Z listów do redakcji
Chciałabym utrwalić pamięć o moim ojcu w kronice miasta Łomży. Ociec mój, Aleksander Cholewiński zmarł 28 maja 1922 r. Udało mi się zachować wspomnienia o Jego pracy społecznej utrwalone w nekrologu, w którym ówczesne społeczeństwo łomżyńskie dało wyraz oceny Jego postaci. Wspomnienia te ocalały w sposób niewiarygodny i były dla mnie w moim długim życiu relikwią. Przetrwały wędrówki i czasy II wojny, Powstanie Warszawskie, w którym brałam udział, rewizje w naszym domu w latach 1948/49. Obecnie powracają w pamięci wydarzenia z tamtych lat i ludzie, którzy zasłużyli się w dziele odrodzenia Polski i tworzyli historię. Przesyłając oryginał „Gazety Łomżyńskiej” z 1922 roku, łączę podziękowania oraz wyrazy szacunku i poważania
Wanda Mazalon Cholewińska
Gdynia
* * *
Drodzy Łomżanie!
Z wielkim żalem informuję, że ze względów rodzinnych nie będę mogła uczestniczyć w spotkaniu Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej. Kwotę, jaką wpłaciłam na konto za udział w spotkaniu towarzyskim wraz z jednym noclegiem proszę przekazać na fundusz wydawniczy Waszych ciekawych i cennych dla mnie „KOMUNIKATÓW”. Wszystkim organizatorom i uczestnikom spotkania życzę najgoręcej niezapomnianych wrażeń, najmilszych oczekiwanych, przyjacielskich i koleżeńskich spotkań! Sercem i myślami będę z Wami!
Urszula z Mioduszewskich Zagrodna
Wrocław
* * *
Bardzo dziękuję za przesłanie numerów 1 i 2 Komunikatu Zarządu Głównego.
Z poważaniem
Jan Kisiel
Warszawa
P.S. Gratuluję autorowi fotografii uczestników Zjazdu w auli oraz osobie, która włączyła ją do „Komunikatu”. J.K.
* * *
Uprzejmie informuję, że przesłane Marszałkowi Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej „Stanowisko w sprawie ochrony przyrody i przebiegu trasy Via Baltica” zostało przekazane do sejmowych Komisji: Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa oraz Infrastruktury.
z poważaniem –
Kancelaria Sejmu RP
* * *
W imieniu Marszałka Senatu Longina Pastusiaka potwierdzam odbiór pisma z dnia 30 maja br. zawierającego „Stanowisko w sprawie ochrony przyrody i przebiegu trasy Via Baltica”. Uprzejmie informuję, że pismo wraz z uchwałą zostało przekazane do właściwej komisji senackiej.
Z poważaniem
Dyrektor Biura Prezydialnego Kancelarii Senatu RP
Krzysztof Sobków
* * *
Nawiązując do pisma z dnia 30 maja 2003 roku L.dz. 59/2003 w sprawie ochrony przyrody i przebiegu trasy „Via Baltica” uprzejmie informuję Państwa, iż przebieg tej drogi został jednoznacznie, wiążąco określony w Rozporządzeniu Rady Ministrów z dnia 29 września 2001 roku (Dz. U. nr 120 poz. 1283 z 2001 r.) i jest on spójny z poniższymi dokumentami centralnej administracji rządowej i wojewódzkiej samorządowej.
Perspektywiczny przebieg autostrad, dróg ekspresowych i magistralnych linii kolejowych został określony w „Koncepcji Polityki Przestrzennego Zagospodarowania Kraju” przyjętej przez Radę Ministrów w dniu 5 października 1999r, a przez Sejm RP w dniu 17 listopada 2000 roku (MP Nr 26 poz. 432 z 2001r.)
Koncepcja ta, zapewniając równomierne nasycenie obszaru kraju powiązaniami międzyregionalnymi i korzystnymi transportowymi powiązaniami międzynarodowymi, zakłada przebieg w obszarze województwa podlaskiego, dwóch krajowych dróg ekspresowych, stanowiących podstawowy szkielet infrastruktury transportowej regionu:
1. Drogę nr S 8 obsługującą „Via Baltica” wiążącą Białystok z Warszawą, Augustowem, Suwałkami przejściem granicznym w Budzisku, a poprzez krótkie odcinki dróg Nr S19 i Nr 65, obsługującą także duże polsko-białoruskie przejście graniczne w Bobrownikach i Kuźnicy.
2. drogę Nr S 19 Kuźnica Białostocka – Białystok – Siemiatycze (Lublin– Rzeszów – południe Europy) obsługującą duże przejście graniczne w Kuźnicy Białostockiej, wiążącą woj. podlaskie z woj. lubelskim i podkarpackim, a wraz z północnym odcinkiem drogi Via Baltica Białystok – Augustów – Suwałki, tworzącą ważne powiązanie Litwy, Łotwy, Estonii i Finlandii z Europą Południową.
Na tej podstawie przebieg trasy Via Baltica został ujęty w „Strategii rozwoju województwa do roku 2010” uchwalonej przez Sejmik Województwa Podlaskiego w roku 2000 oraz w projekcie „Planu zagospodarowania przestrzennego województwa podlaskiego”. Sprawy ochrony przyrody były przedmiotem ekspertyzy, studiów i konsultacji również na etapie opracowania „Strategii Rozwoju Obszaru Funkcjonalnego Zielone Płuca Polski”, w której to zapisano, iż „działaniem pierwszoplanowym dla funkcjonowania sieci transportu o charakterze międzynarodowym jest przebudowa drogi ekspresowej Via Baltica na odcinku Warszawa – Białystok – Augustów.
