Czekamy na Was!
Z prezydentem Łomży, Jerzym Brzezińskim rozmawia Wawrzyniec Kłosiński.
– Panie prezydencie, za dwa miesiące w rodzinne strony powróci na kilka dni kilkuset łomżyniaków, by powspominać swoje młodzieńcze lata. Rozpocznie się XI Zjazd Wychowanków i Nauczycieli Szkół Ziemi Łomżyńskiej. Czy miasto gotowe jest na ich przyjęcie?
– Do takich spotkań Łomża nigdy nie musi się przygotowywać. My jesteśmy każdego dnia gotowi do tego, by z należnymi honorami ugościć w swoich murach ludzi, z którymi łączy nas wspólne miejsce urodzenia. Żałować możemy jedynie, że kiedyś nie mogli zrealizować tutaj wszystkich swoich życiowych marzeń i aspiracji, że jednak było coś, co kazało im pędzić do Krakowa, Warszawy, Gdańska, Łodzi, Poznania, czy wręcz za granicę. Podziwiam jednak zawsze ich niespożyte umiłowanie stron rodzinnych; to, z jakim sentymentem wracają nad Narew, nawet jeśli są to tylko powroty w marzeniach. Ale właśnie okazje takie jak cykliczne zjazdy wychowanków i nauczycieli szkół Ziemi Łomżyńskiej są znakomitą okazją do tego, by wrócić tu rzeczywiście, by spotkać swoich dawnych znajomych, przyjaciół, by wrócić do tych najpiękniejszych lat swojego życia, kiedy marzenia dodawały skrzydeł, a piersi było mało by oddychać pełnią radości. Wracajcie kochani, będziemy razem to wszystko przeżywać...
– A jeśli z pańskiego – tak szczerego zawołania – skorzysta kilka tysięcy łomżyniaków...?
– Zawsze wierzyłem w operatywność ludzi skupionych wokół Zarządu Głównego Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej, którzy są głównymi organizatorami tych pięknych spotkań. Mogę od siebie zapewnić o jednym: dla nikogo nie zabraknie miejsca pod bezchmurnym, łomżyńskim niebem. Może nie dla wszystkich starczy miejsca w luksusowych hotelach, ale otwieramy bursy, internaty, a czerwiec ma być bardzo ciepły, tak że nocki spędzone w namiotach na nadnarwiańskich „pulwach” mogą pozostać najmilszymi wspomnieniami np. po zjazdowym raucie...
– Dlaczego – Pańskim zdaniem – takie zjazdy są ważne?
– Przede wszystkim trzeba zauważyć, że są to przedsięwzięcia niezwykle pracochłonne. Organizatorzy muszą poświęcić wiele tygodni ciężkiej pracy, by móc potem mówić o sukcesie. Jeśli jednak chcemy mówić o tożsamości kulturowej, regionalnej – zwłaszcza dziś, gdy targa nami tyle wątpliwości przed integracją z Unią Europejską – lokalne społeczności muszą zwierać szyki. Mówię to nie po to, by wywoływać złe duchy, by dmuchać na przysłowiowe zimne. Jestem jednak pewny, że z każdym naszym silnym argumentem będzie musiał liczyć się też nie wiem nawet jak silny adwersarz. Tożsamość regionalna będzie z pewnością mocnym argumentem. Zatem organizacje takie jak właśnie Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej, jak łomżyniacy jednoczący się wokół niego w kraju i za granicą, już dziś są – moim zdaniem – murem nie do pokonania. A zjazdy takie, jak ten planowany na czerwiec, wzmacniają poczucie jedności łomżyńskiego „klanu”, dodają sił i na pewno także dla nas – dziś zarządzających Ratuszem – są swoistym upoważnieniem do podejmowania takich działań, które czynić będą Łomżę miastem jeszcze bogatszym, jeszcze silniejszym, jeszcze bardziej nowoczesnym, przyjaznym mieszkańcom, ale też wszystkim naszym drogim Gościom.
– Rozumiem zatem, że czas pomiędzy 19 a 21 czerwca jest już w pańskim służbowym kalendarzu zakreślony „na czerwono”...
