Pejzaż nieoczywisty Macieja Kiełczewskiego
Indywidualną wystawę malarstwa „Pejzaż?” Macieja Kiełczewskiego otwarto w Galerii Bonar MDK-DŚT. Ten bardzo utalentowany młody artysta to wychowanek Anny Bureś i absolwent łomżyńskiego Liceum Plastycznego im. Wojciecha Kossaka, obecnie student Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. – Maciej czaruje kolorem, plamą, linią, formą, fakturą i techniką, zabiera nas w podróż, ponieważ te prace powstawały podczas jego wypraw na Mazury czy w góry – zauważa Anna Bureś, zachęcając do oglądania, czynnej do 16 października, efektownej wystawy.
Maciej Kiełczewski to jeden z największych talentów w 31-letniej historii Pracownii Plastycznej Miejskiego Domu Kultury-Domu Środowisk Twórczych. Spędził w niej 10 lat, osiągając pod kierunkiem Anny Bureś liczne sukcesy w ogólnopolskich i międzynarodowych konkursach, czego ciąg dalszy miał miejsce podczas nauki w liceum plastycznym. Po ukończeniu w roku 2018 pierwszego roku na wydziale rzeźby warszawskiej ASP miał debiutancką wystawę w Galerii Bonar, a rangę tego wydarzenia podkreślał fakt, że była to pierwsza prezentacja indywidualna w jej historii, bo dotąd gościły w niej tylko wystawy zbiorowe młodych twórców. „M” była swoistą retrospektywą, pokazującą dotychczasowy dorobek młodego artysty z zakresu rysunku, malarstwa, grafiki i rzeźby. Po czterech latach studiów i dalszego rozwoju Maciej Kiełczewski wrócił do Galerii Bonar z „Pejzażem?”, pokazując tylko malarstwo, przede wszystkim olejne.
– Malarstwo było od zawsze moim zamiłowaniem – mówi Maciej Kiełczewski. – Jednak w roku akademickim nie mam czasu na zajęcie się malowaniem, tylko rzeźbię. Wakacje są więc takim okresem, kiedy powracam do malarstwa na 100 % i stąd wynika ten pejzaż. Jest on dla mnie niewyczerpaną kopalnią pomysłów i ciągłą inspiracją – co roku jedżę w to samo miejsce na Mazury i ciągle okazuje się, że jest to temat tak różnorodny i interesujący, że mogłoby z tego powstać nieskończenie wiele prac.
Już sam tytuł wystawy podkreśla, że twórcy zależało na pokazaniu tematu tak powszechnego jak pejzaż w zupełnie odmiennej, nieoczywistej, a momentami nawet eksperymentalnej, formie. Stąd na wystawie mamy prace zarówno naturalistyczne, jak też bliższe impresjonizmu czy abstrakcji, a do tego niewielkie gabarytowo i minimalistyczne w formie, kojarzące się ze sztuką Dalekiego Wschodu. Do tego większość z nich powstała w plenerze, co jest ich dodatkową wartością.
– Znak zapytania, ponieważ czasem wręcz balansuję na krawędzi abstrakcji czy inspiruję się impresjonizmem – wyjaśnia Maciej Kiełczewski. – Chciałem pokazać pejzaż ciekawiej, tak chociażby, jak na tych mniejszych pracach w pionie, gdy zazwyczaj pod pejzaż wykorzystuje się płótno w poziomie. Bardzo inspiruje mnie sztuka japońska, zresztą cała Europa jest nią zafascynowana i ja również jestem pod jej wpływem.
W swych pracach Maciej Kiełczewski zadaje też bardzo uniwersalne pytanie czym jest pejzaż jako taki, w ciekawy sposób przesuwając przy tym jego granice. Jest to możliwe dzięki ciagłym poszukiwaniom, również zmianom kierunku studiów – obecnie młody twórca jest na czwartym roku rzeźby ASP w Warszawie i wygląda na to, że można spodziewać się po nim jeszcze wielu artystycznych odkryć i doznań, jeśli nadal będzie rozwijać się w takim tempie.
– Nie mam konkretnej dziedziny z którą wiążę swoją przyszłość – podsumowuje Maciej Kiełczewski. – Myślę o sobie raczej jako o człowieku interdyscyplinarnym, gdzie różne interesujące mnie dziedziny przenikają między sobą – kiedy zyskuję doświadczenie w rzeźbie, jest to od razu odczuwalne w moim malarstwie, i na odwrót. Tak samo jest, gdy zajmuję się dłużej grafiką, bo wtedy nabieram większego szacunku do kreski w obrazach. Zresztą wydaje mi się, że trzeba być trochę takim świętym szaleńcem, który zapamiętuje się w tym, co robi, bo wtedy czyni się większe postępy, a na studiach mam teraz czas na te poszukiwania, na rozpędzenie tej kuli śnieżnej – żeby nie tylko rozwijać się, ale jak najczęściej brać udział w konkursach i wystawach, pokazywać się, co później będzie procentować. Na tym etapie nie ma już od tego odwrotu, bo próbowałem, tak chyłkiem, ujść w stabilizację, którą była konserwacja, ale przez trzy lata tych studiów i wakacyjnych praktyk bardzo brakowało mi twórczości, źle się bez niej czułem, a kiedy wróciłem do rzeźby i malarstwa od razu odżyłem i rozkwitłem.
Wojciech Chamryk