Ponadto w dniach 11–12 bm. odbyło się spotkanie informacyjne zorganizowane przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad w sprawie przebiegu drogi ekspresowej S8, Via Baltica na terenie województwa podlaskiego. W spotkaniu udział wzięły również organizacje ekologiczne zajmujące się tą problematyką.
Celem wyjaśnienia wszelkich spraw związanych z przebiegiem drogi S 8, minister Andrzej Piłat w dniu 15 maja br. powołał specjalny, międzyresortowy zespół, którego pierwsze posiedzenie zaplanowano w dniu 25 czerwca br.
Mam nadzieję, że opracowane wcześniej studia i ekspertyzy oraz ustalenia seminarium i Międzyresortowego Zespołu pozwolą w pełni wyjaśnić formułowane przez Państwa wątpliwości.
Dyrektor Wydziału
Środowiska i Rolnictwa
Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego
Józef Staniaszek
* * *
Zwracam się z prośbą o pomoc w odszukaniu informacji, które prawdopodobnie znajdują się w archiwach Towarzystwa. Informacje dotyczą Zofii Abramowicz (z domu Bolechowska).
Zofia Abramowicz, urodzona w 1902 roku pochodziła z Kownat, wioski leżącej na trasie Łomża – Jedwabne. Przed wybuchem II wojny światowej wyszła za mąż za Władysława Grochowalskiego i zamieszkała w okolicach Suwałk. W czasie wojny była aresztowana i więziona w obozie w Auschwitz. Po zakończeniu wojny wyszła ponownie za mąż za Lucjana Abramowicza i do śmierci mieszkała w Warszawie. Zaprzyjaźniła się z moją rodziną, w szczególności z dziadkiem mieszkającym w Kownatach oraz moją matką Ireną Sobuta, która do 1997 roku mieszkała w Łomży (ulica Wiejska 5). Zgodnie z informacją przekazaną mi przez mamę w latach 80., przekazała ona Towarzystwu na prośbę Zofii Abramowicz pakiet dokumentów.
Poszukuję informacji o życiu oraz publikacjach Pani Abramowicz. Poszukiwania te są związane z faktem, że Cherie Braun, moja przyjaciółka ze Stanów Zjednoczonych pisze dysertacje na Uniwersytecie w Duka na temat wierszy pisanych przez panią Abramowicz podczas jej pobytu w Auschwitz. Prosiła mnie o wyszukanie wszelkich dostępnych informacji co niniejszym staram się zrobić. Niestety, mąż pani Zofii również zmarł kilka lat temu, dlatego mam problem w dotarciu do jakichkolwiek źródeł i staram się sprawdzić każdą szansę.
Załączam serdeczne pozdrowienia
Joanna Sztykiel
80-180 Gdańsk
ul. Ciechanowska 1A/4
* * *
Dziękuję za „Komunikat Nr 2”. Zgadzam się z panią Krystyną Dukacz, że „Komunikat” ma już charakter ponadorganizacyjny i powinien docierać do szerszego niż tylko członkowie TPZŁ grona odbiorców. Ja otrzymany egzemplarz musiałam oddać ludziom interesującym się historią okupacyjną, a wcale nie pochodzącym z Łomży. Myślę tu o ludziach średniego pokolenia, ale głównie o młodzieży, której historia ziemi rodzinnej jest dzisiaj chyba mało znana. Dlatego też w pełni zgadzam się ze zdaniem pani Dukacz, że historii w „Komunikatach” nigdy za dużo. Zwłaszcza takiej, jak wzruszające wspomnienie pani Wandy Raciborskiej. Dziękuję jej za nie. Szkoda tylko, że tak mało osób upublicznia swoje wojenne i tuż powojenne przeżycia. Bo przecież „Jadzia” nie była jedynym chlubnym wyjątkiem. Takich cichych, skromnych, a godnych stawiania jako przykład młodzieży bohaterów, mieliśmy w latach 1939–45 bardzo wielu. Piszmy o nich! A z własnych doświadczeń wiem, że młodzież Ziemi Łomżyńskiej, jeśli potrafimy ją do tego zachęcić, nie tylko chętnie czyta różne wspomnienia, ale z dużym zaangażowaniem potrafi aktywnie współpracować z autorem wspomnień przy ustalaniu losów bohaterów, historii swojej wsi czy miasta..
Dziękuję też, że „Komunikat” był jedynym, który nie zapomniał o okrągłej sześćdziesiątej rocznicy „czarnego lipca”. I nie chodzi mi tutaj o Jeziorko, bo było ono tylko fragmentem całego cyklu zbrodni. Wprawdzie „Kontakty” zamieściły materiał o Krasowie-Częstkach, ale także nie podały, że i tamta zbrodnia była tylko jedną z kilkudziesięciu popełnionych w tym tragicznym miesiącu. Szukałem wzmianki o 15 lipca na Białostocczyźnie, ale znalazłem tylko informację, że w roku bieżącym przypada sześćdziesiąta rocznica powstania w getcie białostockim. Czyżbyśmy się bali pokazać ogrom zbrodni i ogrom cierpienia, jakiego doznali mieszkańcy „Bezirk Białystok” tego tragicznego miesiąca przed sześćdziesięciu laty?
