Marsz dla Ofiar Niemieckich Zbrodni w Jedwabnem
Z centrum Jedwabnego do oddalonego o około kilometr lasu przestrzelskiego przeszedł Marsz dla Ofiar Niemieckich Zbrodni. Zorganizowane po raz pierwszy przez Stowarzyszenie Wizna 1939 wydarzenie zgromadziło około 20-30 osób. „Jesteśmy tu po to, by oddać hołd pomordowanym Polakom” - mówił na miejscu stracenia prezes Dariusz Szymanowski.
W dzień uroczystości rocznicowych mordu Żydów w Jedwabnem, półtorej godziny wcześniej, Stowarzyszenie Wizna 1939 zorganizowało Marsz dla Ofiar Niemieckich Zbrodni.
- Dla nas to wspólny mianownik zbrodni niemieckich – tłumaczy wybór daty Marcin Sochoń wiceprezes i rzecznik Stowarzyszenia „Wizna 1939“.
Z centralnego placu Jedwabnego kilkadziesiąt osób w skupieniu, odmawiając różaniec prowadzony przez ks. Marcina Sobiecha, proboszcz Parafii Trójcy Przenajświętszej w Burzynie, przeszło do lasu przestrzelskiego. Tu podczas dwóch ekshumacji Stowarzyszenie wydobyło szczątki 15 ofiar. To Polacy, mieszkańcy okolicznych miejscowości, którzy zostali zamordowani przez niemieckiego okupanta.
- 800 metrów w linii prostej było stąd do posterunku niemieckiej żandarmerii – mówił stojąc na miejscu prac prezes Stowarzyszenia Wizna 1939. - Tam najpierw katowano Polaków, potem przywożono ich tutaj i mordowano. Te dwa krzyże, które tutaj widzicie znaczą miejsca, w których odnaleźliśmy szczątki Polaków.
Przypomniał, że pod jednym z nich na prośbę rodziny szukano dwóch mężczyzn, a znaleziono szczątki 11 ofiar. Pod drugim ekshumowano szczątki dwóch małżeństw Mościckich i Bronakowskich. We wszystkich przypadkach badania antropologiczne potwierdziły brutalność mordu.
- W tym czasie do tego lasu wywożono Polaków w inne miejsca. Nie wiemy gdzie. Tak naprawdę tych krzyży znaczących mogiły, znaczący doły śmierci będzie tu z całą pewnością więcej – mówił Dariusz Szymanowski.
Przypomniał historię jednego z ekshumowanych, którego postawa wpłynęła na poniedziałkowy marsz.
- To nie przypadek, że odmawiano różaniec – wyjaśniał Dariusz Szymanowski. – Najpierw skatowano ich na posterunku żandarmerii. Mieli połamane kości i myśmy to stwierdzili na podstawie badań. Kiedy ich prowadzono tutaj do lasu przestrzelskiego Franciszek Mościcki ściskał w ręku różaniec i się modlił. To opowiadali mieszkańcy, to jest udokumentowane. Kiedy przeprowadzaliśmy ekshumację w tym miejscu, to znaleźliśmy szczątki mężczyzny, który ściskał różaniec.
Zdaniem prezesa Szymanowskiego w tym lesie śmierci, jak zaczyna się go nazywać, jest jeszcze wiele takich dołów, w których spoczywają szczątki pomordowanych Polaków. Deklarował, że kilka lokalizacji jest znanych i Stowarzyszenie Wizna 1939 będzie starało się dokończyć dzieła.
Na miejscu straceń rodziny ofiar złożyły kwiaty.
Kolejni pomordowani przez Niemców w Lesie Przestrzelskim spoczną w „uświęconej ziemi”
Chcą znaleźć mogiły partyzantów z czasów II wojny światowej - wykorzystują do tego skanery 3D
Ekshumacja pod Jedwabnem odsłoniła brutalność