Uzdrowienia za przyczyną bł. ks. Stefana Frelichowskiego
Doktor Wojciech Bąkowski, 67-letni internista, holista i reumatolog z Łomży, był świadkiem cudu uzdrowienia za wstawiennictwem błogosławionego ks. Stefana W. Frelichowskiego (1913-1945). Jego koleżanka z Instytutu Reumatologii w Warszawie miała ciężką chorobę SM, tzw. stwardnienie rozsiane, z powodu którego doznała paraliżu nóg. Lekarze nie widzieli szans na poprawę, a w 1998 r. po 10 latach choroby odzyskała czucie i zaczęła chodzić - za sprawą modlitwy. W Łomży dwa dni gościł historyk biografista dr Robert Zadura z prelekcjami o heroicznym Kapłanie Obozu z Dachau.
Prelekcje na temat ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego odbywały się w kościele św. Andrzeja Boboli po mszach św. w sobotę i w niedzielę, 28. kwietnia 2024 r. Doktor Robert Zadura z sercem i znawstwem opowiadał o dramatycznym losie Patrona Harcerstwa Polskiego, za wstawiennictwem którego miały miejsce kolejne cudowne uzdrowienia. Dzieciństwo i młodość „Wicka” przebiegały szczęśliwie w Chełmży, obok jeziora, gdzie kąpał się z rówieśnikami i pływał kajakami. Należał do Sodalicji Mariańskiej i harcerstwa, miał sympatię, zdał maturę w 1931 r. Wstąpił do Seminarium w Pelplinie i w 1937 r. przyjął święcenia kapłańskie. - Co trzecia osoba ze zdjęcia nie przeżyła wojny – dr Zadura skomentował kilka rzędów mężczyzn w czarnych sutannach. Coraz to pojawiały się na ekranie fotografie archiwalne, pieczołowicie zgromadzone przez biografistę w trakcie wieloletnich poszukiwań. Ksiądz „Wicek” stawał się coraz bardziej realny, bliski, zrozumiały w podejmowanych decyzjach. Zrozumiały, bo wierny ideałom sodalicyjnym, harcerskim, kapłańskim: chrześcijańskim.
Przeszedł przez drut kolczasty do umierających
Wybuch wojny 1. września 1939 r. W połowie października '39 Niemcy prowadzą fale aresztowań, aby wyeliminować inteligencję, np. nauczycieli, lekarzy, urzędników, prawników, przedsiębiorców i kapłanów. 18. października 1939 r. przed drzwiami do plebanii parafii NMP w Toruniu, gdzie pełnił posługę wikariusza, stali gestapowcy z nakazem aresztowania... Bramę do fortu nr VII na obrzeżach Torunia nazywano bramą do piekieł. Ksiądz „Wicek” poświęcił się tam cierpiącym, podtrzymywał na duchu, spowiadał, mimo zakazu Niemców. Pod koniec października zaczęli rozstrzeliwać Żydów i Polaków. W styczniu 1940 r. przeniesiono go z grupą więźniów do obozu Stutthof. Nie mieli wody do mycia, prania, przykrywali się ubraniami, w których pracowali.
W rozdanej wiernym broszurce po prelekcji przeczytamy opisy ks. Sławomira Odera, że pobicia, szykany i mordy były na porządku dziennym. Dr Zadura bestialstwem nazwał zachowania esesmanów, nienawiść do Polaków. Później Ksiądz „Wicek” trafia do obozu Oranienburg – Sachsenhausen niedaleko Berlina. Nawet modlitwa była zakazana pod karą śmierci. Blokowy, kryminalista i zwyrodniały sadysta, ostrzygł Wicka w ten sposób, że ostały się włosy w kształcie piuski biskupa. Esesmani nie szczędzili pogardy księdzu. 13. grudnia 1940 r. przeniesiono go do Dachau, obozu koło Monachium, gdzie uwięziono kilka tysięcy księży z całej Europy, w tym ok. 2 tysięcy z Polski. Na początku 1945 r. wybuchła epidemia tyfusu. Brud, głód, wycieńczenie powodowały, że rosła liczba chorych. Pomimo zakazu, Wicek potajemnie przeszedł przez drut kolczasty do umierających. Pocieszał. Spowiadał. Zaraził się tyfusem i zmarł...
