„Czarna Dama” i Krzysztof Zemło
Krzysztof Zemło zagrał w kryminale noir „Czarna Dama”. Aktor i reżyser, na co dzień dyrektor Miejskiego Domu Kultury – Domu Środowisk Twórczych, kreuje bezwzględnego egzekutora i jest to jego pierwsza tak duża rola w pełnometrażowej produkcji kinowej. – Ktoś musiał mnie zobaczyć w teledysku „Dom zły” z Pezetem i Sokołem, i uznać, że sprawdzę się w tej roli – mówi Krzysztof Zemło. – Już po pierwszych zdjęciach próbnych i tym jak widzę postać Ignacego okazało się, że to jest to i dostałem tę rolę – to była fajna przygoda i cieszę się, że mogłem uczestniczyć w tym filmie.
„Czarna Dama” to dzieło reżyserów Krzysztofa Szubzdy, również autora scenariusza, i Łukasza Seweryńskiego. Czarno-biały film oparty jest na motywach autentycznych historii z Białegostoku i jego okolic z czasów międzywojnia, kiedy krążyły tam miejskie legendy o tajemniczej morderczyni, tytułowej Czarnej Damie. Autorzy przetworzyli te wątki, tworząc kryminalną historię z udziałem Polaków, Rosjan i Żydów oraz licznymi zwrotami akcji, gdzie pierwsze przestępstwo nakręca spiralę kolejnych zdarzeń, a trup ściele się gęsto. Krzysztof Zemło, nie tylko dyrektor MDK-DŚT, ale też Teatru Łątek w Supraślu i prezes Stowarzyszenia „Teatr Okno”, gra tu człowieka, którego zadaniem jest odzyskanie pieniędzy ukradzionych w Warszawie przez Czarną Damę, Igę Kryńską (Izabela Wilczewska). Bez cienia skrupułów naciska więc na spust, likwiduje niepotrzebnych świadków, bez wahania poddając ich wcześniej torturom, intryguje i robi wszystko, by zadowolić swą zleceniodawczynię, jednak w finale filmu sam ginie, zgładzony przez brata Igi Stefana (Krzysztof Bitdorf).
– To bardzo ciekawa historia lokalna, w której wątki autentyczne splatają się z fikcyjnymi – mówi Krzysztof Zemło. – Czarna Dama istniała ponoć naprawdę, podobnie jak Ilja, na którym była wzorowana postać Proroka, granego przez Ryszarda Dolińskiego. Pułkownik Kawelin (Andrzej Beya-Zaborski) i doktor Ginzsburg (Adam Woronowicz) to również postacie autentyczne, ale był on w rzeczywistości ginekologiem, nie dentystą. Wartościowe wydaje mi się również to, że ten film umożliwia poznanie historii Białegostoku, a wielu obecnych, napływowych mieszkańców miasta chce ją poznać, o czym świadczy fakt, że pokazy „Czarnej Damy” w kinie Helios musiały zostać przedłużone. Do tego, poza aktorami znanymi z obu białostockich teatrów, gra tu wielu pasjonatów, którzy zadbali też o wiele szczegółów związanych z odpowiednimi rekwizytami czy kostiumami – pod tym względem, tak jak również w kontekście pięknych zdjęć Pawła Jankowskiego, film jest również na bardzo wysokim poziomie.
W Łomży w Hali Kultury odbyły się dwa pokazy „Czarnej damy”: dla młodzieży z udziałem twórców filmu i wieczorny dla widzów dorosłych, a łomżyńska publiczność mogła zobaczyć na ekranie wielu aktorów znanych nie tylko z „U Pana Boga za piecem” i dalszych części filmowej trylogii Jacka Bromskiego, ale też z Ogólnopolskiego Konkursu Krasomówczego im. Hanki Bielickiej „Radość spod kapelusza”, z którym Andrzej Beya-Zaborski, Krzysztof Dzierma i Monika Zaborska-Wróblewska współpracują od lat. Inne znane tutaj postacie to Marek Chodaczyński, wieloletni bywalec festiwalu Walizka i współpracownik Teatru Lalki i Aktora czy Dariusz Szada-Borzyszkowski, współpracujący nie tylko z łomżyńskim teatrem, ale też z Miejską Biblioteką Publiczną oraz Filharmonią Kameralną.
Na razie „Czarna Dama”, w ubiegłym roku wyróżniona jako film miesiąca w kategorii „Najlepszy dramat” na międzynarodowym konkursie dla niezależnych twórców filmowych ECA – European Cinematography Awards, jest pokazywana lokalnie, ale 9 listopada będzie mieć warszawską premierę, po której powinna trafić do ogólnopolskiej dystrybucji.
Wojciech Chamryk