Aneta Nowak z „Wety” ma indeks SGGW w konkursie Jana Stypuły
Trójka uczniów Technikum Weterynaryjnego w Łomży rywalizowała w finale XIII Konkursu im. Jana Stypuły, w którym główną nagrodą jest indeks Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Zwyciężyła minimalnie - w ocenie jury pod przewodnictwem profesora Marka Galanty z SGGW - Aneta Nowak, 20-latka z Siedlec, broniąca pracy pt. „Wrzodziejące zapalenie rogówki koni w praktyce weterynaryjnej” pod opieką lekarza wet. Wandy Kocznur – Baranowskiej z TW. Jako nagrodę dodatkową dostała pękatą publikację „Patologia ogólna zwierząt” od redaktora tomu dr. hab. Rafała Sapierzyńskiego, ażeby miała co postudiować na trzecim roku weterynarii SGGW.
Obaj naukowcy i wykładowcy wydziału medycyny weterynaryjnej SGGW są także absolwentami Technikum Weterynaryjnego w Łomży: Marek Galanty ukończył szkołę w 1979, jego nauczycielem był m.in. późniejszy senator Jan Stypuła (1931 – 2001), natomiast Rafał Sapierzyński w roku 1993. - Dużo osób w naszej klasie i z naszego rocznika marzyłoby o wzięciu udziału w tak prestiżowym konkursie, ale niewielu pozwalały na to wyniki w nauce, a trudną pracę do obrony trzeba pisać pod kierunkiem doświadczonego opiekuna – tłumaczy rówieśnik finalistów Łukasz Jabłoński, wspólnie z przyjaciółmi: Szymonem Czaplickim i Jackiem Grabowskim kibicujący mądrym, utalentowanym i pracowitym absolwentom Technikum Weterynaryjnego w Łomży. - Indeks SGGW to przepustka do zdobycia wykształcenia lekarza weterynarii. To ceniony i szanowany zawód za dobre pieniądze.
Jad kiełbasiany w słoiczku z dżemem
Zanim jurorzy uzgodnili werdykt, obradując długo i dyskutując nad wyborem zwycięzcy, w sali koło szkolnej stołówki zebrali się bliscy finałowej trójki i wychowawczynie ich klas: Małgorzata Zaremba, biolog, i Aneta Trzeciak – Kowalczyk, polonistka. Kamila Słupska z Siemiatycz pisała pod kierunkiem lek. wet. Anny Stypułkowskiej na temat „Ropomacicze u suk”, czego omówienie zajęło jej prawie 80 stron. Zwyciężczyni potrzeba było na zmieszczenie tematu końskiej rogówki stron około 60, natomiast konkurentowi w rywalizacji o indeks - „zaledwie” 30. Dominik Żyłowski z Grodzicka - Ołdaki opracował pod opieką mgr inż. Elżbiety Bałazy, nauczającej chowu i hodowli zwierząt i produkcji rolnej, „Botulizm – zatrucie jadem kiełbasianym”. - Nieodpowiednia obróbka mięsa może się przyczynić do pojawienia jadu w kiełbasie, ale mało kto spodziewa się go w słoiku dżemu czy z kompotem – ostrzega Dominik przed charakterystycznym, „kiełbasianym” zapachem. Kamila i Aneta słuchają młodzieńca z uwagą, przekonane, że jad kiełbasiany jest niezwykle trujący.
- To są prace prawie... magisterskie – pochwaliła uczestników Magdalena Budziszewska, rzecznik prasowy „Wety”. Zanim finaliści konkursu Jana Stypuły zostaną magistrami, oprócz nauki i wakacji mają swoje pasje. Dominik gra amatorsko w piłkę nożną, Kamila – lubi występować w spektaklach Teatru Aktywnego Joanny Klamy i Bursa nr 2 Leszka Wolińskiego, zaś Aneta uwielbia jazdę konną, czym zajmuje się od 11 roku życia. Zdobyła Brązową Odznakę Jeździecką, co oznacza, że umie na koniu jeździć w ujeżdżalni, poruszać się z nim stępa, kłusem i galopem oraz wykonać skoki przez przeszkody do 70 cm. BOJ to również umiejętność odpowiedzi na 350 pytań o konie i jeździectwo.
Na studia do Warszawy? Lublina? Krakowa?
Profesor Marek Galanty pogratulował całej zwycięskiej trójce „bardzo wysokiej jakości pracy”. - Byliśmy pod wrażeniem staranności merytorycznej i stylistycznej oraz szaty graficznej – chwalił finalistów, zaznaczając, że na długość obrad jury wpłynęły „minimalne różnice” w poziomie prac i prezentacji tematów, wcześniej przez uczestników przedstawionych jurorom, którzy zadawali od siebie pytania dodatkowe. Ponadto przyznający indeks wzięli pod uwagę: podejście badawcze oraz oceny na świadectwie i osiągnięcia maturalne młodzieży. Dyrektor „Wety” Albina Galik – Chojak wspominała, że w 13-letniej historii konkursu o indeks jurorzy nie mieli tylu wątpliwości, kto ma zwyciężyć, tak wysoki był poziom uczestników. Aneta Nowak podziękowała w imieniu finalistów za owocny rok pracy opiekunkom naukowym, a każdy z trójki obdarował kwiatami i prezentami swoje Mistrzynie na drodze do fachu i kariery, być może, również naukowej. Gdyby nie taki wynik konkursu, Aneta wybrałaby się do Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie, a ma dylemat i indeks SGGW, gdzie złożyła papiery Kamila. Dominik wyrusza na Uniwersytet Przyrodniczy do Krakowa.
Mirosław R. Derewońko