Agnieszka z Piątnicy pomaga na froncie w Ukrainie
Od półtora roku Agnieszka Zach jest wolontariuszem, który dociera z pomocą humanitarną z Polski na Ukrainę. Wyjeżdża dwa, trzy razy w miesiącu. - Jeżdżę po froncie i uderza mnie to, jak wiele sił żołnierze Federacji Rosyjskiej włożyli, żeby zniszczyć domy, całe wioski zrównać z ziemią, szkoły, szpitale i budynki użyteczności publicznej – opowiada w rozmowie z 4lomza.pl, przygotowując się do następnego z ok. 60 wyjazdów. - Nasze dzieciaki poszły do szkół, a tam są miejsca, gdzie ponad dwa lata nie były w szkole. Wozimy laptopy, tablety, telewizory, by dzieci miały dostęp do edukacji, która u nas jest oczywista. Ale nie jest to proste: potrzebne są powerstacje i agregaty, gdy prądu nie ma... Są dzieci, co z piwnicy nie wyjdą za żadne skarby świata. Trzeba tam trochę świata przynieść.
Agnieszka Zach od razu po agresji Rosji na Ukrainę zaczęła przyjmować w swoim domu cywilnych uchodźców z Ukrainy. W sumie to 24 osoby, które wysyłała sukcesywnie w świat, do pracy i nauki, m.in. w Białymstoku i krajach Europy zachodniej. Zadania wolontariusza, np. Wolontarskiej Sotni Lwów, po raz pierwszy zaczęła wypełniać 8. marca 2022 r. jako zmiennik kierowcy w transporcie z pomocą humanitarną. Po pół roku społecznej misji przyszło zmęczenie, spowodowane: problemami ze zdobywaniem np. artykułów spożywczych, środków opatrunkowych i medycznych, kosmetyków i chemii gospodarczej; walką z formalnościami urzędniczymi; nieżyczliwymi reakcjami rozmaitych ludzi...
Dlaczego nie poddała się zniechęceniu? - Bo jesienią, w październiku czy listopadzie, dałam słowo żołnierzom, którzy wyzwalali okolice między Zaporożem a Chersoniem, że ich nie porzucę – wspomina trudne chwile. - Jeden prosił: „Agnieszka, nie zostawiaj nas, przyjedź chociaż na kawę”.
W każdym transporcie są pakiety, przygotowane przez Annę Brombę Cichocką, sprawiające masę radości żołnierzom: od medycyny, bielizny, kawy, herbaty, słodyczy po taśmy do ściągania rannych z pola bitwy. Furorę robią kubeczki z zupą instant. Pakiety wykorzystano w opatrywaniu żołnierzy rannych pod Chersoniem, gdy najechali na minę, i Bachmutem, gdy zostali ostrzelani przez Rosjan.
„Do rąk żołnierzy i cywili, broniących ojczyzny”
Po półtora roku wojny utwierdza się w słuszności decyzji. - Tam krajobraz sprawia wrażenie, jakby ktoś chciał eksterminować naród, zniszczyć tożsamość... Jakie chore umysły posuwają się do takiej agresji i czym kierowana jest nienawiść, że podszywają się pod Ukraińców, aby wywołać w innych narodach niechęć i agresję do nich? Czym jest dziecko, skoro agresor porywa dzieci? To przyszłość, czysta, chłonna karta. Uprowadzone dziecko to minus jeden dla narodu eksterminowanego, a plus jeden dla agresora, który po swojemu tę kartę zapisze. Dzieci trzeba chronić, zwłaszcza tam, gdzie orkowska armia postępuje. Zbieram się powoli do wyjazdu za około tydzień. Szperam po szafkach za zeszytami, kredkami i fajnie pachnącymi szamponami i mydłami, bo nawet w krajobrazie wojny są dzieci. Synek mój wyszperuje zabawki i pyta, czy zawiozę dzieciom w Ukrainie. Oczywiście, że zawiozę - miłością trzeba się dzielić. Jeśli komuś zalegają zeszyty i niezniszczone zabawki, chętnie przyjmę. Komuś zbywa telewizor, tablet, laptop? też się ucieszę. Będę wdzięczna za koce, śpiwory, środki opatrunkowe, podkłady medyczne, leki na przeziębienie, środki na grzybicę, wkładki grzejki do butów, środki higieniczne, łącznie z papierem toaletowym, płyny i proszki do prania. Telefon do kontaktu 453 489 645. Paczkomat T Z I 0 1 M Trzcianne 3 maja 25. Telefon do odbioru i blicka 510 359 933. Funkcjonuje zrzutka, gdzie 192 osoby wpłaciły prawie 40 tysięcy zł.
- Zrobimy wszystko, by Twoje wsparcie dotarło w samo serce konfliktu - do rąk żołnierzy i cywili, broniących ojczyzny przed najeźdźcą – zapewnia Agnieszka Zach. - Zapamiętałam słowa żołnierza Ukraińca na froncie w Wielkiej Aleksandriwce: „Uwierzcie w wasze wojsko, jakiekolwiek by nie było”. Kadyrowcy na jesieni ubiegłego roku urządzili tam rzeź, używając cywili jako żywych tarcz, a później ich zabili...
