„Oddali swoje życie za Polskę”
- Nasze rodziny Mościckich i Bronakowskich czekały 78 długich lat, aby ekshumować i z szacunkiem pochować naszych przodków. Dzisiejszy dzień jest dla nas bardzo ważnym wydarzeniem, ponieważ następuje uporządkowanie i zamknięcie pewnej karty pokoleniowej naszych rodzin – mówiła w imieniu rodziny Ewa Jarząbek, córka Sabiny Wysockiej, wnuczka Władysławy i Franciszka Mościckich.
Cztery trumienki, w których złożono ekshumowane szczątki: Władysława i Franciszka Mościckich oraz Anny i Józefa Bronakowskich, spoczęły w sobotę 12 lutego 2022 roku w grobie na cmentarzu w Jedwabnem. Mszę świętą odprawił i homilię wygłosił ordynariusz diecezji łomżyńskiej bp Janusz Stepnowski. Na platformie pojazdu wojskowego w asyście wojska, trumny zamordowanych 11 sierpnia 1943 roku cywilnych bohaterów odprowadzili licznie przybyli mieszkańcy Jedwabnego, goście i rodzina.
O ważnym dniu mówił Dariusz Szymanowski, prezes Stowarzyszenia Wizna 1939, które to na prośbę rodziny podjęło się odnalezienia szczątków i ich ekshumacji.
- Żegnamy bohaterów, ważnych Polaków, którzy jako ludność cywilna przysłużyli się ojczyźnie, a poprzez swoją śmierć ocalili od śmierci innych żołnierzy polskiego państwa podziemnego. Być może uchronili wieś od spalenia i wymordowania ich mieszkańców. Władysława i Franciszek Mościccy, Anna i Józef Bronakowscy nie ugięli się przed najcięższymi torturami i katuszami. Znieśli męczarnie i poświęcili życie, a jednak nie zdradzili. Ludzie silni w wierze, gotowi do poświęceń, niosący pomoc innym. Niezłomni jak stal. Tacy byli wasi sąsiedzi - mówił z lektorium kościoła w Jedwabnem towarzyszącym w ostatniej drodze Szymanowski.
Biskup Janusz w słowie wygłoszonym zgromadzonym na mszy pogrzebowej postawił Bronakowskich i Mościckich jako wzór postawy chrześcijańskiej w jakże trudnych czasach.
- Dzielili się tym co zostało im dane, bo mieli wdrukowane w ich sercu ten etos Polaka, etos Chrześcijanina – mówił hierarcha. - W czasie biedy i nędzy potrafili dzielić się z tymi, którzy walczyli o naszą wolność, mając świadomość, że ta kromka mogła być wyrokiem śmierci. (…) To chrześcijanie, którzy odczytali w pełni ich powołanie – tłumaczył biskup Janusz, dodając, że chrześcijanami były zapewne te osoby, które do nich strzelały, którzy wykonywali wyrok na tych bezbronnych ludziach. - To chrześcijanie, którzy byli przesiąknięci innym duchem, inną ideologią, w której miejsca dla Boga nie było. A jeżeli w sercu człowieka zabraknie miejsca dla Boga, to zabraknie miejsca też i dla człowieka. Jeśli człowiek straci szacunek dla Boga, to straci szacunek dla drugiego człowieka, a w końcu do samego siebie – podkreślał biskup. - Dla nas, moi drodzy, te 4 trumny to największe świadectwo, a dla chrześcijanina tym największym świadectwem to jak Chrystus oddał życie za każdego z nas. Tak i oni oddali swoje życie i za Polskę, ale też za drugiego brata. Oddali swoje życie za wiarę.
Podczas uroczystości pogrzebowych Dariusz Szymanowski przekazał Sabinie Wysockiej, córce Mościckich różaniec, który ojciec Franciszek Mościcki miał ściśnięty w ręku, gdy odnaleziono Jego szczątki w leśnej jamie.
Uroczystość pogrzebowa zgromadziła liczne grono tych, którzy chcieli oddać hołd zamordowanym. W uroczystościach uczestniczył m.in.: wiceminister Edukacji i Nauki Dariusz Piontkowski, senator RP Marek Komorowski, wicemarszałek województwa podlaskiego Marek Olbryś, zastępca starosty łomżyńskiego Maria Dziekońska i gospodarz terenu burmistrz Jedwabnego Adam Niebrzydowski.