Nie zajmuję się polityką informacyjną, ale w kwietniu br. przekazałem do miesięcznika Urzędu ds. Kombatantów „Kombatant” siedmiostronicowy materiał omawiający kompleksowo wydarzenia lipcowe 1943 roku w całym okręgu białostockim z myślą, że zostanie zamieszczony w numerze lipcowym lub wakacyjnym i uzupełni szeroko ostatnio publikowane informacje o zbrodniach 1943 r. popełnionych na Wołyniu. Niestety, materiał został przeznaczony do numeru wrześniowego, a kiedy zobaczyłem ocenzurowaną bez mojej wiedzy treść, w której skreślono wkład AK w dezorganizację zaplecza frontu wschodniego, co stało się przyczyną lipcowych akcji okupanta oraz opisy przebiegu poszczególnych zbrodni, pozostawiając jednie ich daty, a przede wszystkim sygnatury dokumentów źródłowych i nazwy archiwów, w których można znaleźć, co z kolei zupełnie zmieniło sens materiału zmieniając go z dokumentalnego na opowiastkę pozbawioną odnośników do zasobów archiwalnych, a więc nie wiadomo czy wiarygodną – byłem zmuszony zrezygnować z publikacji tak okrojonego i nie dającego obrazu wydarzeń materiału. Nie dziwmy się, więc, że Polacy więcej wiedzą o jednej zbrodni w Jedwabnem, niż o całej okupacyjnej historii Białostocczyzny. Ale widocznie ktoś taką politykę informacyjną kreuje...
Jerzy Smurzyński
Warszawa
* * *
Załączam artykuł – wspomnienie pośmiertne o prof. Tadeuszu Jastrzębskim, też łomżyniaku. W czasie tegorocznego Zjazdu Nauczycieli i Wychowanków Szkół Ziemi Łomżyńskiej zetknąłem się z p. Zdzisławem Kłodkowskim, absolwentem gimnazjum z roku 1951. Opowiadał, że w czasie pisania matury weszło UB i aresztowało maturzystów. Otrzymali oni wyroki kilkuletniego więzienia. Podał ich nazwiska, dwóch z nich już nie żyje. Sądzę, że Zarząd Główny TPZŁ posiada w kartotece ich adresy. Może ktoś napisałby bardzo ciekawy artykuł o tej maturze. Może p. A. Malanowska ma jakieś materiały o tym 1951 roku.
Bardzo dziękuję za piękną wycieczkę do Myszyńca i gościnę w Karczmie w Nowogrodzie. Jesteście doskonałymi organizatorami. Poza tym jest w Was wiele serdeczności i życzliwości.
Łączę serdeczne pozdrowienia dla Pana, Pana prezesa Zdanowicza i członków Zarządu.
Zenon Skrzek
Wrocław
* * *
Moja przyjaciółka z lat dziecinnych Fidzia, czyli Aurelia Fidelisa Glińska od ponad 40 lat mieszka w Kopenhadze, gdzie wyszła za mąż za Duńczyka, z którym ma trójkę dzieci, tam urodzonych. Ponad 5 lat temu nawiązała ze mną kontakt przyjeżdżając do Polski do rodziny, a nawet Białegostoku, gdzie ma brata. W tym czasie namówiłam ją do wstąpienia do naszej DWHZŁ, a także do oddziału TPZŁ. Od tych kilku lat ciągle zapraszała mnie do siebie nie tylko osobiście, ale i telefonicznie i listownie. Niestety z różnych względów nie pojechałam do niej i żałuję tego, bo nie poznam jej męża, który nie żyje od ponad roku.
W tym roku Fidzia telefonując do mnie użyła takiego argumentu, że choć byliśmy tuż przed remontem (wielkim) mieszkania, zdecydowaliśmy się w ciągu tego samego dnia. Wykupiłam bilet na prom z Gdańska do Kopenhagi i już za dwa dni jechałam pociągiem na Wybrzeże. Podróż promem, chociaż długa, jest interesująca. W dzień na pokładzie oddycha się morskim powietrzem, ogląda nie tylko siną morską dal, ale i mijane porty, także długachny most Dania – Szwecja. Można spotkać interesujących ludzi, nawiązać miłe znajomości, w każdym razie nie brakuje chętnych do rozmów. A całą noc można wygodnie spać w kabinie – wbrew pozorom – dobrze klimatyzowanej. Można też przetańczyć całą noc na balu kapitańskim.
W Kopenhadze byłam o 10 rano według rozkładu, ale na razie nikt po mnie nie wyszedł. Przeżyłam trudne chwile, bo okazało się, że mam wiele numerów telefonów i adresów, tylko nie Fidzi. Już dodzwoniłam się do rodziny myśląc, że Fidzia po prostu zachorowała, gdy podeszła do mnie śliczna młoda dziewczyna i wymieniła moje nazwisko Byłam uratowana. Fidzia z 14-letnią Karolinką pomyliły porty, myląc prom z Gdańska z tym ze Świnoujścia (Karolinka to wnuczka brata z Łomży, już tydzień przede mną gościła tu z ojcem).
