Filmy z podróży Mateusza Grzymkowskiego
Telewidzowie kojarzą Mateusza Grzymkowskiego jako reportera TVN24. Pochodzący z Łomży dziennikarz ukończył też produkcję filmową i telewizyjną słynnej łódzkiej Szkoły Filmowej, co bardzo pomaga mu w realizowaniu filmów z miejsc, które odwiedza. W sieci można na razie oglądać dwa, „Wenecja miasto, które tonie!” i „Ateny - miasto bogów, kotów i graffiti!”, ale już wiadomo, że będą kolejne. – Pokazuję przepiękny Plac św. Marka w Wenecji czy mniej oczywiste miejsca w Atenach, ale moją ambicją jest też pokazać w przyszłości, że Stary Rynek w Łomży jest równie piękny, a nasze miasto ma za sobą kawał historii! – podkreśla Mateusz Grzymkowski.
Dziennikarska przygoda Mateusza Grzymkowskiego zaczęła się zimą 2012 roku w diecezjalnym Radiu Nadzieja, w którym był nie tylko reporterem i prezenterem, ale prowadził też autorską audycję „Dobre rockowanie”, do dziś pamiętaną przez fanów rocka. Później pracował w „Gazecie Współczesnej” oraz w TVP Białystok, a od ponad pięciu lat jest reporterem informacyjnego kanału TVN24. Wśród jego rozlicznych pasji są też podróże, a nabywane przez lata umiejętności aż prosiły się o wykorzystanie podczas realizacji autorskich materiałów z kolejnych wypraw.
– Od dawna nosiłem się z takim zamiarem, bo montażem czy realizacją materiałów filmowych zajmuję się już od lat – mówi Mateusz Grzymkowski. – Chciałem pokazać świat w taki sposób, w jaki ja go widzę, wykorzystać swoje możliwości i stworzyć taką enklawę, gdzie dzięki tym filmom dam ludziom do myślenia. Tak się złożyło, że mogłem ruszyć dopiero teraz, ale dzięki temu mogłem wszystko bardziej dopracować.
Stąd pomysł krótkich filmów-opowieści, w których autor pokazuje nie tylko miejsca najbardziej znane, ale też nietypowe czy wręcz omijane przez turystów, opatrując wszystko zwartym, niepozbawionym luzu i humoru, komentarzem. – Zachęcam, żeby podczas takich wyjazdów zejść z głównych ulic i utartych, turystycznych szlaków – wyjaśnia Mateusz Grzymkowski. – Bardzo szybko można się bowiem wtedy przekonać, że dosłownie tuż obok tych największych atrakcji, jak Plac św. Marka czy Akropol, jest równie ciekawie czy pięknie, ale mało kto tam zagląda. W Polsce jest zresztą podobnie, dlatego mam już w planach filmik o Tykocinie; najpiękniejszym miejscu na Podlasiu, które również można zwiedzać w inny sposób.
Film z Wenecji był kręcony w ubiegłym roku, ten z Aten powstał już w warunkach pandemii, co miało niebagatelny wpływ choćby na ilość turystów w obu miastach i dostęp do wielu miejsc.
– To był zupełnie inny kontekst – potwierdza Mateusz Grzymkowski. – Udało mi się uchwycić świat w zupełnie innej sytuacji: Wenecja była zatłoczona, aż czasem trudno było przejść, kiedy w Atenach wyglądało to już zupełnie inaczej – nawet na Akropolu było dosłownie kilkanaście osób, kiedy normalnie są ich setki.
Mateusz Grzymkowski ukazuje oba miasta z własnej perspektywy – to bardzo nieoczywiste ujęcie, dlatego nie ma założonego czasu trwania poszczególnych produkcji, nie dostosowuje ich też do oczekiwań i możliwości percepcyjnych współczesnego odbiorcy – kto zechce, na pewno zanurzy się w ten świat, zwiedzając razem z autorem różne zakątki słynnych miast.
– Czas trwania tych filmów zależy od wielu czynników – mówi Mateusz Grzymkowski. – Nie mam oznaczonego czasu minimalnego czy maksymalnego, chociaż wszyscy wiemy jak to wygląda i bywa tak, że nawet pięciosekundowy filmik robi w sieci furorę. Mnie interesuje jednak storytelling, stworzenie własnej opowieści. Dlatego filmik o Atenach jest dłuższy, bo trwa 13 minut, chociaż nie zagłębiam się w nim w historię czy inne tematy – staram się ludzi zaciekawić, pokazać im drogę do własnych poszukiwań, żeby mogli odkryć coś fascynującego.
Autor ma w planach kolejne produkcje, w tym z różnych miast województwa podlaskiego, gdzie priorytetem jest jego rodzinne miasto.
– Poza filmem o Tykocinie myślę też o pokazaniu Suwałk czy Białegostoku, bo w tych miastach również nie brakuje urokliwych miejsc – zapowiada Mateusz Grzymkowski. – Jednak przede wszystkim marzy mi się film o moim rodzinnym mieście, bo chciałbym pokazać, jak wspaniałym i niedocenianym miejscem jest Łomża. Dochodzą do tego ludzie, których często nie dostrzegamy, nie zdajemy sobie sprawy z tego co robią dla miasta, więc chcę pokazać czym się zajmują, jak ich praca łączy się z pasją, bo może być i tak, że za jakiś czas już ich nie będzie. Czekam więc z ogromną niecierpliwością na koniec remontów w centrum miasta, bo na realizacji tego filmu zależy mi w tej chwili najbardziej.
Wojciech Chamryk