„Dał czytelne świadectwo oddania Bogu i ludziom”
Jego los może pozostałby nieznany, jak setek tysięcy ofiar niemieckich obozów koncentracyjnych, gdyby nie spisali tamtych wydarzeń współwięźniowie. Jeden zrobił maskę pośmiertną ks. Wickowi – jej kopię pokazał w Łomży dr Zadura. 23. lutego 1945 r. krótka, gwałtowna choroba zabrała 32-latka. Czy przegrał życie, skoro nie zostawił po sobie śladu? Nie wiadomo, co stało się z ciałem...
7. czerwca 1999 r. w Toruniu Jan Paweł II beatyfikował Stefana Wincentego Frelichowskiego, a ZHP poprosił Stolicę Apostolską o ogłoszenie Wicka Patronem Harcerstwa Polskiego. Papież Jan Paweł II stwierdził, że „toruński kapłan, który pełnił pasterską posługę przez niespełna 8 lat, dał czytelne świadectwo swego oddania Bogu i ludziom”. Na placu celebry JP II słuchał 18-letni Robert Zadura. Wcześniej nigdy o księdzu Wicku nie słyszał, a ziarno padło na podatny grunt: jako historyk obronił magisterium w UMK na temat Męczennika Dachau. Napisał o błogosławionym Wicku monografię, bo uważa Go za wzór i symbol dla kapłanów, tak jak ks. Jerzego Popiełuszko. Postać Duszpasterza Solidarności z Żoliborza sprawiła, że poznał w Warszawie dr. Wojciecha Bąkowskiego, przyjaciela ks. Jerzego. Po zamordowaniu Go przez esbeków w 1984 r., duszpasterstwo Służby Zdrowia wzięli w opiekę biskupi: Zbigniew Kraszewski i Władysław Miziołek. Dr Bąkowski występował w filmie z 2004 r. Rafała Wieczyńskiego „Zwycięzcy nie umierają”. Od ponad 2 lat nad swoim dokumentem filmowym pracuje dr Zadura. Zdaniem doktora Bąkowskiego, święci księża odegrali istotną rolę w historii Polski XX wieku.
- Ojciec Maksymilian Kolbe w baraku śmierci głodowej, którą wybrał za współwięźnia. Ks. Wicek w baraku chorych na tyfus plamisty. Kardynał Wyszyński uwięziony za niezłomność. Ks. Popiełuszko dręczony za walkę o godność. Jan Paweł II w podroży apostolskiej i jako stary, schorowany człowiek z misją. To są dla nas wzory humanistycznego heroizmu – twierdzi 67-letni dr Bąkowski. - Walczyli o prawdę, którą dał nam Chrystus, że człowiek człowiekowi może być bratem. Symbole walki o sprawiedliwość „przed nieznanym trybunałem”, jak określił postawę poświęcenia życia w świecie ogołoconym z zasad moralnych i człowieczeństwa Jan J. Szczepański.
Mirosław R. Derewońko
tel. red. 696 145 146
-
Doktor Wojciech Bąkowski – Łomżyński Doktor Judym
-
Ks. Jerzy Popiełuszko – ofiara systemu i ideologii
-
Święty Maksymilian Maria Kolbe ofiarny i solidarny
-
„Byłem kierowcą (przyszłego) świętego Jana Pawła II”
-
„Ksiądz Jerzy Popiełuszko mówił to, co każdy Polak czuł...”
-
Kardynał Wyszyński jest patronem Powiatu Łomżyńskiego
-
Dwa dni w Łomży z Janem Pawłem II
-
Wpływ Kardynała Wyszyńskiego na życie Polaków