Przywożę Wam pozdrowienia z „Łomży”
Teresa Schramm
Od dziesięciu lat nie odwiedzałam swego „chrześniaka” – m/s „Łomża”. Nie oznacza to, że urwał się kontakt pomiędzy nami, ale ograniczał się on do wymiany okolicznościowych kartek i listów. Zaproszenie przyszło niespodziewanie. Obecny kapitan jednostki, kpt. Ż.W. Andrzej Tłusty zadzwonił do Zarządu Głównego Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej z informacją, że w stoczni remontowej Marynarki Wojennej w Gdyni dobiega końca okresowy remont statku, po którym 6 lipca 2003 roku wieczorem „Łomża” wypływa w kolejny rejs do Sankt Petersburga. Całą niedzielę jednak jeszcze pozostają w porcie i serdecznie nas zapraszają.
Bez chwili namysłu zebrała się delegacja w składzie: Matka Chrzestna, Teresa Schramm, zastępca prezydenta Łomży, Krzysztof Choiński, wiceprezes ZG TPZŁ Józef Babiel, sekretarz ZG TPZŁ Wawrzyniec Kłosiński. W Gdyni dołączył do nas przebywający już wcześniej na Wybrzeżu prezes Zarządu Głównego TPZŁ, Zygmunt Zdanowicz. W strugach ulewnego deszczu, dzięki profesjonalizmowi ratuszowego kierowcy, p. Mieczysława Zawadzkiego, szczęśliwie dojechaliśmy do portu.
Przed trapem czekał kapitan i pierwszy oficer Jarosław Raczkowski. Gdy weszliśmy na pokład, okazało się, że trwają tam jeszcze gorączkowe prace wykończeniowe po remoncie. Ale odetchnęłam z ulgą: mimo sędziwego już jak na statek wieku – „Łomża” ma 23 lata – sprawia bardzo korzystne wrażenie. Na każdym kroku widać, że załoga troskliwie dba o mojego „chrześniaka”. Ostatecznie dla tych ludzi to nie tylko miejsce pracy, ale również dom na wiele miesięcy. Na mostku kapitańskim przybyło wiele nowoczesnej aparatury. Niestety, jej zainstalowanie wiązało się z redukcją kilku etatów, w tym radiooficera, którego podczas mojego rejsu nazywano „Panem Radio”.
– Statek w pełni odpowiada międzynarodowym standardom – zapewnia kpt. Andrzej Tłusty. Kolejny przegląd techniczny wyznaczono za cztery lata.
Niestety, po 1995 roku „Łomża” podzieliła los większości statków Polskiej Żeglugi Morskiej i pływa obecnie w spółce żeglugowej (na szczęście kontrolowanej przez PŻM), niestety – pod obcą banderą. Powiewa na nim bandera Wysp Marschalla (archipelag na Oceanie Spokojnym). Portem macierzystym nie jest już Szczecin, a Majuro. Biało-czerwoną banderę zastąpiła niebiesko-biało-pomarańczowa. Na szczęście na burcie pozostała nazwa statku i – co nas szczególnie ucieszyło – herb Łomży.
„Cook” powitał nas w swoim królestwie bardzo smacznym obiadem. W kapitańskiej messie rozmawialiśmy przy kawie i winie o statku i o Łomży. Zostawiliśmy na pamiątkę dużą, gustownie oprawioną fotograficzną panoramę Łomży, wydawnictwa Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej, herb naszego miasta, no i oczywiście trochę... piwa łomżyńskiego, specjalnie na tę okazję przeznaczonego przez Browar Łomża. Oglądaliśmy wspólnie przywiezione przeze mnie z Łomży fotografie z wodowania statku i jego „chrztu” w Glasgow oraz uroczystości podniesienia bandery, a potem mojego rejsu. Rozmowa zeszła na tematy prywatne; dowiedzieliśmy się m.in., że obecny kapitan (młody, bardzo kulturalny) jest ojcem kilkumiesięcznego synka. Po raz pierwszy wypływa w roli kapitana na statku „Łomża”. Wcześniej pływał na nim jako pierwszy oficer.