– I w prywatnym też. Czekam na to spotkanie także dlatego, że pierwszy raz będę miał przyjemność podjąć „przyjezdnych” łomżyniaków w murach naszej kochanej Łomży, jako prezydent tego miasta. Nie szedłem na tę funkcję jako człowiek, który zjadł wszystkie rozumy i wie o Łomży wszystko. Każdego dnia uczę się Łomży i to w bardzo szerokim aspekcie. Wierzę, że ogromną dla mnie wiedzą będą właśnie te czerwcowe spotkania z łomżyniakami, którzy patrzą dziś na swoje rodzinne miasto z perspektywy rozłąki. To ogromna wiedza, to doświadczenie o którym tu mieszkający mogą co najwyżej pomarzyć. Ale jest to też doświadczenie, którego pojęcie pozwoli nam być może nieco inaczej spojrzeć na nasze codzienne problemy. Mogę już dziś zapewnić, że będę zachłannym słuchaczem, będę zapamiętywał Państwa opinie i oceny, by stosować je potem w swojej codziennej pracy.
– Zatem: każdy w czerwcu dąży do Łomży...?
– Takie jest moje szczere życzenie. Zgodnie z tradycją zjazdów nie będziemy kierowali indywidualnych, imiennych zaproszeń. Bardzo podoba mi się ten zwyczaj, że na te cykliczne zjazdy przyjeżdżają wszyscy, identyfikujący się z Łomżą. Korzystając z tej możliwości, zapraszam już teraz Was wszystkich: czekamy z otwartymi ramionami. Może będziemy mieli szczęście spotkać się z panią Hanką Bielicką, panią redaktor Haliną Miroszową, panem prof. Stanisławem Kalinowskim? Może znajdziemy chwilę czasu na pogawędkę z panem Januszem Sokołowskim z Gdańska, Januszem Dziarskim z Warszawy, może powspominamy rodzinne dzieje Chętników – choćby w rozmowie z panią Zofią Chętnikową? Ale już od połowy czerwca, dzięki dorocznym Dniom Łomży, naprawdę będzie w Łomży co robić. Przygotowujemy również na ten rok tak bogaty program, że o nudzie nie może być mowy. Tak jak co roku. Nie musimy robić niczego na pokaz. U nas po prostu tak jest stale. Bo łomżyniacy zawsze umieli odróżnić ziarno od plew i dlatego dziś z ich opinią liczą się wszyscy. Dziękuję Państwu za to, że pamiętacie o swojej Małej Ojczyźnie, że myślicie o niej zawsze ciepło i czule, że chcecie do niej wracać. Czekamy na Was każdego dnia, czekamy z szeroko otwartymi ramionami. Przybywajcie!
– Panie prezydencie, za dwa miesiące w rodzinne strony powróci na kilka dni kilkuset łomżyniaków, by powspominać swoje młodzieńcze lata. Rozpocznie się XI Zjazd Wychowanków i Nauczycieli Szkół Ziemi Łomżyńskiej. Czy miasto gotowe jest na ich przyjęcie?
– Do takich spotkań Łomża nigdy nie musi się przygotowywać. My jesteśmy każdego dnia gotowi do tego, by z należnymi honorami ugościć w swoich murach ludzi, z którymi łączy nas wspólne miejsce urodzenia. Żałować możemy jedynie, że kiedyś nie mogli zrealizować tutaj wszystkich swoich życiowych marzeń i aspiracji, że jednak było coś, co kazało im pędzić do Krakowa, Warszawy, Gdańska, Łodzi, Poznania, czy wręcz za granicę. Podziwiam jednak zawsze ich niespożyte umiłowanie stron rodzinnych; to, z jakim sentymentem wracają nad Narew, nawet jeśli są to tylko powroty w marzeniach. Ale właśnie okazje takie jak cykliczne zjazdy wychowanków i nauczycieli szkół Ziemi Łomżyńskiej są znakomitą okazją do tego, by wrócić tu rzeczywiście, by spotkać swoich dawnych znajomych, przyjaciół, by wrócić do tych najpiękniejszych lat swojego życia, kiedy marzenia dodawały skrzydeł, a piersi było mało by oddychać pełnią radości. Wracajcie kochani, będziemy razem to wszystko przeżywać...
– A jeśli z pańskiego – tak szczerego zawołania – skorzysta kilka tysięcy łomżyniaków...?
– Zawsze wierzyłem w operatywność ludzi skupionych wokół Zarządu Głównego Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej, którzy są głównymi organizatorami tych pięknych spotkań. Mogę od siebie zapewnić o jednym: dla nikogo nie zabraknie miejsca pod bezchmurnym, łomżyńskim niebem. Może nie dla wszystkich starczy miejsca w luksusowych hotelach, ale otwieramy bursy, internaty, a czerwiec ma być bardzo ciepły, tak że nocki spędzone w namiotach na nadnarwiańskich „pulwach” mogą pozostać najmilszymi wspomnieniami np. po zjazdowym raucie...
