Las śmierci, las historii
Szczątki kolejnych 11 osób pomordowanych przez hitlerowców odnaleźli w Lesie Przestrzelskim członkowie stowarzyszenia Wizna 1939. Zaledwie kilka metrów obok, w czerwcu 2021 roku, ekshumowano szczątki Anny i Józefa Bronakowskich oraz Władysławy i Franciszka Mościckich, cywilnych ofiar nazistowskiej okupacji. Nasuwa się pytanie, ile jeszcze ofiar wojennej zawieruchy skrywa niewielki las między Jedwabnem a Przestrzelami?
W sobotni jesienny poranek, w środku niewielkiego zagajnika nazywanym Lasem Przestrzelskim, kilkanaście osób odkopuje kwaterę. Na prośbę członków rodziny, szukają szczątków dwóch mężczyzn, którzy mają gdzieś tu leżeć.
- Ojca ojciec czyli dziadek i najmłodszy brat – mówi starszy mężczyzna, który w skupieniu przygląda się pracy członków Stowarzyszenia Wizna 1939 i żołnierzy Obrony Terytorialnej. - Jako nastolatek chodziłem tam na róg – wskazuje skraj Lasu Przestrzelskiego.
Wolontariusze kopią w środku lasu, na płaskim w tym miejscu terenie, obok metalowego małego krzyża, wykonanego z kątownika. Zaledwie kilka metrów dalej stoi duży na kilka metrów czarny metalowy krzyż z wyciętym w arkuszu blachy napisie: „Miejsce uświęcone krwią 2. polskich małżeństw zamordowanych przez Niemców 11.08.1943 r. Ekshumacji dokonało Stowarzyszenie „Wizna 1939” 12.06.2021 r.” To było miejsce ukrycia przez hitlerowców zwłok cywilów, którzy pomagali partyzantom.
- Analizowaliśmy m.in. postanowienie prokuratora IPN z 2003 roku, bo tam są wymienione osoby z imienia i nazwiska, które zostały zamordowane w Lesie Przestrzelskim. Wymienieni są Józef i Antonii Kossakowscy i stąd zakładaliśmy, że oni tutaj są – mówi Dariusz Szymanowski, prezes Stowarzyszenia Wizna 1939.
W wyznaczonej do przekopania kwaterze w jednym z rogów, około metra pod ziemią natrafiono na pierwsze ślady, podeszwy butów i kości. Kwatera się rozrasta, a usuwana delikatnie ziemia odsłania kolejne szczegóły i kolejne fragmenty ludzkich szkieletów, 4... 6… 9 osób aż do 11. Prowadzący wykopaliska skrupulatnie rejestrują odnalezione artefakty. Przy ofiarach znaleziono srebrne medaliki, fragmenty odzieży (guziki) i obuwia. W jednym miejscu wystające buty wskazują na dwie osoby dorosłe, ale spod nich widać jeszcze fragment mniejszego buta.
- Szczątki zostały wrzucone bezładnie, jednego człowieka na drugiego, bez przemyślanego układu – tłumaczy makabryczny obraz antropolog Urszula Okularczyk. - Na pewno jest jeden nastolatek, jak my to nazywamy osoba niedorosła. Reszta to ludzie starsi. Widać, że są to osoby cywilne, a nie żołnierze. Mają ręce związane z tyłu czymś organicznym np. sznurkiem – wskazuje.
- Jestem zaskoczony tym dzisiejszym odkryciem. Tak naprawdę nastawialiśmy się na odnalezienie ojca z synem – mówi Dariusz Szymanowski.
Być może są oni wśród tych ofiar, ale pewność mają dać dopiero badania genetyczne, które zostaną wykonane po ekshumacji.
- Kolejna zbiorowa mogiła ofiar zbrodni niemieckiej w lesie pod Przestrzelami. Wykopaliska prowadzone są w trybie poszukiwawczym - wyjaśnia Marcin Sochoń, wiceprezes Stowarzyszenia „Wizna 1939”. - Wcześniej prowadzona jest analiza dokumentów, zeznania świadkowie, georadar, badanie specjalistycznymi urządzeniami, ale zawsze kończy się poszukiwaniami i ewentualną ekshumacją. Tych ludzi trzeba odnaleźć i z honorami pochować w uświęconej ziemi. Nie możemy ich zostawić w lesie. Zbrodnia niemiecka i sprawstwo to jedno, a upamiętnienie i godne pochowanie to drugie.
