Nierozłączni Bracia z Łomży światłoczuli na wspomnienia
Napisałem dziesiątki wspomnień o Szacownych Zmarłych z Łomży, mniej i bardziej znanych, ale w wyrazistym stopniu dla miasta zasłużonych przez pracę w szkołach, kościołach, urzędach, muzeach czy instytucjach rozmaitych. Jednak nigdy mi się nie zdarzyło obserwować takiego zainteresowania jednym z tysięcy artykułów, jakie piszę w portalu 4lomza.pl. Nigdy nie przyjąłem tylu podziękowań osobiście, telefonicznie, mailowo, smsowo i czatowo, aż do wtorku, kiedy napisałem relację z pogrzebu Pana Jerzego Piotra Szczechowskiego (+ 54). Dlaczego poruszyło to tylu łomżyniaków...?
Trubadurzy wyśpiewali przebojem, że: „Znamy się tylko z widzenia, a jedno o drugim nic nie wie. Przez ulicę szeroką jak rzeka uśmiechamy się czasem do siebie...”. Ulice w powiatowej Łomży nie były w większości tak szerokie, żeby nie można było dostrzec znajomej twarzy i sylwetki, usłyszeć znajomego głosu, ucieszyć się ze spotkania z dawno niewidzianym, acz przypadkowo napotkanym człowiekiem. Fenomen Rodziny Szczechowskich mógł wziąć się z tego, że ciągle widzieliśmy ich na mieście: jak pracują w zieleni miejskiej, zwożąc trawę i gałęzie, jak zbierają złom, butelki czy w nowszych czasach - puszki po napojach. Widzieliśmy ich na ulicach głównie starszej części miasta, spacerujących niespiesznie lub spieszących dokądś w rozgadanej i dość głośnej komitywie familii. To zwracało uwagę: niewyraźna mowa polska i nierozłączna obecność mamy, taty i dwóch synów. Lekko dostrzegalna i wyczuwalna niepełnosprawność ludzi z - na przekór losowi - manifestowaną witalnością, naturalnym dynamizmem, życiowym optymizmem, solidarnością rodzicielską i dzieci.
Zmierzyli się odważnie z trudnym losem
Z opinii Czytelników i Internautów, którzy Państwa Szczechowskich poznali jako sąsiedzi bliżsi lub dalsi, koleżanki i koledzy którejś osoby z kręgu rodzinnego, poznajemy fenomen tak silnych relacji miłości, troski, opieki wzajemnej, że – mimo upływu ponad 30 lat od śmierci Pani Jadwigi (+56) i 20 lat od Pana Piotra (+ 78) – postrzegamy ich jako wzór szczęśliwej rodziny, mimo nieszczęścia w zdrowiu. Stają się oni zatem niewysłowionym archetypem wyższości ducha, woli ludzkiej i uczucia do najbliższych nad bezduszną materią, ułomnością fizyczną i psychiczną czy biedą finansową. Ten aspekt pojawia się w rozmaicie wyrażonej formie wypowiedzi wielu łomżyniaków, współczujących osamotnionemu młodszemu bratu Jankowi (lat 51), ale sens jest przejrzysty. Ta Rodzina realizowała na co dzień naocznie, na oczach przechodniów, praktyczne wzory wytrwałej pracowitości i kultury. To się powtarza w komentarzach: obserwatorom dziś imponuje niegdysiejsza skromność i odwaga do współczesności przeniesiona, grzeczność i uprzejmość w zderzeniu z kąśliwą i jadowitą oceną. Odwaga...? Tak – bowiem sprzątanie szklanych i aluminiowych resztek po innych uczynili źródłem uczciwego zarabiania na chleb. To inny model egzystencji, niż wystawanie pod filarami i proszenie o złotówkę na. Myślę, że zmierzenie się Rodziny i Braci odważnie z trudnym losem, nam imponuje.
Tragiczna nieobecność Brata na ulicy
Kiedy na te obserwacje, szacunki i podziwy dla Braci Szczechowskich, ubierających się całkowicie odmiennie – Pan Jurek w dżinsach i koszulach, a Pan Janek w wojskowych kurtkach i spodniach – nałożymy nierozłączną więź braterską, to nagły brak jednego z nich stał się zaprzeczeniem logiki z doświadczenia codzienności przez dziesiątki lat. Łomżyniacy przeżyli zdumienie dziejową pustką i odczuli symptomatycznie boleśnie, że szarobarwna epoka Łomży z lat 60., 70., 80., 90., 2000 i tak dalej okazała się w ciągu około tygodnia chwilą, iskrą, pyłkiem, złudzeniem, mirażem. Dla relacji społecznych w Łomży i poczucia trwałości zasad świata ludzkiego nieobecność Ś.P. Jerzego Piotra Szczechowskiego to sytuacja tragiczna, bez wyjścia, jakby z panoramy miasta wyjąć ciało Katedry. Mam wrażenie, że dlatego tym silniej współodczuwamy zbyt wczesną samotność młodszego brata, który w poniedziałek rano w Kaplicy Epitafium przy Zmarłym czuwał sam jak Chrystus na pustyni.
