Lekcja życia
Gdyby mnie ktoś zapytał - Czy jest jakiś jeden „przepis" na życie ? - odpowiedziałabym tak: - Oczekuj kłopotów jako nieuniknionej części życia, a gdy nadejdą podnieś wysoko głowę, spójrz im prosto w oczy i powiedz: JESTEM SILNIEJSZA OD WAS - NIE MOŻECIE MNIE POKONAĆ.
Jestem przekonana, że tylko osobiste doświadczenia powodują w nas inne spojrzenie na świat i całe jego jestestwo, na nasze w nim miejsce .Umiemy wtedy trafniej rozróżnić, co jest rzeczywiście ważne, a co jest tylko „przystawką" do naszego życia. Istotną sprawą jest, jeśli przychodzą trudności - znaleźć właściwy dla siebie sposób ich pokonania.
Może to być rozmowa z Bogiem, rozmowa z drugim człowiekiem. Może to być ucieczka
w samotność, albo krzyk rozpaczy. Każdy z tych sposobów jest dobry, ale tylko na trochę, na pierwsze chwile, kiedy nie wiemy, co z nami będzie dalej. Potem trzeba rozpocząć pracę nad sobą według rozpisanego w naszym umyśle planu wieloletniego. Trzeba najpierw docenić wartość swojego życia. Trzeba prawdziwie cieszyć się porankiem każdego dnia, trzeba zacząć odkrywać rzeczy, których wcześniej w galopie codziennego, beztroskiego życia - nie dostrzegaliśmy, a które pomogą nam kształtować solidniej charakter i leczą duszę pokryta bliznami cierpienia.
Niezastąpioną i bodajże najskuteczniejszą terapią jest opieka i pomoc najbliższej rodziny, dla której choroba bliskiej osoby jest nowym doświadczeniem .Oni: dzieci, współmałżonek, rodzice - muszą „przeorganizować" swoje życiowe plany tak, aby zawsze być blisko chorego, zawsze mieć dla niego czas i cierpliwość. Jest to bardzo trudne, ale i bardzo ważne, okazywanie choremu miłości, utwierdzanie codziennie w przekonaniu, że go kochamy i akceptujemy, nawet jeśli jest „sprawny inaczej".
Choroba, jaka by nie była, nie powinna być tematem tabu. Ukrywanie choroby powoduje, że zaczynamy myśleć, iż jesteśmy tą drugą kategorią, bo pewnie odizolują sie od nas wszyscy, ponieważ stracimy włosy, będziemy słabi, z grymasem cierpienia na twarzy.
Nieprawda! Choroba nie jest piętnem, a dla ludzi wierzących jest znakiem, że Pan nas zauważył na ziemi. Trudno to zrozumieć, ale naprawdę tak jest.
W szpitalu onkologicznym na Ogrodowej podczas pierwszego spotkania z kapelanem szpitala powtarzałam w kółko: Dlaczego ja? Dlaczego ja? Na pewno temu nie sprostam, nie dam rady!
Kapelan powiedział coś, co zapadło mi głęboko w pamięć:
CZŁOWIEK NIE DOSTAJE ANI ZA DUŻEGO, ANI ZA CIĘŻKIEGO KRZYŻA
- TYLKO TAKI, KTÓRY POTRAFI UNIEŚĆ
Jeśli dopadają nas kłopoty - pamiętajmy o tym. Damy radę.
Wanda Wałkuska