I już potem wszystko poszło jak z płatka. Gościnność mojej przyjaciółki była do końca nadzwyczajna, nieraz miewałam obiekcje wiedząc, jak drogie jest wszystko w Danii, a szczególnie w Kopenhadze. Nie było jednak rady. Zwiedzałyśmy najczęściej we trójkę lub we czwórkę Kopenhagę i okolice. Podziwiałam nie tylko Danię, ale i 14-letnią Karolinkę, która czuła się jakby tu się urodziła. Och, ta młodzieńcza zdolność adaptacji! Zobaczyłyśmy z Karolinką – łomżynianką, wszystko, co dało się w ciągu tych 10 – 11 dni zobaczyć: ze 4 muzea, wiele kościołów, uniwersytet z popiersiem Nielsa von Bolna, którego Fidzia i jej mąż jako fizycy poznali osobiście, wesołe miasteczka, słynny deptak, gdzie zachwycił nas ukraiński chłopiec grający na kryształowych kieliszkach z wodą, Mozarta i innych muzyków. Nie chcę zanudzać i wyręczać przewodników, ale jeszcze wspomnę o rodzinnym przyjęciu na 20 osób z okazji jubileuszu Fidzi. Prócz syna z synową byli polscy i duńscy goście, którzy potem nas zapraszali do siebie. Szczególnie ujęła mnie rodzina pp. Filińskich, którzy mieszkają pod Kopenhagą jak w rajskim ogrodzie. Takich wielkich poziomek nigdzie przedtem nie widziałam i takiego tortu poziomkowego nie jadłam. Zagalopowałam się, a miało być krótko. Byłam zachwycona Danią, gościną, atrakcjami turystycznymi, nowo poznanymi ludźmi, ale jednak, gdy wracałam pociągiem w dzień na trasie Gdańsk – Warszawa – Białystok i oglądałam mazowieckie pejzaże, chłonęłam je i myślałam: Boże, jakie one są mi bliskie i kochane. „Witaj domku ukochany” tak śpiewałyśmy u pana prof. Jasińskiego w chórze. Witaj!
Anna M Badyda
(z domu Chludzińska)
Białystok
* * *
Parę lat temu, jeszcze w PRL, ś. p. Mieczysław Laszczkowski wspomniał mi, że parokrotnie zwracał się do miasta o nadanie dwu ulicom Łomży nazwisk zasłużonych dla tego miasta profesorów: z gimnazjum żeńskiego im. M. Konopnickiej p. prof. Stanisławy Osieckiej i z gimnazjum męskiego p. prof. Czesława Lustycha. Miałam wielkie szczęście i zaszczyt być uczennicą pani profesor, u której zdawałam egzamin dojrzałości z języka polskiego. Stała się ona moim ideałem wspaniałego nauczyciela nie tylko dydaktyka, ale i wychowawcy oraz patrioty.
Dr. Stanisława Osiecka urodziła się 11 kwietnia 1898 r. w Wawrzynku, województwo płockie. Średnią szkołę ukończyła w Skierniewicach, a następnie studiowała filologię polską na Uniwersytecie Warszawskim. W 1927 roku, po zdaniu egzaminu nauczycielskiego zaczęła pracę nauczyciela języka polskiego w Wołkowysku, zaś w roku 1930 po przeniesieniu się do Łomży, pracowała w państwowym gimnazjum im. M. Konopnickiej, gdzie jako pedagog zaczęła odnosić pierwsze sukcesy. Dla przykładu podam, że moja klasa brała udział w ogólnopolskim konkursie literackim, zdobywając nagrodę przechodnią w postaci portretu Stefana Żeromskiego. Tematem konkursu było: Czy słusznym jest stawiane literaturze żądanie, aby stanęła do pracy społecznej? Miałam ten zaszczyt, że po odebraniu portretu jeździłam z delegacją klasową do Polskiej Akademii Literatury, gdzie poznałam całą elitę literacką Polski. W czasie okupacji hitlerowskiej dr. Osiecka, która natychmiast stała się najpierw uczestnikiem ZWZ, SZP potem AK stała się na polecenie okręgu razem z szefem BIP, mgr. Czesławem Lustychem, organizatorem tajnego szkolnictwa średniego na terenie Łomży. Pani profesor, która pracowała w niemieckiej firmie pod nazwą Rohstoffverwerturing (przetwórstwo surowców), zaangażowała mnie w celu uchronienia przed wywózkami na roboty do Niemiec w charakterze sprzątaczki tj. Aufraumerin, potem awansowałam (po likwidacji Żydów) jako pomoc sekretarza, ale zostałam też wciągnięta w wir tajnego nauczania, prowadząc komplet języka łacińskiego dla młodzieży wybierającej się na medycynę oraz prawo. Po aresztowaniu prof. Lustycha i zamordowaniu go w obozie w Austrii, pani profesor pracowała samodzielnie. W czasie okupacji ponad 60. absolwentów skończyło małą maturę, a 30. maturę licealną. Po wyzwoleniu dr Osiecka poświęciła się znów pracy pedagogicznej, organizując w 1945 roku Koedukacyjne Liceum w Łomży. W 1949 roku została przeniesiona do Białegostoku, gdzie w Studium Nauczycielskim wykładała gramatykę języka polskiego. W końcu lat pięćdziesiątych rozpoczęła w Gdańsku zaoczne studia matematyczne, zakończone egzaminem z oceną bardzo dobrą. Została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Medalem Komisji Edukacji Narodowej i wielu innymi. Wśród jej odznaczeń znajduje się Krzyż Armii Krajowej.
Profesor Czesław Lustych ps. „Leliwa” – nauczyciel historii w Gimnazjum Męskim im. T. Kościuszki podczas wojny jeden z organizatorów ZWZ w Obwodzie Łomża (od roku 1949). Od kwietnia 1940 do wiosny 1944 tj. do aresztowania był szefem Biura Informacji i Propagandy Komendy Obwodu AK Łomża. Profesora Czesława Lustycha i jego b. dzielną małżonkę działającą w Wojskowej Służbie Kobiet znałam bardzo dobrze bowiem przed wojną oboje mieszkali w domu mojej babci Nożewskiej, wynajmując trzypokojowe mieszkanie.