- Mamy obowiązek pamiętać o tych, którzy w godzinie próby wiedzieli czym jest patriotyzm, nie tylko ten deklarowany, ale także wyrażany w czynach. Nawet jak groziło to utratą życia, nawet jak groziło to represjami wobec rodziny – podkreślał wiceminister edukacji i nauki Dariusz Piontkowski. - Chcemy, aby dobre postawy dobrych chrześcijan, dobrych Polaków były ciągle kontynuowane, abyśmy my, nasze dzieci i nasze wnuki dokonywali właściwych wyborów.
W słoneczny 12 dzień lutego 2022 roku po ponad 78 latach trumny cywilnych bohaterów spoczęły w „godnym miejscu” na cmentarzu w Jedwabnem, „gdzie spoczywają ich przodkowie”.
O ekshumacji i wspomnieniu córki Sabiny z domu Mościckiej można przeczytać we wcześniejszej relacji.
Śledztwo Stowarzyszenia Wizna 1939
Stowarzyszenie Wizna 1939 na specjalnie zwołanej konferencji przed uroczystościami, z udziałem specjalistów, prezesa Dariusza Szymanowskiego i burmistrza Adama Niebrzydowskiego, przedstawiło wyniki badań. Kpt. Marcin Sochoń z Centrum Szkolenia Łączności i Informatyki w Zegrzu, wiceprezes i rzecznik Stowarzyszenia w sposób jednoznaczny stwierdził, że 11 sierpnia 1943 roku funkcjonariusze żandarmerii niemieckiej zamordowali dwie polskie rodziny: Władysławę i Franciszka Mościckich oraz Annę i Józefa Bronakowskich. Tych ludzi najpierw przetrzymywano na posterunku żandarmerii w Jedwabnem, gdzie byli bici, katowani, a następnie przeprowadzeni do Lasu Przestrzelskiego, gdzie zginęli.
- Ponad wszelką wątpliwość udowodniliśmy, poprzez dowody zbrodni, że jest to zbrodnia niemiecka. Znane są częściowo personalia żandarmów, którzy uczestniczyli w tej zbrodni – ogłosił kpt. Marcin Sochoń. Wskazał, że w zbrodni nie tylko tej, uczestniczył żandarm Bardoń, który przyjechał do Jedwabnego przed wojną. Po wojnie został skazany i odsiadywał wieloletnie więzienie, gdzie zmarł. Powołując się na śledztwo IPN dodawał, że innych nie odnaleziono, przez co nie można było ich ukarać. Dariusz Szymanowski dodawał natomiast, że w lesie ofiary dobijał niejaki „Peter”.
- W badaniu opieramy się na trzech filarach – mówił kpt. Sochoń. - Pierwszy to przekazy świadków, drugi dokumenty i tu oparliśmy się na śledztwie IPN, a końcowym etapem powinno być poszukiwanie. Ekshumacja spowodowała, że odnaleźliśmy właśnie te dowody zbrodni. W większości przypadków są to łuski i pociski broni długiej – 7,92 mm systemu Mauser i krótkiej. Polacy, co wiemy z przekazów, byli kilometr przeprowadzeni do Lasu Przestrzelskiego. Tam wcześniej przygotowany był wkop, bo nie można mówić, że to była mogiła.
Antropolog Urszula Okularczyk w sposób precyzyjny wskazała, że „przyczyną śmierci w każdym przypadku był postrzał w tył głowy. Oprócz tego widać było ślady po torach pocisków odznaczone zarówno na kręgosłupie jak i na kościach biodrowych”. Organizatorzy w specjalnie przygotowanej ramce prezentowali znalezione na miejscu w lesie łuski i pociski.
- W jednym przypadku widać było, że jedna z kości ramiennych u jednej z pań została roztrzaskana przez pocisk. Dopiero po złożeniu tej kości uwidocznił się otwór po pocisku. Osoby te zostały zamordowane tuż nad tym grobem i bezładnie, bez żadnego szacunku wrzucono ich ciała do ziemi – opisywała antropolog.
Mjr Bartosz Kleczyński kierownik Zakładu Biometryki i Identyfikacji Osób Laboratorium Kryminalistycznego Żandarmerii Wojskowej w Mińsku Mazowieckim, tłumaczył, że Jego praca polegała na trójwymiarowym odtworzenia miejsca zbrodni, głębokości i jak te szczątki były ułożone.
