Przejdź do treści Przejdź do menu
poniedziałek, 02 grudnia 2024 napisz DONOS@

Procesja Bożego Ciała dyskretnie zamaskowana

- Jak człowiek ma żyć, to spod łopaty wyjdzie, a jak ma umrzeć, to padnie, na zawał serca czy udar mózgu – mówi spokojnie łomżynianka Jadwiga Iwaniuk, która od 1. Komunii Świętej chodziła rok w rok w uroczystej procesji Bożego Ciała spod Katedry ulicami Łomży. Pierwszy raz w życiu 80-latki zalecone zostało noszenie na procesji maseczek i dystanse od innych wiernych, ze względu na ogłoszony w połowie marca stan epidemii koronawirusa. Pani Jadzia ani większość z około tysiąca wędrujących za monstrancją pod baldachimem nie ma w słoneczny i upalny czwartek masek, tylko poważny wyraz twarzy, dostojny krok i wiarę z pieśni, że „kielich Przymierza to krew Zbawiciela”.

Mszę św. w Katedrze odprawiał w koncelebrze biskup ordynariusz ks. Janusz Stepnowski. W jego nauczaniu dominował wątek dziękczynienia za dar Eucharystii, pozostawionej przez Chrystusa na Ostatniej Wieczerzy w sakramencie Ciała i Krwi. Biskup był również wdzięczny Bogu za obecność tylu ludzi i duchowieństwa, czego boleśnie i symptomatycznie brakowało podczas mszy Wielkiego Czwartku, gdy Katedra była pusta, podobnie i na rezurekcji w Wielkanoc 2020... - Na mszy w Boże Ciało i na procesji zawsze były tłumy ludzi, kwiatków nie sypałam, ale ze wstążkami feretronów to  chodziłam – wspomina  Jadwiga czasy biskupa Czesława Falkowskiego sprzed 70 lat i późniejsze: Mikołaja Sasinowskiego, Juliusza Paetza i Stanisława Stefanka. Jej zdaniem, z procesji katedralnej ludzi ciągle ubywało z powodu budowy nowych kościołów i tworzenia nowych parafii na Łomżycy i na Osiedlu Południe. Pamięta, jak jeszcze 7 lat czy 8 lat temu po czwartkowej procesji katedralnej Ojcowie Kapucyni prowadzili swoją procesję niedzielną do 4 ołtarzy, ale wokół Starego Rynku. Od Boga i Kościoła ludzi odciągają, według Jadwigi, pogoń za pieniądzem, wygodnictwo i lenistwo. O źle prowadzonej katechizacji i stylu życia kapłanów Jadwiga mówić nie chce, bo plotek nie słucha.  

 

Z rzadka można dostrzec kogoś w masce

O godzinie 11. 11 na ulicy Sadowej ustawia się czoło procesji z krzyżem na czele, niesionym przez mężczyznę - bez maseczki. Strażacy ochotnicy idą jak jeden mąż - bez masek, zaś wszystkie siostry zakonne - w czarnych i granatowych habitach oraz maseczkach. Biskup Janusz Stepnowski trzyma monstrancję, nie ma maski, natomiast czterech panów z drążkami baldachimu – w białych maskach.   Poczty sztandarowe, z nielicznymi wyjątkami, w zasadzie niezamaskowane; Bractwo Trzeźwości kroczy dostojnie – w odstępach, lecz bez szmatek na twarzach; dziewczynki sypiące kwiatki przed procesją i ministranci – bez, z kolei praktycznie wszyscy klerycy i także wielu księży – za szmatką. Za nimi kolorowy, gęsty i zwarty tłum wiernych, jakby żadnej epidemii koronawirusa nie było albo o niej zapomniano w ten świąteczny czas. Z rzadka można dostrzec kogoś w masce, w chustce czy apaszce, zasłaniającej nos i usta. Niektórzy maskę noszą na brodzie lub pod brodą albo i w rękach.  