2 grudnia 2002 r., biorąc udział w uroczystym opłatku zorganizowanym w TPZŁ poznałam p. dyrektora Zygmunta Zdanowicza. Po krótkiej rozmowie, w której wyłuszczałam moje dezyderaty dotyczące uhonorowania naszych profesorów, dowiedziałam się, że na cmentarzu łomżyńskim stanął obelisk upamiętniający osobę p. prof. Lustycha oraz równie wzruszającą wiadomość o zawiezieniu przez delegację z Łomży do obozu w Mauthausen tablicy z danymi p. profesora, która została umieszczona na ścianie wejściowej do obozu (...).
Wanda Ney-Krwawicz
Warszawa
* * *
Wanda Mazalon Cholewińska
Gdynia
* * *
Drodzy Łomżanie!
Z wielkim żalem informuję, że ze względów rodzinnych nie będę mogła uczestniczyć w spotkaniu Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej. Kwotę, jaką wpłaciłam na konto za udział w spotkaniu towarzyskim wraz z jednym noclegiem proszę przekazać na fundusz wydawniczy Waszych ciekawych i cennych dla mnie „KOMUNIKATÓW”. Wszystkim organizatorom i uczestnikom spotkania życzę najgoręcej niezapomnianych wrażeń, najmilszych oczekiwanych, przyjacielskich i koleżeńskich spotkań! Sercem i myślami będę z Wami!
Urszula z Mioduszewskich Zagrodna
Wrocław
* * *
Bardzo dziękuję za przesłanie numerów 1 i 2 Komunikatu Zarządu Głównego.
Z poważaniem
Jan Kisiel
Warszawa
P.S. Gratuluję autorowi fotografii uczestników Zjazdu w auli oraz osobie, która włączyła ją do „Komunikatu”. J.K.
* * *
Uprzejmie informuję, że przesłane Marszałkowi Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej „Stanowisko w sprawie ochrony przyrody i przebiegu trasy Via Baltica” zostało przekazane do sejmowych Komisji: Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa oraz Infrastruktury.
z poważaniem –
Kancelaria Sejmu RP
* * *
W imieniu Marszałka Senatu Longina Pastusiaka potwierdzam odbiór pisma z dnia 30 maja br. zawierającego „Stanowisko w sprawie ochrony przyrody i przebiegu trasy Via Baltica”. Uprzejmie informuję, że pismo wraz z uchwałą zostało przekazane do właściwej komisji senackiej.
Z poważaniem
Dyrektor Biura Prezydialnego Kancelarii Senatu RP
Krzysztof Sobków
* * *
Nawiązując do pisma z dnia 30 maja 2003 roku L.dz. 59/2003 w sprawie ochrony przyrody i przebiegu trasy „Via Baltica” uprzejmie informuję Państwa, iż przebieg tej drogi został jednoznacznie, wiążąco określony w Rozporządzeniu Rady Ministrów z dnia 29 września 2001 roku (Dz. U. nr 120 poz. 1283 z 2001 r.) i jest on spójny z poniższymi dokumentami centralnej administracji rządowej i wojewódzkiej samorządowej.
Perspektywiczny przebieg autostrad, dróg ekspresowych i magistralnych linii kolejowych został określony w „Koncepcji Polityki Przestrzennego Zagospodarowania Kraju” przyjętej przez Radę Ministrów w dniu 5 października 1999r, a przez Sejm RP w dniu 17 listopada 2000 roku (MP Nr 26 poz. 432 z 2001r.)
Koncepcja ta, zapewniając równomierne nasycenie obszaru kraju powiązaniami międzyregionalnymi i korzystnymi transportowymi powiązaniami międzynarodowymi, zakłada przebieg w obszarze województwa podlaskiego, dwóch krajowych dróg ekspresowych, stanowiących podstawowy szkielet infrastruktury transportowej regionu:
1. Drogę nr S 8 obsługującą „Via Baltica” wiążącą Białystok z Warszawą, Augustowem, Suwałkami przejściem granicznym w Budzisku, a poprzez krótkie odcinki dróg Nr S19 i Nr 65, obsługującą także duże polsko-białoruskie przejście graniczne w Bobrownikach i Kuźnicy.
2. drogę Nr S 19 Kuźnica Białostocka – Białystok – Siemiatycze (Lublin– Rzeszów – południe Europy) obsługującą duże przejście graniczne w Kuźnicy Białostockiej, wiążącą woj. podlaskie z woj. lubelskim i podkarpackim, a wraz z północnym odcinkiem drogi Via Baltica Białystok – Augustów – Suwałki, tworzącą ważne powiązanie Litwy, Łotwy, Estonii i Finlandii z Europą Południową.
Na tej podstawie przebieg trasy Via Baltica został ujęty w „Strategii rozwoju województwa do roku 2010” uchwalonej przez Sejmik Województwa Podlaskiego w roku 2000 oraz w projekcie „Planu zagospodarowania przestrzennego województwa podlaskiego”. Sprawy ochrony przyrody były przedmiotem ekspertyzy, studiów i konsultacji również na etapie opracowania „Strategii Rozwoju Obszaru Funkcjonalnego Zielone Płuca Polski”, w której to zapisano, iż „działaniem pierwszoplanowym dla funkcjonowania sieci transportu o charakterze międzynarodowym jest przebudowa drogi ekspresowej Via Baltica na odcinku Warszawa – Białystok – Augustów.
Ponadto w dniach 11–12 bm. odbyło się spotkanie informacyjne zorganizowane przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad w sprawie przebiegu drogi ekspresowej S8, Via Baltica na terenie województwa podlaskiego. W spotkaniu udział wzięły również organizacje ekologiczne zajmujące się tą problematyką.
