Doktor Kudyba: "Postanowiłem zostać siedemdziesięciolatkiem"
Wielu ludzi traktuje swój dzień urodzin jako jeden z wielu w kalendarzu, gdy akurat to oni przyszli na świat. Ale ludzie wyjątkowi nadają rocznicy charakter środowiskowy, jak uczynił to dr Emilian Kudyba. Barwna postać Doktora Kudyby związała się z Łomżą 42 lata temu i jest świetnie znana w kręgach lekarzy weterynarii, jako że był zastępcą powiatowego lekarza weterynarii w Łomży. 5 lat temu świętował 40 lat pracy, zaś w niedzielę zaprosił nie tylko swoje środowisko na 70. urodziny.
Doktora Kudybę zawsze widać z daleka, z racji słusznego wzrostu i promiennego uśmiechu, jakim szczodrze obdarza ludzi, bez względu na poglądy polityczne i przekonania światopoglądowe. Jego kariera z charakteru lokalnego zyskała rok po roku wymiar regionalny, krajowy i międzynarodowy od 1993 r. Pan Doktor aktywnie zadziałał w dziedzinie ważnej dla bezpieczeństwa i samopoczucia Polaków i Europejczyków: w zakresie higieny żywności, by była zdrowa. Współorganizował liczne konferencje ogólnopolskie i międzynarodowe dla lekarzy weterynarii całej Europy, w tym szkolenia i wizyty studyjne. Opiniował akty prawne i analizy, dzieląc się wiedzą i cennymi doświadczeniami, za co został doceniony również przez prezydenta RP Andrzeja Dudę Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Doktor Kudyba to postać kolorowa i nietuzinkowa, radosny bywalec wydarzeń kulturalnych, wernisaży i koncertów. To autor zapadających w pamięci wystąpień, które wygłaszał piękną polszczyzną, ze spiżową powagą Sokratesa, subtelną ironią Stańczyka i ciepłą serdecznością Łomżyniaka (od 1980 r., bo tu się zakochał). Na 70. urodziny do Domu Studenta Rubikon przybyli zacni goście, m.in.: prof. dr hab. Włodzimierz Kluciński - były rektor SGGW w Warszawie, Marek Pirsztuk - były główny lekarz weterynarii i powiatowy lekarz weterynarii w Augustowie, Andrzej Czerniawski - dyrektor Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Białymstoku, Barbara Szczęsna - były powiatowy lekarz weterynarii w Łomży i jej następca dr Marian Czerski (jego zastępcą przez 8 lat do emerytury był dr Kudyba). Goście wygłosili krótsze i dłuższe laudacje o Jubilacie. Koncert dało trio BioAcoustic: Żaklina Olchowik - skrzypce, Michał Olchowik - akordeon, Marcin Jadczak - instrumenty perkusyjne. Publikujemy przemowę Doktora Emiliana Kudyby z okazji 70. urodzin.
Posiadanie leciwych rówieśników
Żyjemy w niezwykłych czasach. Na naszych oczach zachodzą zmiany, które jeszcze niedawno nie mieściły się w głowie. Nie mówię przy tym ani o zmianach w uzębieniu, ani o zmianach skórnych... Któż z nas mógł przypuszczać, że nadejdą dni, gdy rówieśnicy staną się ludźmi po sześćdziesiątce? Nie muszę dodawać, że jeszcze niedawno było zupełnie inaczej i że fakt posiadania leciwych rówieśników napawa mnie niepokojem. Ów niepokój dotyczy samego języka i zmiany sensu słów, które nie tak dawno znaczyły coś zupełnie innego. Mam na myśli samo słowo „rówieśnik”. Nie tak dawno oznaczało ono przecież kogoś młodego - kolegę lub koleżankę ze szkoły średniej, lub – w najgorszym razie – ze studiów. Dziś jego sens został radykalnie zmanipulowany. Jak pogodzić się z faktem, że coraz więcej naszych rówieśników to ludzie, o których nie powie się, że są młodzi..?
„Stary człowiek nie może”
Przychodzi też do głowy pytanie o wiele bardziej kłopotliwe. Jeśli naszych rówieśników nie można określić mianem młodych, to czy oznacza to, że trzeba użyć wobec nich trudnego do wymówienia słowa „starzy”? A zresztą: co w ogóle znaczy słowo „stary”? Takie pytanie nie przyszłoby mi do głowy, gdyby nie ostatnia wizyta w księgarni. Nie zapamiętałbym jej, gdyby młody człowiek, który stał przede mną przy ladzie, nie poprosił o książkę „Stary człowiek nie może”. Prośba ta zwróciła moją baczną uwagę, bo wydała mi się prowokacyjna, a nawet niegrzeczna. Pani za ladą znajdowała się już bowiem w wieku przedemerytalnym. Tym bardziej więc zdziwiła mnie jej reakcja! Zamiast słusznie zganić licealistę za impertynencję, z uśmiechem podeszła do jednej z półek i podała mu niewielką książkę. - Zapamiętaj - powiedziała, nie przestając się uśmiechać - tytuł brzmi: „Stary człowiek i morze”. Powtórz: „Stary człowiek i morze”… Przyszło mi do głowy, że i ja kupię sobie tę książkę, okazało się jednak, że chłopiec dostał ostatni egzemplarz, ale mogę złożyć zamówienie.