Co skrywa Las Przestrzelski
Wykonane zdjęcia lidarowe zdaniem archeologa Ryszarda Cendrowskiego wskazują, że w kilku, 7-8 miejscach Lasu Przestrzelskiego, mogą być mogiły. Co ciekawe, urządzenie nie wskazało miejsca, w którym prowadzone są prace i odnalezione szczątki 11 osób.
Las Przestrzelski poorany jest okopami, transzejami i dołami po ziemiankach z czasów I wojny światowej. Tu trwały zacięte walki między nacierającymi Prusami i wycofującymi się Sowietami. Ich wyraźne ślady zachowały się do dziś co Lasem historii określa archeolog Ryszard Cendrowski.
W odległości 10 metrów od prac archeologicznych na drzewie, na wysokości prawie 2 metrów Pani Anna, w pewnym sensie kustoszka tego miejsca, wskazuje na niewielki krzyż jakby wyrzeźbiony w korze drzewa. Czy to niemy znak innego grobu, czy biologia drzew? Swoją drogą trudno mówić o grobie, kiedy ciała wrzucane są do dołu bez szacunku.
- Niemcy byli praktyczni – stwierdza Dariusz Szymanowski. - W tym przypadku wykorzystali istniejący okop, może go poprawili, ale to do niego wrzucono zamordowanych.
Układ przebiegającego obok umocnienia z pierwszej wojny światowej to potwierdza. W miejscu ekshumacji teren jest wyrównany, płaski, a tuż obok, zaledwie kilka metrów, widać ciągnące się nienaturalne zagłębienie. Korzystając z dostępnych w internecie map można zobaczyć ile takich zagłębień kryje ten las.
Wiadomo, że w nieodległym Jedwabnem hitlerowcy brutalnie przesłuchiwali miejscową ludność. Na posterunku katowano aresztantów za prawdziwe lub wymyślone winy pomocy partyzantom. Część z nich nie przeżyła, a ciała wrzucano do będących „pod ręką” dołów. Ci z nich co przeżyli, jak chociażby rodziny Mościckich i Bronakowski, mogła być mordowana już nad dołem.
W przypadku Kossakowskich, to rodzinna walka o ziemię doprowadziła do zbrodni. Z opowieści wnuka wynika, że dwóch szwagrów walczyło między sobą o ziemię i jeden z nich na początku 1941 roku doniósł na drugiego do Niemców. Ten, na którego doniesiono, w czasie I wojny światowej miał służyć w rosyjskim wojsku. Być może umiejętność posługiwania się bronią była dla Niemców obciążająca, więc z najmłodszym, niespełna 18-letnim synem został zabrany na posterunek w Jedwabnem. Okoliczności zdarzenia są przedmiotem badań prokuratora z IPN.
Starszy dziś mężczyzna, wnuk, chciałby ustalić miejsce gdzie znajdują się ich kości i pochować „żeby nie leżeli w lesie”.
Prezes Stowarzyszenia Wizna 1939 Dariusz Szymanowski zwraca się do mieszkańców okolic Jedwabnego, którzy podczas wojny stracili bliskich, a nieznane jest miejsce ich spoczynku, aby zgłaszali się i zostawiali swój materiał genetyczny. Być może wśród odnalezionych szczątków są ich bliscy. Pozwoli to Stowarzyszeniu współpracującemu z Uniwersytetem Medycznym w Szczecinie, który przeprowadza badania genetyczne i laboratorium kryminalistyki Żandarmerii Wojskowej, ustalić personalia odnalezionych.
Teraz znalezione szczątki, artefakty, zostaną poddane analizie, a wnioski podane do publicznej wiadomości. Być może dowiemy się jak zginęli i przede wszystkim otrzymają imiona i nazwiska. Ważne, aby ekshumowane szczątki mogły spocząć w uświęconej ziemi, najlepiej w otoczeniu pamięci rodzin.