Moje szkoły
Do Szkoły Powszechnej nr 6 im. Królowej Jadwigi przy ul. Giełczyńskiej w Łomży poszłam w 1935 r. Do wojny ukończyłam pięć klas. Zapamiętałam zwłaszcza pierwszy dzień w szkole, jasełka, zabawy noworoczne, wycieczkę do lasu...
Pamiętam niektórych nauczycieli – pan Piórkowski (dyrektor), pani Piórkowska, pani Borawska, pani Kraszewska, pani Mazur oraz ksiądz Dobkowski. Zawsze mile wspominam moją pierwszą szkołę i dziś kiedy przechodzę koło tego budynku, to myślą wracam do lat dziecinnych, lat szkolnych. A potem – wojna i okupacja. Ponieważ budynek szkolny został uszkodzony, lekcje odbywały się w Szkole Krawieckiej na Rybakach. Tam chodziłam dwa lata, kiedy to 20 czerwca 1941 r. cała nasza rodzina została aresztowana i w wagonach towarowych wywieziona do Kazachstanu. Teraz szkołą była praca w polu oraz pilnowanie owiec. W 1942 roku w Dżuruniu został zorganizowany sierociniec, gdzie wraz z braćmi znalazłam schronienie. W lipcu tegoż roku wyjechaliśmy na południe Rosji i przez Jang-Jul, Taszkient, Aszchabad dostaliśmy się do Meszchedu (Persja). Stąd, po kilkumiesięcznej kwarantannie, w kawalkadzie kilkunastu samochodów wyruszyliśmy do miejscowości Zahidań, leżącej na granicy persko-indyjskiej. Następnie pociągiem do Karaczi, a potem barką rybacką do Jamnagaru. W Jamnagarze maharadża Jam Saheb Digvijaj Singh ofiarował w swojej posiadłości gościnę dla tysiąca osób, w tym dzieci – sierot i półsierot. Wybudowano 60 parterowych baraków mieszkalnych, a piętrowy budynek pałacowej gwardii przeznaczono na szkołę. W budynku tym mieściły się klasy szkoły powszechnej i jedna klasa gimnazjum. W osiedlu była stołówka wraz zapleczem kuchennym, kaplica, pomieszczenia biurowe, łazienki. Każdy z nas miał łóżko, pościel, ubranie, moskitierę i kask. W grudniu zostałam przyjęta do pierwszej klasy gimnazjum, które ukończyłam w 1943 roku i w lipcu wyjechałam z 7-osobową grupą do Valivade, gdzie pobudowano osiedle dla około 5000 mieszkańców. Składało się ono z kilkudziesięciu budynków parterowych, a w każdym z nich było 5-6 mieszkań jedno- i dwupokojowych, oraz z kilkunastu baraków, w których znalazło schronienie ponad 400 wychowanków, tj. dzieci nie mających opieki starszych. Oprócz baraków mieszkalnych był budynek biurowy, kościół, szpital, cztery szkoły powszechne, gimnazjum i liceum ogólnokształcące, szkoła instruktorek gospodarstwa wiejskiego, liceum pedagogiczne, gimnazjum kupieckie oraz trzy przedszkola. W 1946 roku ukończyłam gimnazjum i zdałam do liceum pedagogicznego. Tak jak w Jamnagarze, tak i w Valivade mieliśmy grono bardzo dobrych profesorów i nauczycieli – M. Borowska, M. Gocławski, Z. Żerebecki, M. Czarnecka, ksiądz Darlinger, pani Tarnogórska. Uczyli nas miłości do Ojczyzny i wiary, że kiedyś wrócimy do kraju, o czym każdy z nas marzył. Siłę przetrwania dawała nam nie wegetacja lecz praca nad sobą i dla innych. Organizowano różne kursy dokształcające: pielęgniarskie, ogrodnicze, rękodzielnicze, języka angielskiego. Zorganizowano kino oraz teatr. Na wysokim poziomie funkcjonowało harcerstwo, do którego należała prawie cała młodzież. Czołowe postacie to druh R. Paszkowski (obecnie ksiądz) oraz druhna Handerek, druh J. Miś. Sprawności harcerskie zdobywaliśmy w Panhali – potężnej górskiej twierdzy, oraz na biwakach w Chandali i na obozach wędrownych. W grudniu 1946 r. opuściłam Indie i wróciłam do Polski. W lutym 1947 r., posiadając świadectwo z półrocza liceum pedagogicznego, zostałam przyjęta do Liceum Pedagogicznego w Łomży, które ukończyłam w 1948 roku. Tak więc – swoją edukację w Łomży rozpoczynałam i – przez Jamnagar oraz Valivade – w Łomży ją ukończyłam. Danuta Biedrzycka Na zdjęciach: 1. grudzień 1942 r. I klasa gimnazjum przed budynkiem szkolnym Jamnagar. 2. Grudzień – 1946 r. przed budynkiem Liceum pedagogicznego – Valivade, Indie.
Danuta Biedrzycka