Swobodne granie na Farnej
Kapela Dziki Sad zagrała w Restauracji Na Farnej. Otwarta próba szybko przerodziła się w spotkanie śpiewacze, a Agnieszka i Paweł Zielewiczowie oraz Michał Olchowik w przerwie zagrali też w trio, zachwycając słuchaczy i porywając niektórych z nich do tańca. Był to pierwszy występ kapeli w Łomży, ale na pewno nie ostatni, bowiem już w jego trakcie pojawiły się pytania o termin kolejnego takiego spotkania.
Artystyczne małżeństwo Zielewiczów jest doskonale znane miłośnikom muzyki, chociaż nie tylko, z Kapeli Miód na Serce. Istniejący od wiosny 2017 zespół odnosił liczne sukcesy na najbardziej prestiżowych festiwalach i imprezach folklorystycznych, z powodzeniem przywracając dawną tradycję kurpiowskiej kapeli, grającej w składzie: basetla, bębenek obręczowy i skrzypce. Kiedy jednak w tym roku rozeszły się ich drogi z Pawłem Dąbkowskim w żadnym razie nie zamierzali zrezygnować z grania. Szybko powstała nowa kapela, nazwana Dziki Sad, a jej skład dopełnił muzyk nie lada, klasycznie wykształcony wirtuoz akordeonu Michał Olchowik, znany choćby z rodzinnego zespołu Bioacoustic, Kapeli Kurpiowskiej, akordeonowego trio Komorowski/Kozłowski/Olchowik czy współpracy z pianistą Grzegorzem Sekmistrzem.
– Powstał zupełnie nowy skład – mówi Agnieszka Zielewicz. – Oczywiście bazujemy troszeczkę na naszym doświadczeniu, które zdobyliśmy przez te lata pracy z muzykantami i ze śpiewakami, ale szukamy też nowych wyzwań. Trzeba tu podkreślić, że nowy skład to nowe brzmienie, nowy instrument harmoniczny, harmonia pedałowa.
Wbrew dość powszechnej opinii to skrzypce były instrumentem pierwotnie wykorzystywanym w kurpiowskich kapelach, harmonia pedałowa pojawiła się w nich znacznie później.
– Panuje taka opinia, że w kapeli musiała być harmonia pedałowa, bo to już obecnie instrument tradycyjny i powszechnie z Kurpiami kojarzony, natomiast skrzypce, basetla i bębenek były podstawowym składem, zanim harmonia pedałowa tutaj przywędrowała – wyjaśnia Agnieszka Zielewicz. – Pojawiła się ona tutaj dopiero na początku lat 30., a przecież muzyka na Kurpiach była i grała znacznie wcześniej, odbywały się wesela i inne wydarzenia, właśnie w składzie ze skrzypkami.
– Teraz ciężko jest już sobie wyobrazić kapelę ludową bez pedałówki, chociaż takie istniały już wcześniej – dodaje Michał Olchowik.
– Do Kapeli Dziki Sad zaprosiła mnie Agnieszka, to była jej inicjatywa. – Na pewno nie było to przemyślane i zaplanowane – dopowiada Paweł Zielewicz. – Był to zbieg zdarzeń i okoliczności, który sprawił, że tak się to potoczyło.
– Znaliśmy się oczywiście już wcześniej, bo Agnieszka śpiewa w Zespole Śpiewaczym w Zbójnej, któremu ja akompaniuję – kontynuuje Michał Olchowik, dodając, że tak to się narodziło.
Pierwszym koncertem Kapeli Dziki Sad był ten zagrany w drugiej połowie czerwca podczas XXX Ogólnopolskich Dni Kultury Kurpiowskiej w Nowogrodzie, ale szybko poszły za nim kolejne.
W piątkowy wieczór kapela wystąpiła po raz pierwszy w Łomży, grając pod hasłem „Wolna przestrzeń - swobodne granie” i gromadząc w sali Restauracji Na Farnej, będącej jednocześnie galerią, liczne grono miłośników ludowej muzyki i tradycyjnych, kurpiowskich pieśni. Można było ich słuchać, ale też i śpiewać, z czego wiele osób chętnie skorzystało, przyłączając się do wspólnych wykonań „Cerwonem zasiała”, „Łoj tam, tam za gorecko”, „A na drzezie, na dębzie” czy „Jekiem jo ziła zionek zielony”.
– Wykonujemy repertuar, który był nam już częściowo znany, pokrywa się z tym, co wykonywaliśmy wcześniej – mówi Paweł Zielewicz. – Oczywiście cały czas poznajemy nowe utwory i to się pewnie nigdy nie skończy, tym bardziej, że teraz będzie okres zimowy, gdzie będzie można odświeżyć repertuar, żeby na wiosnę znowu uderzyć z nową energią.
– Mamy wspólne plany – podsumowuje Agnieszka Zielewicz. – Nie chcę na razie za dużo zdradzać, ale mogę powiedzieć, że są one związane z pieśniami zebranymi przez księdza Władysława Skierkowskiego i będzie to nasz nowy projekt na najbliższy rok. Myślimy też o kolejnych występach i spotkaniach śpiewaczych, zresztą już jutro gramy kolejny koncert, a nawet potańcówkę, więc nie zwalniamy tempa – dużo się dzieje i ciągle gdzieś gramy.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk