Twarze bliskie Teresy Adamowskiej
Perfekcyjna, koncepcyjna i wytrwała malarka, jak zwykle, zaskoczyła równie wytrawnych znawców sztuki, co i przygodnych uczestników wernisażu "Portrety". Bywalcy Galerii Sztuki Współczesnej Muzeum Północno-Mazowieckiego w Łomży, szczególnie pamiętający ostatnie wystawy z udziałem Teresy Adamowskiej (m.in. "W Drodze do Sacrum" 2001 i "Malarstwo indywidualne" 2001 czy "Czartowisko" z Czartorii 2003 lub "Czarci pazur i dzwon" z Wigier 2005), otóż ci właśnie przeżyją najwięcej zaskoczeń...
Na swój sposób każda z wyżej wymienionych grup warta jest oddzielnej prezentacji i przybliżenia wizerunku, jaki postaci nadała Adamowska. Zatem zacznijmy od Niej samej, skoro aż sześć obrazów sąsiaduje ze sobą na jednej ścianie.
Adamowska z żądłem skorpiona na głowie ("Dla podświadomej obrony" - sugeruje malarka). Adamowska w noc świętojańską, oplątana tasiemkami niebieskiej poświaty i księżycowej aury ("Każdy miewa takie poplątanie w czas przesilenia").
Adamowska w surducie ("Ponoć po jakimś wirtuozie z Francji, porządne, oryginalne szycie").
Zobaczymy nawet Adamowską na blejtramie z czasów nauki w Państwowym Liceum Plastycznym w Supraślu - "Gdyby ktoś zechciał prześwietlić ten autoportret, znalazłby przynajmniej cztery wcześniejsze".
I takiego "prześwietlania" najbliższego rodzinnie czy towarzysko otoczenia dokonała na obrazach wystawionych w Galerii.
Mirosław Robert Derewońko