Studnia dla koni i 7 tysięcy w piecowisku
- Ciągle mnie ludzie pytają, co to za wykopy, co się tutaj dzieje, po co to całe kopanie, a ja każdemu odpowiadam, że tutaj archeolodzy skarbów szukają, bo tu na starówce są skarby naszej przeszłości – mówi Przemysław Karwowski, malarz i scenograf teatralny, który od kwietnia 2020 r. obserwuje prace wykopaliskowe na Starym Rynku w Łomży. Właśnie ekipa Izis z Białej Podlaskiej odkryła w pobliżu kącika placu przy hali targowej dużą, murowaną studnię, prawdopodobnie do pojenia koni.
Po placu czerwonym – jak przez blisko 30 lat łomżyniacy nazywali centralny plac miasta – została dziś tylko nazwa, gdyż został rozebrany ostatni bastion naziemnej przeszłości. Murek z czerwonego polbruku był niski i odgradzał równoległą do Hali Kultury linią część parkingową dla niedawnych kupców od rozległej połaci głównie dla gołębi, przestrzeni czasem wykorzystywanej przez ludzi na koncert lub jarmark. Murek zniknął i w ten sposób archeolodzy zbliżyli się do niewielkiego terenu, na którym wykopaliska prowadził 30 lat temu prof. Maciej Czarnecki z Warszawy. Tym sposobem wreszcie połączyły się 2 obszary: przy hali i za murem. To sprawia, że jest wygodniej archeologom i dogodniej historykom oraz obserwatorom, jak miłośnik łomżyńskiej przeszłości, do eksploracji i dyskusji badawczej, naukowej, historycznej. Przypomnijmy, że – w ślad za archeologami z Łomży: Jolantą Deptułą i Danuta Lampke – prof. Czarnecki przyjął za prawdopodobną hipotezę, że odkryli 30 lat temu budynek dawnego ratusza. Z którego mógłby być wieku: XV czy XVI nie pozostało do końca na 100 % potwierdzone, a trudno było takie twierdzenia zweryfikować, z braku badań placu i tego, co zawiera pod powierzchnią oraz niewielu dokumentów czy przekazów źródłowych, które by w tym badaczom pomogły. Najważniejsze, że w kilku miejscach wzdłuż linii murku odsłonięto pod ziemią kamienne fundamenty. Tworzą one zarysy prawdopodobnie kilku - dwóch, trzech – budowli.
Podziemne igloo i durszlak
Liczba budynków jest niepewna, bo dopiero odkrywanie kolejnych warstw ziemi i piasku pozwala zobaczyć „plany” dawnych budowniczych. Od strony drzewka naprzeciw drzwi do USC w ratuszu znajdują się kolejno: studnia drewniana, kwadratowa, o boku ok. półtora metra; za nią murowana z cegły rosyjskiej (być może, 2. połowa XIX wieku, z literami ju i fi); piecowisko na ok. 5 m na 6 m, z połowy powierzchni którego wydobyto ponad 7 000 fragmentów kafli i ceramiki. Być może, przy nim stały budynki sąsiadujące z ratuszem – o którego lokalizacji, kształcie i wielkości za wcześnie na razie mówić, w oczekiwaniu na pogłębienie wykopu - jak oberża, karczma czy rodzaj hotelowej zajezdni, łaźni? Dopóki podziemna siatka nie odsłoni pełni kształtów, zwłaszcza że ulewne deszcze co i rusz wypełniają wądoły błotnistą jak w Yangsi mazią – nie wiadomo nawet, czy nie stanowią części tej budowli – ratusza?, której fundamenty przed 30 laty odkrywały archeolożki łomżyńskie i archeolog warszawski. Na koniec dodatek o imponująco dobrze zachowanej studni ceglanej, która wygląda podobnie do dużego na kilka metrów igloo i ma po dwa otwory na ok. 40 cm i pół metra z przeciwnych stron. Archeolog Mieczysław Bienia z Białej Podlaskiej, kierujący pracami na Starym Rynku w Łomży, objaśnia, że mogły to być otwory, przez które spływała woda do studni. Nadal jest bardzo oszczędny w podawaniu informacji, opatrując kolejne odkrycia komentarzem, że „dziwne” i „ciekawe”, jak choćby podziemny „durszlak”, „cedzak”, wielkości pokrywy studzienki kanalizacji.
Mirosław R. Derewońko