Spotkanie jak zwykle było miłe i serdeczne. Szkoda tylko, że załoga była „zarobiona” przy usuwaniu ostatnich usterek. Kapitan prosi o przekazanie serdecznych pozdrowień dla łomżyniaków, dla członków Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej. Ostatnie uściski ręki, ostatnie podziękowania za gościnność i serdeczność, pozdrowienia i życzenia. Wieczór, pora wracać do Łomży, a naszej „Łomży” – pora w morze. Natomiast kto chce dowiedzieć się więcej o wizycie na naszym statku, niech czyta siódme wydanie rocznika „Ziemia Łomżyńska”. Ciekawostek nie zabraknie.
Teresa Schramm
Bez chwili namysłu zebrała się delegacja w składzie: Matka Chrzestna, Teresa Schramm, zastępca prezydenta Łomży, Krzysztof Choiński, wiceprezes ZG TPZŁ Józef Babiel, sekretarz ZG TPZŁ Wawrzyniec Kłosiński. W Gdyni dołączył do nas przebywający już wcześniej na Wybrzeżu prezes Zarządu Głównego TPZŁ, Zygmunt Zdanowicz. W strugach ulewnego deszczu, dzięki profesjonalizmowi ratuszowego kierowcy, p. Mieczysława Zawadzkiego, szczęśliwie dojechaliśmy do portu.
Przed trapem czekał kapitan i pierwszy oficer Jarosław Raczkowski. Gdy weszliśmy na pokład, okazało się, że trwają tam jeszcze gorączkowe prace wykończeniowe po remoncie. Ale odetchnęłam z ulgą: mimo sędziwego już jak na statek wieku – „Łomża” ma 23 lata – sprawia bardzo korzystne wrażenie. Na każdym kroku widać, że załoga troskliwie dba o mojego „chrześniaka”. Ostatecznie dla tych ludzi to nie tylko miejsce pracy, ale również dom na wiele miesięcy. Na mostku kapitańskim przybyło wiele nowoczesnej aparatury. Niestety, jej zainstalowanie wiązało się z redukcją kilku etatów, w tym radiooficera, którego podczas mojego rejsu nazywano „Panem Radio”.
– Statek w pełni odpowiada międzynarodowym standardom – zapewnia kpt. Andrzej Tłusty. Kolejny przegląd techniczny wyznaczono za cztery lata.
Niestety, po 1995 roku „Łomża” podzieliła los większości statków Polskiej Żeglugi Morskiej i pływa obecnie w spółce żeglugowej (na szczęście kontrolowanej przez PŻM), niestety – pod obcą banderą. Powiewa na nim bandera Wysp Marschalla (archipelag na Oceanie Spokojnym). Portem macierzystym nie jest już Szczecin, a Majuro. Biało-czerwoną banderę zastąpiła niebiesko-biało-pomarańczowa. Na szczęście na burcie pozostała nazwa statku i – co nas szczególnie ucieszyło – herb Łomży.
„Cook” powitał nas w swoim królestwie bardzo smacznym obiadem. W kapitańskiej messie rozmawialiśmy przy kawie i winie o statku i o Łomży. Zostawiliśmy na pamiątkę dużą, gustownie oprawioną fotograficzną panoramę Łomży, wydawnictwa Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej, herb naszego miasta, no i oczywiście trochę... piwa łomżyńskiego, specjalnie na tę okazję przeznaczonego przez Browar Łomża. Oglądaliśmy wspólnie przywiezione przeze mnie z Łomży fotografie z wodowania statku i jego „chrztu” w Glasgow oraz uroczystości podniesienia bandery, a potem mojego rejsu. Rozmowa zeszła na tematy prywatne; dowiedzieliśmy się m.in., że obecny kapitan (młody, bardzo kulturalny) jest ojcem kilkumiesięcznego synka. Po raz pierwszy wypływa w roli kapitana na statku „Łomża”. Wcześniej pływał na nim jako pierwszy oficer.
Spotkanie jak zwykle było miłe i serdeczne. Szkoda tylko, że załoga była „zarobiona” przy usuwaniu ostatnich usterek. Kapitan prosi o przekazanie serdecznych pozdrowień dla łomżyniaków, dla członków Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej. Ostatnie uściski ręki, ostatnie podziękowania za gościnność i serdeczność, pozdrowienia i życzenia. Wieczór, pora wracać do Łomży, a naszej „Łomży” – pora w morze. Natomiast kto chce dowiedzieć się więcej o wizycie na naszym statku, niech czyta siódme wydanie rocznika „Ziemia Łomżyńska”. Ciekawostek nie zabraknie.
Teresa Schramm