Kilka wzruszeń Czytelników 4lomza.pl
Patrycja Dąbkowska posmutniała: „Bardzo smutna wiadomość, jeszcze nie tak dawno widziałam ich razem na jednym z osiedli w Łomży, zawsze grzeczni. Nikomu nie przeszkadzali. Oni tworzyli historię naszego miasta”. Renata Burzyńska: „Jeszcze nie tak dawno widziałam ich razem. Całe życie myślałam, że to bliźniaki”. Grzegorz Konopka: „Szkoda, zawsze miał z kim pogadać, zawsze raźniej we dwóch”. Grafik i fotograf Adam Gardocki w swoim wpisie zaapelował po arcyludzku: „Jak zobaczymy Pana Janka (brata) uśmiechnijmy się życzliwie, zapytajmy, jak zdrówko, bo chłopa spotkała teraz obrzydliwa samotność”. Sławomir Borawski zauważa pustkę lakonicznie: „Co każdy wtorek byli u mnie w sklepie, dzisiaj był jeden”. Marta Wałkuska współczuje: „Jak jego brat sobie teraz poradzi? byli nierozłączni”. Konrad Haponik dodaje z sympatią: „45 lat mieszkam w Łomży i pamiętam ich od zawsze. Rodzice i synowie wrośli w historię miasta. Skromni i pracowici ludzie”. Bogumiła Gosk postuluje, że: „Barwni i niezwykli bracia. Powinni mieć w naszym mieście mural!”
Wędrowcy niestrudzeni w legendzie
Publikacja wspomnienia o + Jerzym Piotrze i lotna jak błyskawica wieść o Jego śmierci poruszyła serca i pamięć łomżyniaków. Forum 4lomza.pl i profile społecznościowe aż zaroiły się od scenek z dziejów miasta i prywatnych historii, od impresji o rodzinie szanowanej przez dziesiątki piszących, zwłaszcza - o nierozłącznych braciach. Ilustracją wspomnień stawało się zdjęcie, jakie wykonał za zgodą Panów: Jurka i Janka konserwator Przemysław Adamowski. Na jesień 2018 malarka Teresa Adamowska chciała stworzyć obrazy wystawy o ludziach legendach Łomży: Tydyrydka – dama jak Baba Jaga hodująca kozy, Szeryf z gwiazdą w pasie z korkowcem czy Bracia Łomżyniacy. - Ludzie legendy to postacie charakterystyczne, niekonwencjonalne, wpływające obecnością i wyglądem na nieoficjalny wizerunek miasta – mówi malarka. - Mają inny sposób na życie, ciekawy i tajemniczy. Bracia pojawiali się nagle i wędrowali, zajęci rozmową, nietuzinkowi, oryginalni, poza schematem.
„Walczyli z przeciwnościami o godność”
Jarosław Węgrowski pamięta - „to było w latach 70-tych”: - Wszyscy byliśmy dziećmi. Jure i Jane, tak się przedstawiali. Jure zaimponował mi wyobraźnią. Trzymając w ręku plastikowy samolocik, z pasją opowiadał, jak był pilotem w walkach przeciwko Niemcom. Było wiarygodne. Traktowaliśmy to bardzo poważnie, chociaż wiedzieliśmy przecież, że to fikcja. Zostawiliśmy ich bawiących się w pilotów myśliwców. Nikt im z tego tytułu nie dokuczał, nie naśmiewał się, na to bym nie pozwolił. Pozdrawiałem Go zawsze, zwracając się ,,Cześć, Pilot”. Będzie nam Go brakowało. Byli wyjątkowi przez skromność, pracowitość. Zasłużyli na szacunek i pamięć całego łomżyńskiego społeczeństwa.
- Niestety, ich specyficzna mowa była dla mnie nie zrozumiała – dodaje muzyk Robert Wieczorek. - Za to podziwiałem ich pracowitość i upór. Naprawdę wielki szacunek... Dariusz Walczyk opowiada o czasach szkolnych: - Obaj Panowie zaczynali razem ze mną naukę w już od dawna nieistniejącej podstawówce numer 6. Ale bardzo szybko przeniesiono Ich do szkoły specjalnej. Pamiętam Ich, jak i Rodziców, jako ludzi prostych, może mało wykształconych, ale zawsze honorowych i uczynnych.
Nauczycielka Sylwia Znoińska podziwia Pana Jerzego, jak z bratem „całe życie dzielnie walczył z przeciwnościami losu o godność, choć może nie wiedział, że coś takiego istnieje. Jako dziecko nie wiedziałam, czym jest godność. Ale dziś widzę, jak głupimi wyzwiskami, docinkami i zaczepkami dokuczano im, bo byli inni. Oni nigdy nie prosili o pomoc, zawsze pracowali, jak umieli, uczciwie”.
Na forum wpisała panidomu: „Pamiętam Ich rodziców i siostrę, która miała problemy z chodzeniem i długie kręcone włosy, często odpoczywali nad Narwią przy moście piątnickim. Pamiętam też karawan, którym powoził ojciec. Umarła cząstka dawnej Łomży. Niech odpoczywa w pokoju”.
Mirosław R. Derewońko
zobacz: Pożegnaliśmy Ś.P. Jerzego Piotra Szczechowskiego (+54)