– Dlaczego – Pańskim zdaniem – takie zjazdy są ważne?
– Przede wszystkim trzeba zauważyć, że są to przedsięwzięcia niezwykle pracochłonne. Organizatorzy muszą poświęcić wiele tygodni ciężkiej pracy, by móc potem mówić o sukcesie. Jeśli jednak chcemy mówić o tożsamości kulturowej, regionalnej – zwłaszcza dziś, gdy targa nami tyle wątpliwości przed integracją z Unią Europejską – lokalne społeczności muszą zwierać szyki. Mówię to nie po to, by wywoływać złe duchy, by dmuchać na przysłowiowe zimne. Jestem jednak pewny, że z każdym naszym silnym argumentem będzie musiał liczyć się też nie wiem nawet jak silny adwersarz. Tożsamość regionalna będzie z pewnością mocnym argumentem. Zatem organizacje takie jak właśnie Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej, jak łomżyniacy jednoczący się wokół niego w kraju i za granicą, już dziś są – moim zdaniem – murem nie do pokonania. A zjazdy takie, jak ten planowany na czerwiec, wzmacniają poczucie jedności łomżyńskiego „klanu”, dodają sił i na pewno także dla nas – dziś zarządzających Ratuszem – są swoistym upoważnieniem do podejmowania takich działań, które czynić będą Łomżę miastem jeszcze bogatszym, jeszcze silniejszym, jeszcze bardziej nowoczesnym, przyjaznym mieszkańcom, ale też wszystkim naszym drogim Gościom.
– Rozumiem zatem, że czas pomiędzy 19 a 21 czerwca jest już w pańskim służbowym kalendarzu zakreślony „na czerwono”...
– I w prywatnym też. Czekam na to spotkanie także dlatego, że pierwszy raz będę miał przyjemność podjąć „przyjezdnych” łomżyniaków w murach naszej kochanej Łomży, jako prezydent tego miasta. Nie szedłem na tę funkcję jako człowiek, który zjadł wszystkie rozumy i wie o Łomży wszystko. Każdego dnia uczę się Łomży i to w bardzo szerokim aspekcie. Wierzę, że ogromną dla mnie wiedzą będą właśnie te czerwcowe spotkania z łomżyniakami, którzy patrzą dziś na swoje rodzinne miasto z perspektywy rozłąki. To ogromna wiedza, to doświadczenie o którym tu mieszkający mogą co najwyżej pomarzyć. Ale jest to też doświadczenie, którego pojęcie pozwoli nam być może nieco inaczej spojrzeć na nasze codzienne problemy. Mogę już dziś zapewnić, że będę zachłannym słuchaczem, będę zapamiętywał Państwa opinie i oceny, by stosować je potem w swojej codziennej pracy.
– Zatem: każdy w czerwcu dąży do Łomży...?
– Takie jest moje szczere życzenie. Zgodnie z tradycją zjazdów nie będziemy kierowali indywidualnych, imiennych zaproszeń. Bardzo podoba mi się ten zwyczaj, że na te cykliczne zjazdy przyjeżdżają wszyscy, identyfikujący się z Łomżą. Korzystając z tej możliwości, zapraszam już teraz Was wszystkich: czekamy z otwartymi ramionami. Może będziemy mieli szczęście spotkać się z panią Hanką Bielicką, panią redaktor Haliną Miroszową, panem prof. Stanisławem Kalinowskim? Może znajdziemy chwilę czasu na pogawędkę z panem Januszem Sokołowskim z Gdańska, Januszem Dziarskim z Warszawy, może powspominamy rodzinne dzieje Chętników – choćby w rozmowie z panią Zofią Chętnikową? Ale już od połowy czerwca, dzięki dorocznym Dniom Łomży, naprawdę będzie w Łomży co robić. Przygotowujemy również na ten rok tak bogaty program, że o nudzie nie może być mowy. Tak jak co roku. Nie musimy robić niczego na pokaz. U nas po prostu tak jest stale. Bo łomżyniacy zawsze umieli odróżnić ziarno od plew i dlatego dziś z ich opinią liczą się wszyscy. Dziękuję Państwu za to, że pamiętacie o swojej Małej Ojczyźnie, że myślicie o niej zawsze ciepło i czule, że chcecie do niej wracać. Czekamy na Was każdego dnia, czekamy z szeroko otwartymi ramionami. Przybywajcie!