Celem wyjaśnienia wszelkich spraw związanych z przebiegiem drogi S 8, minister Andrzej Piłat w dniu 15 maja br. powołał specjalny, międzyresortowy zespół, którego pierwsze posiedzenie zaplanowano w dniu 25 czerwca br.
Mam nadzieję, że opracowane wcześniej studia i ekspertyzy oraz ustalenia seminarium i Międzyresortowego Zespołu pozwolą w pełni wyjaśnić formułowane przez Państwa wątpliwości.
Dyrektor Wydziału
Środowiska i Rolnictwa
Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego
Józef Staniaszek
* * *
Zwracam się z prośbą o pomoc w odszukaniu informacji, które prawdopodobnie znajdują się w archiwach Towarzystwa. Informacje dotyczą Zofii Abramowicz (z domu Bolechowska).
Zofia Abramowicz, urodzona w 1902 roku pochodziła z Kownat, wioski leżącej na trasie Łomża – Jedwabne. Przed wybuchem II wojny światowej wyszła za mąż za Władysława Grochowalskiego i zamieszkała w okolicach Suwałk. W czasie wojny była aresztowana i więziona w obozie w Auschwitz. Po zakończeniu wojny wyszła ponownie za mąż za Lucjana Abramowicza i do śmierci mieszkała w Warszawie. Zaprzyjaźniła się z moją rodziną, w szczególności z dziadkiem mieszkającym w Kownatach oraz moją matką Ireną Sobuta, która do 1997 roku mieszkała w Łomży (ulica Wiejska 5). Zgodnie z informacją przekazaną mi przez mamę w latach 80., przekazała ona Towarzystwu na prośbę Zofii Abramowicz pakiet dokumentów.
Poszukuję informacji o życiu oraz publikacjach Pani Abramowicz. Poszukiwania te są związane z faktem, że Cherie Braun, moja przyjaciółka ze Stanów Zjednoczonych pisze dysertacje na Uniwersytecie w Duka na temat wierszy pisanych przez panią Abramowicz podczas jej pobytu w Auschwitz. Prosiła mnie o wyszukanie wszelkich dostępnych informacji co niniejszym staram się zrobić. Niestety, mąż pani Zofii również zmarł kilka lat temu, dlatego mam problem w dotarciu do jakichkolwiek źródeł i staram się sprawdzić każdą szansę.
Załączam serdeczne pozdrowienia
Joanna Sztykiel
80-180 Gdańsk
ul. Ciechanowska 1A/4
* * *
Dziękuję za „Komunikat Nr 2”. Zgadzam się z panią Krystyną Dukacz, że „Komunikat” ma już charakter ponadorganizacyjny i powinien docierać do szerszego niż tylko członkowie TPZŁ grona odbiorców. Ja otrzymany egzemplarz musiałam oddać ludziom interesującym się historią okupacyjną, a wcale nie pochodzącym z Łomży. Myślę tu o ludziach średniego pokolenia, ale głównie o młodzieży, której historia ziemi rodzinnej jest dzisiaj chyba mało znana. Dlatego też w pełni zgadzam się ze zdaniem pani Dukacz, że historii w „Komunikatach” nigdy za dużo. Zwłaszcza takiej, jak wzruszające wspomnienie pani Wandy Raciborskiej. Dziękuję jej za nie. Szkoda tylko, że tak mało osób upublicznia swoje wojenne i tuż powojenne przeżycia. Bo przecież „Jadzia” nie była jedynym chlubnym wyjątkiem. Takich cichych, skromnych, a godnych stawiania jako przykład młodzieży bohaterów, mieliśmy w latach 1939–45 bardzo wielu. Piszmy o nich! A z własnych doświadczeń wiem, że młodzież Ziemi Łomżyńskiej, jeśli potrafimy ją do tego zachęcić, nie tylko chętnie czyta różne wspomnienia, ale z dużym zaangażowaniem potrafi aktywnie współpracować z autorem wspomnień przy ustalaniu losów bohaterów, historii swojej wsi czy miasta..
Dziękuję też, że „Komunikat” był jedynym, który nie zapomniał o okrągłej sześćdziesiątej rocznicy „czarnego lipca”. I nie chodzi mi tutaj o Jeziorko, bo było ono tylko fragmentem całego cyklu zbrodni. Wprawdzie „Kontakty” zamieściły materiał o Krasowie-Częstkach, ale także nie podały, że i tamta zbrodnia była tylko jedną z kilkudziesięciu popełnionych w tym tragicznym miesiącu. Szukałem wzmianki o 15 lipca na Białostocczyźnie, ale znalazłem tylko informację, że w roku bieżącym przypada sześćdziesiąta rocznica powstania w getcie białostockim. Czyżbyśmy się bali pokazać ogrom zbrodni i ogrom cierpienia, jakiego doznali mieszkańcy „Bezirk Białystok” tego tragicznego miesiąca przed sześćdziesięciu laty?
Nie zajmuję się polityką informacyjną, ale w kwietniu br. przekazałem do miesięcznika Urzędu ds. Kombatantów „Kombatant” siedmiostronicowy materiał omawiający kompleksowo wydarzenia lipcowe 1943 roku w całym okręgu białostockim z myślą, że zostanie zamieszczony w numerze lipcowym lub wakacyjnym i uzupełni szeroko ostatnio publikowane informacje o zbrodniach 1943 r. popełnionych na Wołyniu. Niestety, materiał został przeznaczony do numeru wrześniowego, a kiedy zobaczyłem ocenzurowaną bez mojej wiedzy treść, w której skreślono wkład AK w dezorganizację zaplecza frontu wschodniego, co stało się przyczyną lipcowych akcji okupanta oraz opisy przebiegu poszczególnych zbrodni, pozostawiając jednie ich daty, a przede wszystkim sygnatury dokumentów źródłowych i nazwy archiwów, w których można znaleźć, co z kolei zupełnie zmieniło sens materiału zmieniając go z dokumentalnego na opowiastkę pozbawioną odnośników do zasobów archiwalnych, a więc nie wiadomo czy wiarygodną – byłem zmuszony zrezygnować z publikacji tak okrojonego i nie dającego obrazu wydarzeń materiału. Nie dziwmy się, więc, że Polacy więcej wiedzą o jednej zbrodni w Jedwabnem, niż o całej okupacyjnej historii Białostocczyzny. Ale widocznie ktoś taką politykę informacyjną kreuje...