- Za pomocą fotogrametrii odtworzyliśmy czaszki osób poległych. Uzyskaliśmy metryczne modele czaszek z dokładnym pokazaniem ich ułożenia i uszczerbku jakie doznali – przybliżał specjalista. Niestety tylko dwie z tych czaszek były w takim stanie, który pozwalał na precyzyjną i rzetelną rekonstrukcję wizerunku. Jeden przedstawia kobietę drugi mężczyznę.
Owoce tych prac mają one zostać przekazane Stowarzyszeniu, a następnie rodzinie.
Ciała były przysypane grubą warstwą ziemi. Podczas ekshumacji na głębokości 1,2 m pojawił się pierwszy fragment skórzanego buta, a poniżej w sposób nieuporządkowany odnaleziono pozostałe szczątki. Jednoznacznie potwierdzono, że jest to dół, do którego wrzucono 4 ofiary zamordowane, rozstrzelane.
- Katują mnie, biją, a ja nie mogę nikogo wydać – przypomniał Dariusz Szymanowski ostatnie słowa Józefa Bronakowskiego, które miał powiedzieć synowi Wacławowi przez okienko w areszcie. - Zobacz co ze mną robią, katowany jestem, a nikogo wydać nie mogę.
Zdaniem Szymanowskiego wiele wskazuje na współpracę z państwem podziemnym i przytacza wiele wspomnień 94-letniej dziś Sabiny Wysockiej. Jako piętnastoletnia dziewczyna pamiętała, że w domu zawsze było pełno mężczyzn. Jak przychodzili, rodzice kazali dzieciom wychodzić. Wspominała jak nosiła jedzenie na skraj lasu i dawała mężczyźnie, którzy „przyjechał z Warszawy”. Robiła to wielokrotnie, zawsze w to samo miejsce. Innym razem w dziesiątku na polu znalazła lampy, a chodzi prawdopodobnie o radiostację, czy broń znalezioną przez syna sąsiada nieopodal domu.
Jedwabne doświadczone wojną
- Osoby oddały życie za wolną Polskę, bo wspierały podziemie – podsumował Adam Niebrzydowski burmistrz Jedwabnego.
Kilometr od Jedwabnego rośnie Las Przestrzelski, miejsce egzekucji niemieckich od 26 czerwca 1941 roku do końca 1944 roku.
- Z przekazów naszych rodziców, dziadków wiemy, że w tym lesie mogło dojść do zamordowania nawet 30 osób z terenu naszej gminy – mówił Niebrzydowski - Te miejsce dla nas jest bardzo szczególnym, wręcz miejscem świętym.
Burmistrz Jedwabnego i entuzjasta historii wskazuje jaki był obraz II wojny światowej na Ziemi Jedwabieńskiej. Przypomniał atmosferę śmierci jaka towarzyszyła okupacji oprawców hitlerowskich, a także sowieckich. 24 września 1939 roku przyszli do Jedwabnego sowieci i do ostatnich dni ich pobytu mordowali „naszych ojców, dziadków”. Niebrzydowski stwierdza na podstawie badań, że około 500 osób było aresztowanych i wywiezionych na Syberię. „Później przyszła okupacja niemiecka też drastyczna i okrutna”.
Koresponduje to ze słowami Ewy Jarząbek, córki Sabiny Wysockiej, która nad trumnami zamordowanych przodków mówiła „Dla Jedwabnego i okolic otwarta została nowa karta, na której należy zapisać, pokazać Polakom i poinformować cały świat o tym, w jakim terrorze i strachu mieszkańcy tych ziem żyli w latach 1939 – 45. Ile osób zostało rozstrzelanych w lasach, zagajnikach i na polach. Nie sypano mogił, ziemię plantowano, a rodziny po wojnie nie wiedziały gdzie leżą ich bliscy – mówiła ze łzami w oczach. - Gdy karta zostanie zapisana, a tragedia mieszkańców Jedwabnego i okolic zostanie pokazana światu, to wówczas śmierć czwórki tych młodych osób będzie miała sens.
Stowarzyszenie Wizna 1939, czekamy na sygnały i informacje. Wiele ludzi w Polsce jeszcze nie chce mówić i się waha. Może po tym wszystkim będą chcieli powiedzieć nam więcej, zechcą przekazać nam kolejne informacje - zachęca kpt. Marcin Sochoń. - Zapraszamy do kontaktu ze Stowarzyszeniem Wizna 1939. Na stronie internetowej są nasze namiary.