Bolszewicy nie złamali obrońców
W trakcie obrony Łomży od 28 lipca do 1 sierpnia szpitale miejskie opatrzyły przeszło 300 rannych a w kostnicy leżało 20 ciał poległych – wspominał Władysław Świderski (1879–1942), ówczesny prezydent Łomży. Pogrzeb obrońców mia się odbyć wieczorem o godzinie 18., ale się nie odbył. - O godzinie 11. rano nieprzyjaciel zaczął bombardować miasto. Padło około 200 pocisków armatnich. Uszkodzono kilkanaście domów i szpitale zarejestrowały dnia tego 5 zabitych i kilkudziesięciu rannych. Ostrzeliwanie miasta trwało do wieczora – opisywał w wydanej w 1925 roku książce pt. „Łomża”. Pod wieczór strzały ucichły. Mimo uporczywych ataków na linie fortów łomżyńskich, nie uzyskał nawet najmniejszego sukcesu. Tego wieczora obrońcy uświadomili sobie, że Łomży przez inwazją bolszewicką już się nie da uchronić.
Jak opisywał zmarły w ubiegłym roku łomżyński pasjonat historii Czesław Rybicki przyczółek Łomży nie mógł być długo broniony, wobec tego że linia Narwi na zachód i wschód od miasta nie była obsadzona za wyjątkiem Nowogrodu, gdzie mostu bronił jeden szwadron Straży Granicznej, a następnie Baon Ochotniczy.
Nieprzyjaciel mógł przejść Narew w innym miejscu i obejść Łomżę, co też zrobił na wschód od Drozdowa, skierowując się na Śniadowo. Równocześnie udało mu się większą jednostką jazdy sforsować przejście pod Nowogrodem. W wyniku tych manewrów załoga Łomży została prawie otoczona. Dalsza obrona przejść pod Łomżą stała się bezprzedmiotową, a sytuacja jej obrońców wysoce niebezpieczną.
W tej sytuacji gen. Baranowski, postanowił zatrzymać się w Łomży jeszcze jeden dzień i dopiero później, myśleć o odwrocie. W tym celu, załoga Łomży opuściła w nocy 1 sierpnia o godz. 21-ej forty Nr. 1. 2. 3 i zatrzymując po jednej kompanii wraz z czołgami przy mostach na południowym brzegu Narwi, obsadziła tylko rejon samego miasta.
Opisuje to także ówczesny prezydent miasta Władysław Świderski.
O godzinie 12 w nocy (z 31 lipca na 1 sierpnia) prezydent miasta został wezwany do Dowództwa Grupy Operacyjnej do generała Baranowskiego. Tam pułkownik Śliwiński oświadczył mu, żeby natychmiast wyjechał, jeżeli nie chce dostać się w ręce bolszewickie, gdyż sytuacja Łomży przedstawia się bardzo groźnie: nieprzyjaciel przekroczył Narew na lewym brzegu, miasto zaś może być zajęte najdalej za 2 godziny i że Dowództwo, po otrzymaniu pomocy, odbierze Łomżę z powrotem. Dalej nakazał powiadomić ludność cywilną, aby kto może i chce wyjeżdżał w stronę Śniadowa, lub chronił się do piwnic, gdyż Łomża może przechodzić z rąk do rąk i będzie ostrzeliwana jak z jednej, tak i z drugiej strony.
- Od świtu dnia 2. sierpnia, aż do wieczora, mimo silnych ataków wroga, wszystkie pozycje wokół Łomży zostały całkowicie utrzymane – podkreśla Czesław Rybicki.
O zmierzchu nastąpiła cisza, nieprzyjaciel poniósł duże straty, wycofał się i zrezygnował z dalszych ataków.
Niemniej były to już ostatnie chwile broniącej się Łomży. Sowieci przeszli przez Narew na wschodzie i na zachodzie od miasta i broniącym Łomży groziło otoczenie. O godz. 21 dowodzący obroną gen. Antoni Longin Baranowski otrzymał rozkaz z Naczelnego Dowództwa, nakazujący niezwłoczny odwrót w kierunku na Różan. Dwie godziny później załoga Łomży, zabierając ze sobą wszystkich rannych, opuściła miasto i rozpoczęła odwrót szosą w kierunku na Śniadowo.
Tak zakończyła się trwająca pięć dni bohaterska obrona Łomży przed bolszewikami. Następnego dnia - 3 sierpnia 1920 r. o świeci - czerwonoarmiści wjechali do miasta.