Jerzy Smurzyński
Warszawa
* * *
Załączam artykuł – wspomnienie pośmiertne o prof. Tadeuszu Jastrzębskim, też łomżyniaku. W czasie tegorocznego Zjazdu Nauczycieli i Wychowanków Szkół Ziemi Łomżyńskiej zetknąłem się z p. Zdzisławem Kłodkowskim, absolwentem gimnazjum z roku 1951. Opowiadał, że w czasie pisania matury weszło UB i aresztowało maturzystów. Otrzymali oni wyroki kilkuletniego więzienia. Podał ich nazwiska, dwóch z nich już nie żyje. Sądzę, że Zarząd Główny TPZŁ posiada w kartotece ich adresy. Może ktoś napisałby bardzo ciekawy artykuł o tej maturze. Może p. A. Malanowska ma jakieś materiały o tym 1951 roku.
Bardzo dziękuję za piękną wycieczkę do Myszyńca i gościnę w Karczmie w Nowogrodzie. Jesteście doskonałymi organizatorami. Poza tym jest w Was wiele serdeczności i życzliwości.
Łączę serdeczne pozdrowienia dla Pana, Pana prezesa Zdanowicza i członków Zarządu.
Zenon Skrzek
Wrocław
* * *
Moja przyjaciółka z lat dziecinnych Fidzia, czyli Aurelia Fidelisa Glińska od ponad 40 lat mieszka w Kopenhadze, gdzie wyszła za mąż za Duńczyka, z którym ma trójkę dzieci, tam urodzonych. Ponad 5 lat temu nawiązała ze mną kontakt przyjeżdżając do Polski do rodziny, a nawet Białegostoku, gdzie ma brata. W tym czasie namówiłam ją do wstąpienia do naszej DWHZŁ, a także do oddziału TPZŁ. Od tych kilku lat ciągle zapraszała mnie do siebie nie tylko osobiście, ale i telefonicznie i listownie. Niestety z różnych względów nie pojechałam do niej i żałuję tego, bo nie poznam jej męża, który nie żyje od ponad roku.
W tym roku Fidzia telefonując do mnie użyła takiego argumentu, że choć byliśmy tuż przed remontem (wielkim) mieszkania, zdecydowaliśmy się w ciągu tego samego dnia. Wykupiłam bilet na prom z Gdańska do Kopenhagi i już za dwa dni jechałam pociągiem na Wybrzeże. Podróż promem, chociaż długa, jest interesująca. W dzień na pokładzie oddycha się morskim powietrzem, ogląda nie tylko siną morską dal, ale i mijane porty, także długachny most Dania – Szwecja. Można spotkać interesujących ludzi, nawiązać miłe znajomości, w każdym razie nie brakuje chętnych do rozmów. A całą noc można wygodnie spać w kabinie – wbrew pozorom – dobrze klimatyzowanej. Można też przetańczyć całą noc na balu kapitańskim.
W Kopenhadze byłam o 10 rano według rozkładu, ale na razie nikt po mnie nie wyszedł. Przeżyłam trudne chwile, bo okazało się, że mam wiele numerów telefonów i adresów, tylko nie Fidzi. Już dodzwoniłam się do rodziny myśląc, że Fidzia po prostu zachorowała, gdy podeszła do mnie śliczna młoda dziewczyna i wymieniła moje nazwisko Byłam uratowana. Fidzia z 14-letnią Karolinką pomyliły porty, myląc prom z Gdańska z tym ze Świnoujścia (Karolinka to wnuczka brata z Łomży, już tydzień przede mną gościła tu z ojcem).
I już potem wszystko poszło jak z płatka. Gościnność mojej przyjaciółki była do końca nadzwyczajna, nieraz miewałam obiekcje wiedząc, jak drogie jest wszystko w Danii, a szczególnie w Kopenhadze. Nie było jednak rady. Zwiedzałyśmy najczęściej we trójkę lub we czwórkę Kopenhagę i okolice. Podziwiałam nie tylko Danię, ale i 14-letnią Karolinkę, która czuła się jakby tu się urodziła. Och, ta młodzieńcza zdolność adaptacji! Zobaczyłyśmy z Karolinką – łomżynianką, wszystko, co dało się w ciągu tych 10 – 11 dni zobaczyć: ze 4 muzea, wiele kościołów, uniwersytet z popiersiem Nielsa von Bolna, którego Fidzia i jej mąż jako fizycy poznali osobiście, wesołe miasteczka, słynny deptak, gdzie zachwycił nas ukraiński chłopiec grający na kryształowych kieliszkach z wodą, Mozarta i innych muzyków. Nie chcę zanudzać i wyręczać przewodników, ale jeszcze wspomnę o rodzinnym przyjęciu na 20 osób z okazji jubileuszu Fidzi. Prócz syna z synową byli polscy i duńscy goście, którzy potem nas zapraszali do siebie. Szczególnie ujęła mnie rodzina pp. Filińskich, którzy mieszkają pod Kopenhagą jak w rajskim ogrodzie. Takich wielkich poziomek nigdzie przedtem nie widziałam i takiego tortu poziomkowego nie jadłam. Zagalopowałam się, a miało być krótko. Byłam zachwycona Danią, gościną, atrakcjami turystycznymi, nowo poznanymi ludźmi, ale jednak, gdy wracałam pociągiem w dzień na trasie Gdańsk – Warszawa – Białystok i oglądałam mazowieckie pejzaże, chłonęłam je i myślałam: Boże, jakie one są mi bliskie i kochane. „Witaj domku ukochany” tak śpiewałyśmy u pana prof. Jasińskiego w chórze. Witaj!