Zrobiłem to, nie chcąc jednak odchodzić z pustymi rękoma, poprosiłem panią o coś w podobnym duchu i wróciłem do domu z tomem, opatrzonym wiele mówiącym tytułem „Ważna zmiana”.
Zmiana przyszłości w przeszłość
Jak wkrótce się przekonałem, autor erudycyjnego eseju dowodził, że jedną z najważniejszych zmian w naszym życiu jest zmiana przyszłości w przeszłość. Pisał, że jeszcze nie tak dawno w naszym życiu nie było aż tak dużo przeszłości jak teraz. Że obecnie nie tylko pierwsza randka, pierwsza podróż własnym samochodem, pierwsza praca i tak dalej, ale w ogóle wszystko, co w naszym życiu ważne, wcale nie należy do teraźniejszości, ale do przeszłości. Pisał też, że proces ten jest bardzo pozytywny, bo to, co należy do przeszłości, nie musi być przedmiotem naszych starań i obaw. Co więcej: może stać się przedmiotem wspomnień, a wspominanie może być niezwykle przyjemne.
Czym ono jest? Jak się dowiedziałem z rzeczonej publikacji, wspominanie jest drugim imieniem wdzięczności, dlatego też najlepiej wspomina się w gronie tych, z którymi łączy nas część naszej przeszłości. Drodzy Państwo, przecież to prawda, że kawałek czasu przeszliśmy razem i trudno mi w tej chwili nie podziękować Wam za to… Wiem, że nie zdołam moją wdzięcznością objąć was wszystkich tak mocno, jak bym tego pragnął, niech więc mi wolno będzie przynajmniej powiedzieć, że dziękuję Wam wszystkim po prostu za to, że jesteście…
Status sześćdziesięciolatka uległ umasowieniu
To ostatnie zdanie zabrzmiało mało konkretnie, więc znów muszę wrócić do moich niepokojów. Oprócz słowa „rówieśnik”, niepokoi mnie bowiem także słowo „sześćdziesięciolatek”. Wszyscy pamiętamy przecież, że całkiem niedawno ludźmi po sześćdziesiątce zostawali tylko nieliczni i tylko ci, których cechowało szczególne dostojeństwo – nasi dziadkowie, potem rodzice, wujowie, ciocie oraz szefowie w pracy. Tymczasem informacje, jakie docierają do mnie w ostatnich latach, nie pozostawiają wątpliwości, że status sześćdziesięciolatka uległ umasowieniu. Na skutek demokratyzacji naszego życia, a zwłaszcza na skutek demokratyzacji czasu, odpowiedni wiek stał się czymś powszechnie dostępnym. Skutki tego procesu widzimy gołym okiem: coraz częściej można odnieść wrażenie, że ludźmi po sześćdziesiątce mogą zostać niemal wszyscy. Co więcej: że zostają nimi niejako z automatu, by nie powiedzieć – na skutek przypadku.
"Starość to jedyny sposób na długie życie"
Czy wobec takiego upadku statusu sześćdziesięciolatka nie należy podjąć zdecydowanych działań? Warto pokusić się o to, co biznesmeni nazywają „ucieczką do przodu”. Nie mówię o rozwiązaniach systemowych. Te zostawmy ZUS-owi. Mówię o rozwiązaniach indywidualnych. Nie wiem, jakie jest Państwa zdanie w tej sprawie, ale jeśli chodzi o mnie, to decyzja zapadła. Przyznaję, że z nikim jej nie konsultowałem, ale też prawdą jest, że nikt nie konsultował jej ze mną. Po prostu: jakiś czas temu postanowiłem zostać siedemdziesięciolatkiem i dziś uważam, że była to decyzja słuszna, a wysiłek włożony w realizację zakładanych celów - opłacalny. Ich osiągnięcie wymagało zresztą mniej wysiłku i dużo mniej czasu, niż mi się na początku wydawało. Stało się dokładnie tak, jak pisze Paulo Coelho: „jeśli czegoś naprawdę pragniesz, cały świat pomaga ci w realizacji twych marzeń”. W dzień moich 70. urodzin mogę sobie powiedzieć, że to naprawdę się stało, a dziś dzielę się z Państwem radością z tego niezwykłego awansu. Bo mimo wszystko, myślę, że to jest awans. Zazdrośnicy nazwą go pewnie starością, ale pamiętajmy, że starość to jedyny sposób na długie życie. Takiego właśnie życia i sobie, i Państwu życzę z całego serca!
Mirosław R. Derewońko
tel. red. 696 145 146
Dr Kudyba uhonorowany za zasługi dla weterynarii w Europie
40 pracowitych lat Emiliana Kudyby
100 lat administracji weterynaryjnej
Weterynarze uczą się o higienie w zakładach mięsnych