Transsubstancjacja śpiewem uwielbiona

Jest upalnie, dosyć duszno, słońce praży, gdy zatrzymują się przed pierwszym ołtarzem w wejściu głównym do Szkół Katolickich. W centrum dekoracji szeroka, pionowo umieszczona wstęga biało-czerwona, u góry Jan Paweł II z ramionami do rodaków wyciągniętymi serdecznie. Papież dialogu, którego Polaków uczył od 1978 do 2005 r. Nie nauczył, skoro co i rusz wybucha kłótnia w Sejmie i na salonach władzy. Te złowrogie nastawienia przenoszą media, Internet i portale społecznościowe, ale na Sadowej spokojnie, refleksyjnie, bo Polacy nie zabierają głosu w sprawach doczesnych, tylko   śpiewają chóralnie nabożną pieśń bądź słuchają melodyjnych opowieści ewangelicznych sprzed ok. 2000 lat, jak zaśpiewana z uniesieniem przez ks. Zbigniewa Skuzę. Z jakichś powodów ludziom nie chce się klękać na rozgrzanym asfalcie lub betonie przed monstrancją, wystawianą każdorazowo na ołtarz. Klękają najbliżsi z duchowieństwa i otoczenia biskupa. Z Sadowej pochód skręca w Polową i zatrzymuje się przed wjazdem na dziedziniec Wyższego Seminarium Duchownego. Napis ludowi przypomina z ołtarza, że transsubstancjacja (przyjęta przez Sobór Laterański w 1215 r. ) to „wielka tajemnica wiary”. Rozmyślania o tym, co wiecznie żywe, wprowadza śpiew diakona Dariusza Berć z 6. roku WSD, po czym procesja skręca w ożywczy chłód i cień ostarych drzew na ulicy Henryka Sienkiewicza, u której wlotu w Dworną stanął ołtarz kapucyński z wielkim znakiem IHS, znanym z hostii, naczyń liturgicznych i tabernakulum. Chrystogram wskazuje na obecność Jezusa, o którego biblijnej obecności śpiewał brat Adam Mianowski. Pojedynczy ludzie i grupki rodzin i znajomych  czekają na orszak, przyłączając się lub życzliwie pozdrawiając. 

 

Błogosławieństwo na cztery strony świata

Dworną tłum wytrwale pnie się ku Sadowej, skręca ku 500-letniej Katedrze, wchodzi na plac przed Kurią z napisem „W mocy bożego Ducha”, obok którego banner z Kardynałem Stefanem Wyszyńskim, synem Ziemi Łomżyńskiej, i z Katedrą, gdzie – jak sam wspominał – kształtowało się jego powołanie kapłańskie. „W Tobie, Panu, zaufałem, nie powstydzę się na wieki” - kończy się polska wersja „Te Deum” z 1966 r., a proboszcz i dziekan ks. Marian Mieczkowski życzy wszystkim, aby Bóg uwolnił od grzechu, i uświadamia, że kolejne ołtarze były zwrócone na 4 strony świata (wschód, południe, zachód i północ). Biskup unosi monstrancję w taki sposób, że wykonuje nią ceremonialny znak krzyża na 4 strony. Po tym procesja  się kończy, ale to nie koniec: dzieci i dużo dorosłych dostało słodki podarunek od biskupa w postaci batoników, jakich setki rozniosły w koszach uśmiechnięte Siostry z Pałacu Biskupiego. A pozwalało to myśleć o tym, co minęło: że Boże Ciało to uwielbienie Najświętszego Sakramentu – niebieskiego testamentu, jak głosi pieśń. Początki święta są od 1246 r. w Liege (Belgia), w Kościele od 1317, w Krakowie od 1320, w całej Polsce od 1420. Minęło 600 lat od soboru gnieźnieńskiego, gdy Jadwiga Iwaniuk z Łomży, jak jej zmarli: babcia, mama, tata i brat, uroczyście manifestowała wiarę w Boga.  Wraca po procesji do domu przy Długiej uspokojona i szczęśliwa, że Pan Bóg błogosławi: ma troje dzieci, dziewięcioro wnuków i czwórkę prawnucząt.

 

Mirosław R. Derewońko

Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:
Foto:

 
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę