Przejdź do treści Przejdź do menu
poniedziałek, 02 grudnia 2024 napisz DONOS@

Dziki w gminie Piątnica niszczą uprawy

Główne zdjęcie
Leszek Makowski

Postawili strachy, armatkę hukową i płot z drutu jak na elektryczny pastuch, ale nic nie pomogło. W nocy z poniedziałku na wtorek i we wtorek rano hektar pola ziemniaków został rozryty. - Przecież nie sadzę tych ziemniaków dla watahy dzików, tylko dla ludzi. Z tego utrzymuje się gospodarstwo... – mówi Leszek Makowski z Niewodowa koło Łomży. Patrzy smutno na porytą ziemię i zniszczone uprawy. – Dziki cały czas tu przychodzą od kilku lat. Jak zniszczą nam 10, 20, a nawet 50 krzaków kartofli, to można by ścierpieć, ale to, co knury i maciory z warchlakami robią teraz, trudno opisać.

Brat gospodarza nocami wyjeżdża samochodem na pola, ażeby światłami i klaksonami wypłoszyć  dziki. Porozwieszali dla odstraszenia żarłocznych zwierząt folie. - Zgłosiliśmy sprawę leśniczemu z Drozdowa. Obiecał, że podjedzie w piątek albo poniedziałek – relacjonuje starania o przywrócenie normalności w prowadzeniu działalności rolniczej. Kosztują sadzeniaki, nawozy, sprzęt, praca. Jeśli posadzone miesiąc temu kartofle pożrą dziki, w tym miejscu nie posadzi się nowych - nie wzrosną.

Nadleśniczy Nadleśnictwa Łomża Dariusz Godlewski twierdzi, że rozumie rozgoryczenie rolnika, jednak sam nie uważa, żeby wzrosła populacja dzika. - Populacja dzików w Podlaskiem spadła, do czego przyczyniło się odstrzelenie w tym roku przez myśliwych ok. 2 tysięcy dorosłych osobników, z czego na naszym terenie kilkuset – przedstawia nowe fakty przyrodnik. - Przypuszczam, że nagły wzrost ilości zwierzyny wiąże się z niedawnymi pożarami w Biebrzańskim Parku Narodowym, gdy w drugiej połowie kwietnia na tysiącach hektarów szalały pożary. Rolnicy czasami mają odczucie plagi, choć wystarczy pięć sztuk dzików przez kilka dni, aby na polach wyrządzić poważne szkody.

Po sąsiedzku inny gospodarz dosiewał kukurydzę, wykopaną nosami przez dziki. - Nie plądrują mu całej uprawy, tylko grasują tam, gdzie dosiewał świeże ziarno, co widać jako spulchniony ponownie pas ziemi – komentuje Leszek Makowski. - Nie mają naturalnego wroga w postaci niedźwiedzia ani wilka, to robią, co zechcą. Kukurydza ma dużo białka, więc dziki szybko rosną, zimy bez mrozów są dla nich lekkie, więc się mnożą na potęgę. Nie jestem wrogiem zwierząt, lecz jakbym miał broń palną, to sam bym je powystrzelał. Bo nie może być tak, że nadmiar dzików zrujnuje ludziom życie.

Zastanawiają się z bratem, czy również nie zrezygnować z uprawy ziemniaków. Ich zdaniem, są w sklepach takie drogie, ponieważ z uprawy z podobnych względów rezygnuje coraz więcej rolników. Przerzucają się na zboża, do których dostają dopłaty, i o wiele bardziej wydajną kukurydzę. Jednak obaj mają świadomość o trudniejszym, ewentualnym powrocie do zaniechanej uprawy ziemniaków. I zastanawiają się, czy sytuacja poprawiłaby się, gdyby na tym terenie działało koło łowieckie PZŁ. 

Leszek Makowski napisał wniosek o odszkodowanie i wysłał pocztą mailową przed Bożym Ciałem 2020 do Nadleśnictwa Łomża. W środę, 10. czerwca, telefonicznie potwierdził, że pismo doszło, i uzyskał potwierdzenie w rozmowie, że „w ciągu 7 dni ma przyjechać komisja i oszacować szkody”. Przy okazji swojego problemu, przestrzega przed wyprawami do lasu dzieci i młodzieży bez opieki dorosłych. - W niektórych miejscach lasów drozdowskich panuje smród jak w oborze, w świniarni, a knury są duże, masywne i silne, mają ponad metr długości – opowiada rolnik, którego brat widział w nocy niebojące się ludzi zwierzęta o kłach ostrych i długich jak szable. - Jeżeli na szlaku pojawi się maciora z prosiakami, to trzeba się wycofać, uciekać. Ona w obronie prosiaków zrobi wszystko.

Rozgoryczony stratami na polu ziemniaków rolnik zaalarmował zastępcę wójta w gminie Piątnica, który obiecał spotkanie w tej sprawie z wójtem w poniedziałek, ponieważ takich skarg jest więcej i wymagać to będzie rozwiązań systemowych. Skargi na dziki posypały się z różnych stron. - Część ludzi poddała się, bo jak rok czy dwa lata dziki poryją w obsadzonej ziemi, to nie ma z czego siać. nerwy ludziom puszczają, mało kto ziemniaki uprawia – podsumowuje gospodarz z Niewodowa. 

Nadleśniczy Dariusz Godlewski zapewnia, że komisja do rolnika na pewno wkrótce się wybierze, obmierzy powierzchnię zniszczeń i wyceni szkody, aby wypłacić odszkodowanie. Ma nadzieję, że dziki powrócą na tereny w Biebrzańskim Parku Narodowym. Rolnik będzie mógł się odwoływać.

 

Mirosław R. Derewońko  

Foto: Leszek Makowski
Foto: Leszek Makowski na swoim polu pokazuje miejsca, gdzie dziki wyżarły ziemniaki
Foto: Puste miejsca po ziemniakach
Foto: Puste miejsca po ziemniakach
Foto: Puste miejsca po ziemniakach
Foto:
Foto: Widać gdzie wzeszła kukurydza i dalej rowek, gdzie dziki wyżarły ziarna
Foto: Puste miejsca po ziemniakach
Foto: Puste miejsca po ziemniakach
Foto: Straszydła na dziki
Foto: Straszydła na dziki

 
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę