Pielgrzymka ufających Matce Bożej Hodyszewskiej
Pielgrzymi z parafii pw. św. Andrzeja Boboli w Łomży wybrali się w piątek rano, aby w południe w niedzielę dotrzeć do sanktuarium Matki Boskiej Hodyszewskiej. Przed nimi 93 kilometry wędrówki z pieśnią raz pobożną, raz zabawną, z modlitwą na ustach i z intencjami ukrytymi na dnie serca. 102 pątników wędruje dziarsko w słońcu pielgrzymim szlakiem. Tylko najmłodszy Hubert Dąbrowski, który za miesiąc kończy dwa latka, znakomitą większość trzydniowej peregrynacji spędzi w wózku z daszkiem. - Idę w pielgrzymce z Łomży do Hodyszewa za małego Huberta - szepce mama Joanna Dąbrowska (lat 37). - Do Matki Boskiej z dziękczynieniem... Za dar szczęśliwego macierzyństwa...
Ewelina Dąbrowska ma 24 lata. Absolwentka wydziału zarządzania finansami w jednej z uczelni stołecznych dzielnie pcha przed sobą wózek z drzemiącym kuzynem. - Po siedmiu latach wróciłam na pątniczy szlak do Hodyszewa, pokonany za namową mamy. Teraz wróciłam z własnej potrzeby...
XII Łomżyńska Piesza Pielgrzymka do Hodyszewa
Siedem lat temu mama Beata Dąbrowska (42 l. ) zachęcała córkę, że na pielgrzymce spotka fajnych i ciekawych ludzi. Dzisiaj córka ma inne motywy. - Przeżyłam poważny wypadek samochodowy... Nie każdemu się to udaje... - tłumaczy po chwili namysłu. - Tak, mogłabym dziękować za ocalenie Matce Bożej Pięknej Miłości w łomżyńskiej Katedrze, ale... Ale w trasie jest więcej czasu, aby móc się skupić na modlitwie, zastanowić nad własnym życiem... I nad tym, czego naprawdę potrzebuję...
Absolwentce zarządzania finansami towarzyszą także młodsza, 17-letnia siostra Paulina i 11-letni kuzyn Adrian, który z pątnikami wybrał się z braku lepszego pomysłu na spędzenie wolnego czasu. - To, co w pracy i co w domu, to wieczna gonitwa – dodaje Beata Dąbrowska. - Jest czas na oddech. Milena Wykowska ma lat 20, wstała o szóstej rano, dlatego po smacznej zupce warzywnej sen przy stoliku w GOK-u trochę ją morzy. Położyła ręce pod głowę i drzemie. Posiliły się również siedzące przy starszej koleżance czternastoipółlatki: krewna Ania Wykowska i Magda Niewińska. Obie są w dobrych humorach: nogi ich nie bolą, upał nie męczy, senność nie doskwiera. - Na tej pielgrzymce jest fajna atmosfera – przyjmuje zaproszenie do rozmowy Ania. - W repertuarze grupy jest dużo poważnych piosenek, ale nie brak wesołych i śmiesznych. Zapomina się o zmęczeniu i o bólu nóg...
- Wyjście z pielgrzymką to inna forma wysiłku od tego na co dzień, który można poświęcić Bogu – wyrywa się z drzemki Milena. - Myślę, że każdy z nas wierzy, że taka marszruta coś zmieni w jego życiu. A co w moim...? W moim przypadku jest to związane z ogarnięciem się życiowym. Bardzo się zmieniłam przez te lata, kiedy byłam w wieku Ani i Magdy. Potrzebuję więcej samodyscypliny, więcej zorganizowania siebie, refleksji nad swym postępowaniem. Czy dam radę? Nie każdy myśli, że da radę pokonać prawie 100-kilometrowy szlak w niecałe trzy dni. Ja już wiem, że go pokonam.
„Jezus nas powołuje w każdym miejscu i czasie...”
Takim dzielnym piechurkom i piechurom Renata Wiśniewska, katechetka Szkoły Podstawowej w Pniewie, przygląda się 12 lat, od początku pielgrzymki z Łomży do Hodyszewa. - Przyłączałyśmy się czasem choć kawałek drogi, nasze dzieci się przyłączały do pielgrzymów, młodzieżówka OSP... – wspomina jak z bicza strzelone lata, gdy w Gminnym Ośrodku Kultury częstowała z kotłów zupą, jaką przygotowały z nią sołtyska Anita Witczak, dyrektorka SP Hanna Wichorowska i nauczycielka Małgorzata Dobrzyńska. - Powierzaliśmy pątnikom prywatne i rodzinne intencje. Jakie...? O opiekę Matki Bożej. Mnie jest potrzebna, wtedy nie jestem sama, w każdym, najtrudniejszym momencie... Pojawia się za sprawą wstawiennictwa Matki Bożej wewnętrzna siła, gdy w życiu nie jest mi łatwo.
Wędrowali pielgrzymi ze śpiewem pobożnym na ustach i prośbą w sercu do Pani Podlasia „wzdłuż rzeki Narew przez Starą Łomżę, Siemień, Pniewo, Gać...” - jak pisała 10 lat temu „Niedziela”. Tę trasę zna jak pacierz na pamięć inicjator pielgrzymowania ks. proboszcz Andrzej Popielski, który z rana odprawił mszę św. i doprowadził grupę do Kołaków Kościelnych na nocleg; drugi w Nowych Piekutach. - Głoszę w drodze trzy konferencje z pytaniami do pątników, na przykład, czy wierzą, że Bóg do nich mówi każdego dnia... – wyjawia ksiądz. - W każdym miejscu i czasie, bez względu na wiek, wykształcenie czy liczbę kart bankomatowych, Jezus nas powołuje, jak św. Mateusza, celnika zbierającego podatki... Jesteśmy wdzięczni tym, którzy przyjmują na nocleg i modlimy się za nich...
Hodyszewo to wieś na południowy zachód od Brańska, gdzie bagaże ponad 100 pątników w drodze do Matki Bożej Hodyszewskiej wozi od 12 lat Zbigniew Wykowski. A ponieważ kult maryjny sięga tam aż XVII wieku, więc 49-letni kierowca na swoje osiągnięcia transportowe patrzy skromnie. Tak jak pątnicy będzie modlił się przed łaskami słynącym wizerunkiem w niedzielę. W samo południe.
Mirosław R. Derewońko