Duży pies bez kagańca wyskoczył do 70-latka
- Miałem przeczucie, że może ten pies wielkości wilczura mnie nie ugryzie, ale pies od razu rzucił się w moją stronę – opowiada smutno Czytelnik, który przez 10 tygodni będzie nosić na lewej ręce gips prawie do łokcia. - Zrobiłem unik, żeby mnie nie ugryzł. Taki był rozwścieczony, że właściciel ledwo utrzymał go na smyczy. Potknąłem się na krawężniku. Spadłem z chodnika na jezdnię. Teraz mam jeszcze ciężej, bo opiekuję się żoną na wózku...
70-letni łomżyniak ostatniego dnia lutego w roku przestępnym szedł spokojnie ulicą do apteki, żeby wykupić leki dla żony. Sam opiekuje się chorą. - Z naprzeciwka szedł mężczyzna z dużym psem na smyczy, ale bez żadnego kagańca – mówi 70-latek. - Gdyby pies był w kagańcu, tobym tak się nie przestraszył, kiedy nagle wyskoczył do mnie. Z krawężnika upadłem na jezdnię. Miałem szczęście, że akurat samochód tamtędy nie przejeżdżał... Dziękowałem Bogu, że tylko trochę się potłukłem. W nocy nie mogłem zasnąć. Strasznie bolała mnie ręka.
„Jak mały pies podskoczy, to człowiek kopnie...”
Przez tydzień człowiek, napadnięty na ulicy przez silnego psa bez kagańca, próbował uśmierzyć ból środkami przeciwbólowymi. Bez skutku. Ręka w nadgarstku i okolicy nadal dokuczała. Mimo to, nadal pchał wózek inwalidzki z chorą małżonką, którą trzeba było zawieźć do lekarza i na zabiegi rehabilitacyjne. Znajoma pielęgniarka przekonała go, że sam również musi udać się do lekarza, aby ustalić przyczynę bólu ręki. Po prześwietleniu okazało się, że 4 kostki w nadgarstku są popękane, a ścięgna ponadrywane i ponaciągane. Lekarz w szpitalu uprzedził pacjenta, że będzie nosić gips 10 tygodni, ale i tak nie ma gwarancji, że gips pomoże w samonaprawie kończyny. Być może, będzie potrzebna operacja i wstawianie kilku drutów, śrubek, płytek....
- Dobrze, że ten rozwścieczony pies mnie nie pogryzł – martwi się mężczyzna, trochę spokojniejszy, że zwierzę wielkości wilczura nie pocięło mu skóry ani nie przegryzło ścięgien. Zastanawiał się, czy pies był zaszczepiony przeciwko wściekliźnie. - Takie są skutki prowadzania psów bez kagańca. Widziałem też, że właściciele idą na spacer czy po zakupy z psami bez smyczy – podsumowuje łomżyniak. - Jak mały pies podskoczy, to człowiek kopnie i się obroni, ale jak napadnie duży, to może ostro pogryźć i narobić kłopotów na całe życie. Dobrze, że wtedy nie wyszedłem z żoną na wózku, bo ona nie zdążyłaby zrobić uniku...
Właściciel psa odpowiada za swojego pupila
Artykuł 10 a Ustawy o ochronie przyrody zawiera zapis, m.in., że zabrania się puszczania psów bez możliwości ich kontroli i bez oznakowania, umożliwiającego identyfikację właściciela lub opiekuna – wyjątek to teren prywatny, jeśli jest ogrodzony w sposób uniemożliwiający psu wyjście. W Kodeksie wykroczeń mowa o obowiązkach, m.in., właścicieli psów w art. 77 § 1. Kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1 000 złotych albo karze nagany. § 2. Kto dopuszcza się czynu określonego w § 1 przy trzymaniu zwierzęcia, które swoim zachowaniem stwarza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia człowieka, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 5 000 zł albo karze nagany.
W orzecznictwie sądowym te „zwykłe środki ostrożności” to smycz i kaganiec. W praktyce orzeczniczej właściciele psów są zazwyczaj karani nawet za – ich zdaniem – niegroźne zachowania pupili. Właściciel musi zadbać o to, aby pies nie stwarzał niebezpieczeństwa lub nie zakłócał poczucia bezpieczeństwa osób przebywających w pobliżu.
Mirosław R. Derewońko
tel. red. 696 145 146