„Strzelał do nas z drugiego brzegu Dniepru snajper”
Jak dzieło pomocy funkcjonuje w praktyce...? Agnieszka jeździ: swoim samochodem, pożyczonymi od wolontariuszy i udostępnionymi przez Mateusza. Inni wolontariusze też ogłaszają zrzutki, dzięki czemu z województwa podlaskiego na front i w pobliże działań wojennych wyjechało ok. 150 aut, w tym terenowe i busy. Ze zrzutek Agnieszki kupiono 4 samochody, drony mavic do patrolowania i obserwacji pola walki, lampy potrzebne podczas operacji, generatory... Na paliwo talony przekazuje Fundacja Jana Zamojskiego, czasami darczyńcy, a czasami płaci Agnieszka ze środków zebranych na zrzutce.
- Inwazja Rosji na Ukrainę pokazała mi, jak w XXI wieku możliwa jest agresja przeciw ludności cywilnej: ślepa, głucha, okrutna przemoc – opowiada wolontariuszka, matka 4-orga dzieci. Pod jej nieobecność opiekuje się najstarsza córka. - Wierzę, że Ukraińcy walczą o ważną sprawę, o wolność swoją, bezpieczeństwo Polski i Europy. Czuję się w obowiązku nieść pomoc, bo wiem, jak Polska była opuszczona w latach 1939-1945. Putin chciał rękami Ukraińców rozwiązać problem z rozsypującym się imperium - buntami w republikach, które chciały się odłączyć. Świadomie wysyła młodych chłopców na pewną śmierć...
Czy obawiam się o swoje życie? Poczucie zagrożenia po tak długim czasie misji spowszedniało. Moje zadanie to nie jest przygoda, poszukiwanie emocji, tylko ciężka praca społeczna, bo jestem wolontariuszem. Kilka razy otarłam się o śmierć. Wiosną strzelał do nas z drugiego brzegu Dniepru snajper i wystartowały dwa drony: razwiedka, rozpoznawczy, i z „prezentem”, granatem. Snajper uszkodził samochód, ale drony nas nie dogoniły. W Dolinie Czasu przeżyliśmy potężny ostrzał artyleryjski, detonacje czuło się pod stopami, ziemia drżała. W okolicy Kupiańska na drodze w bardzo gęstym lesie pociski rozrywały się z lewej i z prawej strony i myślę, że tylko gęstwina drzew nas uratowała... Nie szukam emocji, lecz pomagam w obronie Ukraińcom przeciw Rosji dla moich dzieci, bo nie chcę, żeby spotkał je los, jaki zgotowali żołnierze Federacji Rosyjskiej tysiącom niewinnych ofiar - cywilów. Nasza postawa jest dla Ukraińców zaskoczeniem, nawet o poglądach nacjonalistycznych. Są bardzo wdzięczni, okazują nam szacunek jako Polakom.
„Nie da się umierać przez niemal dwa lata”
Przez półtora roku spotykałam na froncie wielu żołnierzy, którzy nie wrócili z pola walki. Czasami czułam, że przeczuwają, jak będą odchodzić. W ich oczach czaił się trudny do opisania lęk... Byłam nad jeziorem, ostrzał znajdował się kilka kilometrów od ruskich pozycji. Byłam w bani na froncie. Tańczyłam z chłopakami, a za chwilę biegliśmy do schronu. Ludzie próbują żyć. Ludzie są ludźmi. Byłam na koncercie, gdzie wszyscy byli w kaskach i kamizelkach kuloodpornych i z bronią w ręku. Sama wożę tam gitary, flety, skrzypce... Ukraińcy próbują zachować człowieczeństwo... Nie da się umierać przez niemal dwa lata. Dzisiaj bawią się w klubie, jutro spada tam rakieta. Wiedzą o tym, a chcą jak do niedawna żyć. Wielka masa fundacji pozamykała się, inni odpuścili ten kierunek, bo już temat nie ,,żre”. Ukraińcy powoli zostają coraz bardziej sami, np. przez nieprzychylne komentarze. Magazyny fundacji, które uczciwie pracują, są puste.
- Trudno to wszystko zrozumieć z wygodnego fotela – podsumowuje Agnieszka. - Szukam ludzi dobrej woli, którzy wierzą, że nawet drobny gest jest ważny. Szukam tych, co razem dają serce na front, zmieniając świat choćby jednej osobie. Moją ideą od początku jest przekazać pomoc wprost do rąk potrzebujących, zgodnie z wolą Darczyców.
Mirosław R. Derewońko
tel. red. 696 145 146
Uciekinierzy z Ukrainy są w Nowogrodzie, Podgórzu i Łomży
W domach nad Narwią i Biebrzą chcą przyjąć Ukraińców
Podziękowania od Sióstr Ukrainek i Braci Ukraińców
Apteczki pierwszej pomocy z Łomży dla Ukrainy
Trzy Ukrainki z dziećmi i Polka dziękują Czytelnikom