krzyżowania się traktów, czują się bezpiecznie: dobre oznakowania ze słoneczną muszlą i opiekun z Misji, Krzysztof, który przed laty przeszedł 3 i pół tysiąca km swojego Camino z... Krakowa. Robią zdjęcia karteczek z zapisanymi przez opiekuna, wędrującego po raz enty, adresami albergue. Cieszą się życzliwością napotykanych, często kilka razy, pielgrzymów. I pozdrawiają się: „Buen Camino”.
Wiesław uważa, że pielgrzymka po Camino, z racji na samopoczucie ciała i ducha, podobna jest do tajemnic różańca: radosna – z racji przygotowania do drogi; bolesna – przez trudy marszu i ból nóg; światła – konferencje i homilie; chwalebna – doszliśmy! W drodze pojawiały się dylematy: skupiać się w milczeniu, modlitwie, medytacji, czy rozmawiać z ludźmi, otwierać się na życzliwe otoczenie. Wyprawa dla jednych ma charakter turystyczny, pozwalając się sprawdzić w warunkach wyrzeczeń, rezygnacji z wygody, trudu marszruty, zaś dla innych duchowy, ekspiacyjny. Czy pokuta w Drodze to chęć oczyszczenia siebie samych z grzechów, czy ofiarowanie za bliźnich, pozostanie tajemnicą, jaka nawet w porze popołudniowej sjesty rozciągnięta jest między pielgrzymami a Panem Bogiem. Nie przeszkadzały odciski i łóżka piętrowe w salach wieloosobowych albergue, tyle było radości ze wspólnego wędrowania. Bariery językowe pokonali uśmiechem i gestami. Doświadczyli wspólnoty.
Pokutą można wyjednać łaskę Miłosiernego
Maria zastanawiała się, z czego brała się moc: zaufania, otwartości, wzajemnej pomocy w Drodze, i przyczynę znalazła we wspólnej wierze w zbawczą misję Chrystusa, w braterstwie ludzkości ponad granicami, językami, kulturami. Wiesław zauważył po przyjściu do Katedry w Santiago, że więcej przeżyć, wzruszeń i wspomnień wywołał w nim sam marsz, niż osiągnięty cel. Potajemnie włożył malutki kamyk spod progu swojego domu do wyschniętej kropielnicy w Katedrze, znajdującej się – według Kościoła – nad grobem Apostoła Jakuba Starszego. Jedna z figur św. Jakuba znajduje się w pobliżu zejścia do grobu, jak głosi przekaz od 1 200 lat. Pielgrzymi mijają ją, jednak mogą przytulić się z drugiej strony do świętego. Dziękują za błogosławieństwo, polecają intencje bliskich i własne, proszą o szczęśliwy powrót do domu.
Dlaczego pielgrzymowali do miejsca tak świętego? Dlaczego podjęli się wysiłku, trudu, pokonania słabości, życia w spartańskich warunkach? Powodowały nimi: lektury, ciekawość egzotyki Hiszpanii, pragnienie poznania Camino, chęć sprawdzenia swoich sił w Drodze, wiara, że pokutą można wyjednać łaskę w oczach Miłosiernego. Na znak, że przebyli szlak pątniczy, 80-letni Jose Fernandez Lago, decanus S.A.M.E., wystawił im ozdobne zaświadczenie po łacinie. Mają paszport: credencial del peregrino z pieczątkami z odwiedzonych miejsc Camino. Co roku szlak Jakubowy pokonuje około 300, 400, 500 tysięcy pielgrzymów pieszo, rowerami, autami.
Nie ma dowodów – jest tradycja
Po 5 latach badań genotypu i DNA szczątków biskupa Teodomira, pochowanego pod posadzką w Katedrze w Santiago, naukowcy obwieścili, że na 98 procent to mężczyzna zmarły ok. 820 roku. Co do biskupa wątpliwości się rozwiały, ale co do Jakuba Apostoła - nie. 6 wieków milczenia otaczało rzekome i wielce nieprawdopodobne przybycie, zaś od 1 do 8 wieków milczenia równie rzekome i mało prawdopodobne przetransportowanie szczątków do Hiszpanii - pisał historyk Claudio Sanchez Albornoz w rozprawie „En los albores del culto jacobeo” (Compostellanum 16/1971). Rozprawa „U zarania kultu jakubowego” podaje, że legenda o podróży ewangelizacyjnej Jakuba do Hiszpanii rodzi się w chrześcijaństwie zachodnim dopiero w VI wieku, a do Hiszpanii dociera sto lat później.
Ksiądz Łukasz Andrzejczyk mówi, że Camino to wędrówka pełna cudów, która przemienia życie. A jakie to są cudy, to osoba pielgrzymująca wie sama najlepiej. Kapłan rok temu wędrował szlakiem portugalskim, biegnącym nad Oceanem Atlantyckim, teraz szedł Camino del Norte z 18-osobową grupą wiernych Diecezji Łomżyńskiej, za rok planuje inną trasę. Niezależnie od drogi, będzie czas na refleksję, przemyślenia, modlitwy, doświadczenie wspólnoty z ludźmi i spotkania z Apostołem. Ksiądz Łukasz pamięta rozmowy sprzed 10 lat ze znajomymi o Camino, które później stało się jego marzeniem. Słuchać opowieści, oglądać zdjęcia i wędrować w wyobraźni to jednak inne Camino...
Mirosław R. Derewońko
tel. red. 696 145 146
Cytat z artykułu Claudio Sancheza na podstawie: "Hiszpania. Biskup, który zapoczątkował Szlak św. Jakuba, zidentyfikowany", Maciej Stasiński, 14.08.2024 wyborcza.pl
-
Rowerowa pielgrzymka szlakiem Bitwy Warszawskiej
-
Dojechali rowerami na Przylądek Północny – Nordkapp!!!
-
Procesja bobolańska na motocyklach
-
Biskup z pielgrzymami na jednej łodzi w deszczu i upale
-
Przeszli 450 kilometrów i zdobyli Jasną Górę
-
Pielgrzymka z Łomży pod Krzyż na Giewoncie
-
Pielgrzymka ufających Matce Bożej Hodyszewskiej
-
Łomżyniacy na 36. Pielgrzymce Apostolstwa Trzeźwości
-
Słoneczne Wakacje z Panem Bogiem i tu, i tam...
-
Pielgrzymka rowerowa do Augustowa