Życie napędzane pasją
Fotografik Robert Bałdyga spotkał się z czytelnikami i miłośnikami przyrody w Hali Kultury. Promował wydaną w ubiegłym roku książkę „Ptaki doliny Biebrzy i Narwi”, którą stworzył z autorem tekstów Markiem Pióro. Opowieści z ptasiej krainy zilustrował zdjęciami, w tym ptaków coraz rzadziej występujących na terenie całego kraju i zagrożonych wyginięciem, jak kraska. Nie zabrakło też historii spotkania z wilkiem czy wspomnień związanych z Wiktorem Wołkowem.
Robert Bałdyga to człowiek wielu talentów. Prowadząca spotkanie Maria Fromelc-Chmielewska przypominała licznej widowni, że nieobce są mu tajniki gry na gitarze czy połykania ognia, jest paralotniarzem z licencją pilota, a do tego stolarzem, nauczycielem i pracownikiem Zakładu Usług Informatycznych „Novum”. Interesuje się też dobrą muzyką, na przykład bluesem i jazzem, ale jego największym hobby jest fotografia przyrodnicza.
– Dla mnie to jest pasja, po godzinach pracy – mówił Robert Bałdyga. – Żyję z czego innego, a fotografia przyrodnicza to dla mnie tylko odpoczynek. Zaczęło się to około trzydziestu lat temu. Pierwszego zdjęcia nie pamiętam, aparatu również, a pierwszy miałem już w podstawówce.
Zgłębiając latami temat Robert Bałdyga osiągnął prawdziwe mistrzostwo, co potwierdził na przestrzeni kilku ostatnich lat wystawą „Ptasia kraina” w Galerii Sztuki Współczesnej podczas „Nocy Muzeów”, firmowym kalendarzem Novum o tym samym tytule czy prezentacją zdjęć podczas „Nocy Bibliotek” w Filii nr 2 Miejskiej Biblioteki Publicznej. Przyjął też zaproszenie biblioteki do udziału w spotkaniu autorskim, promującym książkę „Ptaki doliny Biebrzy i Narwi”, które w roku ubiegłym nie mogło dojść do skutku.
– Zgłosiło się do mnie wydawnictwo Paśny Buriat, ale ja nigdy nie miałem takich ambicji, żeby wydawać książki – mówił Robert Bałdyga. – Było więc kilka takich rozmów: ja próbowałem ich zbyć, oni próbowali mnie zachęcić. Broniłem się, że nie mam takich atlasowych zdjęć do książki o ptakach, że uprawiam raczej inną fotografię – relaksacyjną dla mnie, a nie do albumów. Ale Piotr Brysacz przekonał mnie, że właśnie o takie zdjęcia im chodzi, żeby to nie były idealne zdjęcia portretowe, ale na przykład ptak ukryty gdzieś w krzaku, nie do końca dopowiedziany, może zrobiony w kontrze, pod słońce. Miała to być również zachęta dla czytelników, żeby spróbowali wyjść w teren, zaobserwować te ptaki, również poprzez słuchanie i może sfotografować.
Efekt pracy Roberta Bałdygi, Marka Pióro, autora bloga „Plamka Mazurka”, wydawcy Piotra Brysacza, Adama Zbyryta, odpowiedzialnej za skład Mai Witeckiej oraz innych osób to portrety 78 gatunków ptaków, od bataliona do żurawia. Piękne fotografie nie są jednym atutem tego wydawnictwa, bowiem Marek Pióro opatrzył je pełnymi ciekawostek opisami, a korzystając z kodów QR można też wszystkich tych ptaków posłuchać.
Ciekawie słuchało się też Roberta Bałdygi, opowiadającego o tym, że chociaż lubi fotografować ptaki, to nie unika też innych tematów, nader chętnie dokumentując przy tym zanikający już świat Biebrzy i Narwi: stada krów na pastwiskach, ludzi na rzece, coraz rzadszą symbiozę człowieka z przyrodą. Przybliżał też kulisy fotografowania czarnego bociana w ubiegłym tygodniu (o godzinie 22:00 miał już przygotowane miejsce-czatownię, około 1:30 zaczął robić zdjęcia, o 4:30 było już po wszystkim), opowiadał też o gatunkach ptaków coraz bardziej egzotycznych w rejonie Łomży, jak: dudek, zimorodek, żołna, kraska czy szczudłak. Jednocześnie zachęcał do uważnego obserwowania świata przyrody nawet w mieście, bo w samej Łomży występuje przynajmniej 20 gatunków ptaków, poza tymi najpopularniejszymi choćby pójdźka, pleszka, szczygieł, kos, paszkot czy zięba.
– Szczudłaka sfotografowałem przy moście, to były dwie pary z młodymi – opowiadał Robert Bałdyga. – Było wtedy więcej wody, ale w tym roku już ich nie ma. Tak samo było kilka lat temu z łabędziem szarym, bardzo rzadkim, który też pojawił się nad Narwią. Ale dla mnie nie ma znaczenia jaki gatunek się fotografuje, nie mam ulubionego. Nawet kura może być, aby była tylko ładnie sfotografowana. Żurawie są ciekawe do fotografowania, do obserwacji i do słuchania; ich zaletą jest również to, że są przez cały rok, możemy je więc fotografować w różnych sceneriach.
Była też historia spotkania oko w oko z wilkiem, na szczęście młodym, bardziej zaskoczonym widokiem człowieka niż niebezpiecznym. Nie zabrakło też wątków związanych z prawdziwym mistrzem fotografów przyrodniczych Wiktorem Wołkowem (1942-2012), który zainspirował Roberta Bałdygę do głębszego zainteresowania się tą tematyką.
– Miałem okazję znać się z Wiktorem – wspominał Robert Bałdyga. – Dłuższy czas widywaliśmy się nad Biebrzą, gdzieś z daleka, kiedy stał kilkanaście metrów ode mnie i robił swoje. Próbowałem obserwować kątem oka jakich aparatów i statywów używa, gdzie się ustawia, jak fotografuje. Po latach udało nam się poznać, nawet chyba z jego inicjatywy. Zaimponował mi, bo dużo słyszało się mediach: Wiktor Wołkow, Podlasie. Ja dużo jeździłem rowerem po Podlasiu i kiedy słyszało się, że on robi zdjęcia od 30 lat i wydaje albumy, to pomyślałem, że czemu ja nie mogę spróbować. Kiedy już się poznaliśmy podpowiadał mi jakich materiałów używa, w jakiej hurtowni je kupuje – prosił nawet, żeby się na niego powoływać, to będą lepsze ceny.
Wojciech Chamryk