Sukcesorzy Włodzimierza Puchalskiego na łomżyńskim festiwalu
Wernisaż wystaw fotograficznych rozpoczął trzydniowy Narwiański Festiwal Przyrodniczy. Na pierwszej zaprezentowano archiwalne zdjęcia legendarnego prekursora fotografii i filmu przyrodniczego w Polsce Włodzimierza Puchalskiego. Kolejna, zatytułowana „Narew – pół wieku po Puchalskim”, nawiązuje miejscem wykonania zdjęć i ich tematyką do jego twórczości, a wśród siedmiorga autorów są też fotograficy z Łomży: Robert Bałdyga, Stanisław Pyko i pomysłodawca festiwalu Zdzisław Folga. – Włodzimierz Puchalski tak potrafił ująć przyrodę, że te zdjęcia są ponadczasowe, uniwersalne i wciąż nas inspirują – podkreśla Małgorzata Pawelczyk.
Rok bieżący to na ziemi łomżyńskiej okazja do obchodów 150 rocznicy śmierci wybitnego przyrodnika i botanika Jakuba Wagi w ogłoszonym lokalnie roku jego imienia. Wśród różnych zorganizowanych z tej okazji wydarzeń jest też pierwsza edycja Narwiańskiego Festiwalu Przyrodniczego, wspólna inicjatywa miasta Łomża i Łomżyńskiego Parku Krajobrazowego Doliny Narwi, zorganizowanego w siedzibie Parku oraz przede wszystkim w Hali Kultury.
– Mamy wreszcie obiekt, który świetnie nadaje się do zorganizowania takiego wydarzenia – mówi Zdzisław Folga. – Przed laty mieliśmy już taki festiwal im. braci Wagów, odbywający się najpierw w Wiźnie, potem w Goniądzu i w Tykocinie, na który przyjeżdżali filmowcy z całego świata, ale przestał funkcjonować, a ten teren jest świetnym miejscem do tego, aby taka impreza się na nim odbywała. Dlatego pomyślałem, że warto byłoby taki festiwal w naszym regionie wznowić, nawiązując do tego poprzedniego, ale też w innej odsłonie.
Na bogaty i zróżnicowany program imprezy składają się liczne pokazy filmowe, spotkania autorskie, koncert i inne wydarzenia – napiszemy o nich szerzej w relacji z obu festiwalowych dni. Głównym wydarzeniem pierwszego dnia festiwalu było otwarcie wystaw fotograficznych.
O tym, kim był Włodzimierz Puchalski (1909-1979) wiedzą nawet laicy niezbyt interesujący się przyrodą czy fotografią, szczególnie jeśli są w wieku powyżej średniego. Dlatego chętnych do obejrzenia mistrzowskich fotografii, wybranych z czterech, wydanych w latach 1951-1956, albumów „Bezkrwawe łowy”, „Wyspa kormoranów”, „Wśród trzcin i pól” oraz „W krainie łabędzia” nie brakowało. – Coś zachwycającego! – było słychać głosy podziwiających wystawę, którą będzie można oglądać w Hali Kultury do końca września. Podobnie będzie z premierową wystawą zbiorową „Narew – pół wieku po Puchalskim”, w której obok Roberta Bałdygi, Stanisława Pyko i Zdzisława Folgi uczestniczą Małgorzata Pawelczyk i Jerzy Grabowski z Białegostoku oraz Łukasz Dobkowski i Jacek Zięba z Ostrołęki. Ich fotografie, w przeciwieństwie do prac Puchalskiego, który był daltonistą i z tej racji preferował czerń i biel, są barwne i nieprzypadkowo, zgodnie z tytułem wystawy, nawiązują do twórczości autora określenia bezkrwawe łowy.
– Włodzimierz Puchalski też ma jakby swój udział w tej wystawie – zauważa Zdzisław Folga. – Dobieraliśmy na nią zdjęcia pod takim kątem, żeby odnieść się do Puchalskiego, żeby były trochę albumowe, więc dużo jest ujęć dzikiej przyrody, zwierząt, a mniej krajobrazu. Autorzy wystawy zostali dobrani w ten sposób, że albo mieszkają w pobliżu Narwi, w Łomży czy w Ostrołęce, albo dużo nad nią fotografują i jest to jedno z ich ulubionych miejsc, ten temat ich fascynuje. Do tego pokazujemy tu trochę naszych ornitologicznych perełek, celowo też dobraliśmy takie zdjęcia, żeby widza trochę zaskoczyć, co składa się na różnorodność tej wystawy.
Bogactwo świata nadnarwiańskiej fauny i flory w ujęciu siedmiorga twórców urzeka nie tylko pietyzmem w dążeniu do jak najpełniejszego pokazania ich niepowtarzalnego piękna, ale też walorami artystycznymi i odmiennością podejścia do tego samego tematu. A Puchalski, nawet jeśli z racji wieku nie inspirował ich autorów jakoś bezpośrednio, to jednak z czasem zaczęli doceniać jego twórczość i w pewnym sensie są jego następcami
– Uczęszczałam do szkoły imienia Włodzimierza Puchalskiego, więc ta wystawa i pokaz filmów mają dla mnie dodatkowe znaczenie – mówi Małgorzata Pawelczyk. – Ta przyroda zawsze gdzieś była w tyle mojej głowy, zawsze byłam nią nasiąknięta, bo szkoła była blisko Karkonoskiego Parku Narodowego, ale nie myślałam wtedy o fotografii. Jednak dzięki zdjęciom Puchalskiego pojawiła się możliwość zobaczenia tego, co dzieje się tutaj, na drugim końcu Polski, aż los mnie tutaj rzucił i od 25 lat mieszkam w Białymstoku. Mogę więc teraz podążać śladami Puchalskiego, odkrywać tę krainę dla siebie. Do tego znalazłam się w gronie uznanych fotografików, od lat fotografujących tereny narwiańskie, kiedy ja zajmuję się tym, na dobrą sprawę, dopiero od ośmiu lat – jest to dla mnie bardzo prestiżowe; sam pomysł organizacji takiego festiwalu jest również godny uznania.
– To bardzo fajny pomysł, żeby zebrać na jednej wystawie różnych ludzi fotografujących nad Narwią – potwierdza Robert Bałdyga. – Bywało tak, że mijaliśmy się gdzieś w terenie, a przy przygotowywaniu tej wystawy mieliśmy też okazję poznać się. Nawiązujemy, głównie miejscem, do dokonań Puchalskiego, bo to przede wszystkim Narew i Biebrza oraz oczywiście przyrodniczą tematyką. Nie można powiedzieć, że Puchalski zainspirował mnie jakoś bezpośrednio, ale kiedyś każdy miał okazję oglądać w telewizji jego filmy, ale nie tylko tam, bo pamiętam, że kiedy, jako młody chłopak, jeździłem pociągami, to na dworcach PKP w poczekalniach też można było oglądać jego filmy. Teraz zdarzają się ich emisje w telewizji, ale o godzinie drugiej-trzeciej w nocy, tak więc ten przegląd filmów Puchalskiego w ramach festiwalu, na dużym ekranie i w bardzo dobrej jakości, uważam za kolejny bardzo dobry pomysł.
Wojciech Chamryk