Pierwszy pacjent w izolatorium MOSiR. „Pracownicy są przerażeni”.
Mówią, że nie mają środków ochrony osobistej, ani płynów do dezynfekcji. Pracownicy hostelu Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Łomży są przerażeni. W sobotę po południu gruchnęła wieść o decyzji wojewody podlaskiego Bohdana Paszkowskiego, który w hostelu utworzył izolatorium dla osób chorych na Covid-19 z łagodnym przebiegiem choroby i dla oczekujących na wynik testu na obecność koronawirusa. Dziś karetka przywiozła tu pierwszego „klienta”. - Pracownicy są przerażeni. Nie wiedzą co robić, jak się zachować, dyrekcja nie podjęła żadnych kroków, aby ich zabezpieczyć czy przygotować na to – przekazuje jedna z osób pracujących w MOSiR Łomża.
Zgodnie z informacjami przekazywanymi w sobotę przez Podlaski Urząd Wojewódzki w Białymstoku w izolatorium świadczona będzie pomoc medyczna osobom, u których lekarz stwierdził zachorowanie na koronawirusa, ale mają łagodne objawy i nie muszą być hospitalizowane oraz osobom z podejrzeniem zachorowania, którym zalecono przebywanie w izolacji poza szpitalem. Nie każdy z nich ma jednak możliwość izolacji we własnym domu choćby ze względu na obecność osób z grup podwyższonego ryzyka: starszych lub mających inne choroby.
Przywieziona w poniedziałek do hostelu MOSiR kobieta jest w tej pierwszej grupie - ma pozytywne wyniki testów na obecność koronawirusa.
Pracownik hostelu, który miał wydawać jej klucze do pokoju, nie miał żadnych środków ochrony. Teraz wśród pracowników MOSiR roznosi się wieść o pierwszym „kliencie” i „pierwszym kontakcie” oraz przerażenie. W samych hostelu pracuje kilka osób, a całym MOSiR około 100. Boją się, że przez „pierwszy kontakt”, który już się odbył, groźny wirus może być rozniesiony wśród nich wszystkich i ich rodzin.
- W hostelu nie było rękawiczek, maseczek, ani nawet płynów do dezynfekcji. Pracownicy nie wiedzą jak się zachowywać wobec przywożonych tu osób, bo nikt im nic nie wyjaśniał, nikt ich nie poinstruował jak mają postąpić – przekazuje jeden z wystraszonych pracowników MOSiR.
Inny podziela jego obawy. Mówi, że on już nie wejdzie do tego hotelu, choć do tej pory pojawiał się tam codziennie.
- Ja mam rodzinę, ja nie mogę ryzykować. Jak mnie dyrektor tam wyśle, to odmówię, mam takie prawo – zastrzega.
W hostelu są dwa piętra. Z opowieści przekazywanych wśród pracowników MOSiR wynika, że na jednej kondygnacji mają być osoby z potwierdzonym zakażeniem koronawirusem na drugiej osoby z podejrzeniem oczekujące na wyniki badań. Pracownicy alarmują, że jednostka nie jest przygotowana do pełnienia takiej funkcji, jaką jej wyznaczono.
- Nie każdy pokój ma swoją łazienkę, a kuchnia jest jedna dla wszystkich – mówi pracownik MOSiR wskazując, że to może spowodować rozprzestrzenianie się wirusa.
Pracownicy MOSiR zgodnie powtarzają, że nikt im nie powiedział jak hostel i cały ośrodek ma teraz funkcjonować.
- Czy my mamy przychodzić do pracy, czy zostać w domu. Nikt nic nam nie powiedział. Przecież te wszystkie pomieszczenia muszą być codziennie sprzątane i dezynfekowane. My nawet nie wiemy, kto to miałby robić – dodaje jeden z nich.