Anna M Badyda
(z domu Chludzińska)
Białystok
* * *
Parę lat temu, jeszcze w PRL, ś. p. Mieczysław Laszczkowski wspomniał mi, że parokrotnie zwracał się do miasta o nadanie dwu ulicom Łomży nazwisk zasłużonych dla tego miasta profesorów: z gimnazjum żeńskiego im. M. Konopnickiej p. prof. Stanisławy Osieckiej i z gimnazjum męskiego p. prof. Czesława Lustycha. Miałam wielkie szczęście i zaszczyt być uczennicą pani profesor, u której zdawałam egzamin dojrzałości z języka polskiego. Stała się ona moim ideałem wspaniałego nauczyciela nie tylko dydaktyka, ale i wychowawcy oraz patrioty.
Dr. Stanisława Osiecka urodziła się 11 kwietnia 1898 r. w Wawrzynku, województwo płockie. Średnią szkołę ukończyła w Skierniewicach, a następnie studiowała filologię polską na Uniwersytecie Warszawskim. W 1927 roku, po zdaniu egzaminu nauczycielskiego zaczęła pracę nauczyciela języka polskiego w Wołkowysku, zaś w roku 1930 po przeniesieniu się do Łomży, pracowała w państwowym gimnazjum im. M. Konopnickiej, gdzie jako pedagog zaczęła odnosić pierwsze sukcesy. Dla przykładu podam, że moja klasa brała udział w ogólnopolskim konkursie literackim, zdobywając nagrodę przechodnią w postaci portretu Stefana Żeromskiego. Tematem konkursu było: Czy słusznym jest stawiane literaturze żądanie, aby stanęła do pracy społecznej? Miałam ten zaszczyt, że po odebraniu portretu jeździłam z delegacją klasową do Polskiej Akademii Literatury, gdzie poznałam całą elitę literacką Polski. W czasie okupacji hitlerowskiej dr. Osiecka, która natychmiast stała się najpierw uczestnikiem ZWZ, SZP potem AK stała się na polecenie okręgu razem z szefem BIP, mgr. Czesławem Lustychem, organizatorem tajnego szkolnictwa średniego na terenie Łomży. Pani profesor, która pracowała w niemieckiej firmie pod nazwą Rohstoffverwerturing (przetwórstwo surowców), zaangażowała mnie w celu uchronienia przed wywózkami na roboty do Niemiec w charakterze sprzątaczki tj. Aufraumerin, potem awansowałam (po likwidacji Żydów) jako pomoc sekretarza, ale zostałam też wciągnięta w wir tajnego nauczania, prowadząc komplet języka łacińskiego dla młodzieży wybierającej się na medycynę oraz prawo. Po aresztowaniu prof. Lustycha i zamordowaniu go w obozie w Austrii, pani profesor pracowała samodzielnie. W czasie okupacji ponad 60. absolwentów skończyło małą maturę, a 30. maturę licealną. Po wyzwoleniu dr Osiecka poświęciła się znów pracy pedagogicznej, organizując w 1945 roku Koedukacyjne Liceum w Łomży. W 1949 roku została przeniesiona do Białegostoku, gdzie w Studium Nauczycielskim wykładała gramatykę języka polskiego. W końcu lat pięćdziesiątych rozpoczęła w Gdańsku zaoczne studia matematyczne, zakończone egzaminem z oceną bardzo dobrą. Została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Medalem Komisji Edukacji Narodowej i wielu innymi. Wśród jej odznaczeń znajduje się Krzyż Armii Krajowej.
Profesor Czesław Lustych ps. „Leliwa” – nauczyciel historii w Gimnazjum Męskim im. T. Kościuszki podczas wojny jeden z organizatorów ZWZ w Obwodzie Łomża (od roku 1949). Od kwietnia 1940 do wiosny 1944 tj. do aresztowania był szefem Biura Informacji i Propagandy Komendy Obwodu AK Łomża. Profesora Czesława Lustycha i jego b. dzielną małżonkę działającą w Wojskowej Służbie Kobiet znałam bardzo dobrze bowiem przed wojną oboje mieszkali w domu mojej babci Nożewskiej, wynajmując trzypokojowe mieszkanie.
2 grudnia 2002 r., biorąc udział w uroczystym opłatku zorganizowanym w TPZŁ poznałam p. dyrektora Zygmunta Zdanowicza. Po krótkiej rozmowie, w której wyłuszczałam moje dezyderaty dotyczące uhonorowania naszych profesorów, dowiedziałam się, że na cmentarzu łomżyńskim stanął obelisk upamiętniający osobę p. prof. Lustycha oraz równie wzruszającą wiadomość o zawiezieniu przez delegację z Łomży do obozu w Mauthausen tablicy z danymi p. profesora, która została umieszczona na ścianie wejściowej do obozu (...).
Wanda Ney-Krwawicz
Warszawa
* * *