Porażająca indolencja łomżyńskich elit
Od czasów wojny polsko–bolszewickiej z 1920 roku i II wojny światowej z 1939 r. życie mieszkańców Łomży nie było wystawione na takie niebezpieczeństwo jak obecnie. Stało się tak za sprawą mikroskopijnego koronawirusa, który szybko rozprzestrzenia się po świecie i paraliżuje kolejne państwa. Nie chodzi o to, że on w Łomży zabije więcej ludzi niż gdziekolwiek indziej, ale o to, że zanim do nas doszedł bezpardonowo rozprawił się z tworzoną przez lata ułudą... W jednej chwili jak bańka mydlana rozprysły się zapewnienia o wielkim mieście z budzącą respekt silną władzą i znaczącymi politykami, mającymi niemal nieograniczone możliwości w Białymstoku, Warszawie, a nawet jeszcze dalej. Wszystko to okazało się kiepskim mitem, który w konfrontacji z rzeczywistością przeradza się w tragedię.
To trudno pisać, nie dając ponieść się emocjom. Wielu już nie może, lub nie chce, powstrzymywać się od używania słów powszechnie uznawanych za obelżywe. Większość można sprowadzić do krótkiego „Białystok nas załatwił”. Nie oddaje to ani emocji, ani nie do końca zgodne jest z prawdą. Owszem, wojewoda z Białegostoku wydał decyzję, której skutki dziś jeszcze zapewne nie wszyscy sobie uzmysławiamy. To prawda, że nie mamy już w Łomży jedynego szpitala, w którym przez dziesięciolecia rodzili się kolejni mieszkańcy. Nie mamy szpitalnego oddziału ratunkowego, na który szybko wieziono nieszczęśliwca postrzelonego petardą podczas hucznej imprezy w sylwestrową noc. Nie mamy kardiologii, neurologii z pododdziałem udarowym, onkologii i kilkunastu innych, w których, gdy tylko była taka potrzeba, można było znaleźć specjalistyczną pomoc. Właściwie z każdego miejsca w Łomży do szpitala dało się dojechać w kilka minut. Teraz to już niemożliwe. Do najbliższego szpitala jest 30 km, a do szpitala specjalistycznego 90 km. Nawet najszybszą karetką na sygnale dla wielu będzie to trwało zbyt długo... Podobno śmiertelność koronawirusa wynosi ok. 3 i pół procent. Podobno może go złapać do 70 – 80 procent populacji. To łatwo wyliczyć. Trudniej będzie określić, jak wzrośnie śmiertelność, gdy dla wszystkich innych pacjentów nie będzie szpitala w Łomży.
Zamknięcie szpitala pociągnie za sobą całe miasto. Trudno sobie wyobrazić, jak miałby dalej funkcjonować np. Wydział Nauk o Zdrowiu Państwowej Wyższej Szkoły Informatyki i Przedsiębiorczości w Łomży, w którym pracowała i uczyła się znaczna część personelu łomżyńskiego szpitala. Odchodzący z pracy lekarze czy pielęgniarki szybko znajdą pracę w innych miastach kraju, do których wyprowadzą się z całymi rodzinami. Emigracje spotęguje strach przed koronawirusem, który ze szpitala w mieście mógłby przedostać się na zewnątrz. Będzie się nasilała wraz z przedłużaniem się zagrożenia. W efekcie w szkołach i przedszkolach znowu zabraknie uczniów, w sklepach kupujących, a w kasie miasta wpływów z podatków od nich wszystkich.
Czy wojewoda z Białegostoku o tym myślał, gdy podejmował decyzję, że jednoimienny szpital zakaźny do walki z epidemią koronawirusa będzie w Łomży? Pewnie nie, bo gdyby wcześniej pomyślał i mimo to podjął taką decyzję, byłoby to jeszcze grosze.
A co zrobiły łomżyńskie elity i władze, aby powstrzymać go? Wiedzę o tym, że lista będzie zmieniona i zamiast USK w Białymstoku będzie na niej Szpital Wojewódzki w Łomży, mieli już nocą z poprzedniego czwartku na piątek. Ci mniej zorientowani w piątek rano, bo wówczas zapowiedzieliśmy na 4lomza.pl, że tak będzie.
- Uważam, że zrobiliśmy wszystko, co w tym momencie było możliwe do zrobienia - powiedział jeden z lokalnych vipów, gdy pytałem go o to w środowe popołudnie.
- A dobrze to zrobiliście? - zapytałem.
- Pozostawiam to do oceny opinii publicznej – odpowiedział.
Nazwisko nie jest ważne. Poseł, wicemarszałek, prezydent, radni i wielu innych „ważnych i ważniejszych” pisało pisma, listy, wnioski, dzwoniło, apelowało i prosiło, i błagało. Bębniono do wojewody, ministrów, premiera, a nawet prezesa z Nowogrodzkiej. Niektórzy chwalili się tym w mediach... Inni mieli w sobie tyle „bohaterstwa”, że potrafili odważnie przyjść do zrozpaczonych pracowników szpitala. Byli także tacy, którzy palcem wskazywali, że tamten za mało albo nic nie zrobił, a nawet kłócili się o to, na którym kolanie czy stoliku protest podpisywali. Ostatecznie zgodnie uznawano, że sprawa jest ważniejsza niż poglądy czy spory partyjne, i zapewniano, że tylko razem wspólnie, czy wespół, możemy ją załatwić.
I nawet z tego nic nie wyszło. W środę przed południem prezydent miasta z grupą „swoich” radnych, w tajemnicy przed innymi, ruszył z przyjętym dzień wcześniej przez Radę Miejską ostrym stanowiskiem do wojewody. Innych radnych, którym we wtorek obiecano, że zostaną zabrani „na wycieczkę” do Białegostoku, poinformowano z drogi. Pościg dopadł ich już w trakcie spotkania z wojewodą. Z Łomży wyjeżdżali z żądaniem „natychmiastowych działań dotyczących wycofania się z podjętej decyzji o umiejscowieniu na terenie miasta Łomży szpitala zakaźnego obsługującego zarażonych koronawirusem SARS-Cov-2 w województwie podlaskim” grożąc, że jak nie to „jako samorząd Łomży podejmiemy wszelkie możliwe działania na drodze prawnej”.
Od wojewody usłyszeli, że to niemożliwe.
Po powrocie z Białegostoku łomżyński ratusz w komunikacie podał, że podczas spotkania z wojewodą: „w trosce o zabezpieczenie opieki zdrowotnej dla dobra mieszkańców Łomży prezydent Mariusz Chrzanowski zażądał zwołania w trybie pilnym spotkania z udziałem przedstawicieli Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego, dyrekcji łomżyńskiego szpitala oraz podlaskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia w celu koordynowania działań, mających na celu przeznaczenie na ten cel odpowiedniego budynku, w którym mieszkańcom udzielana byłaby podstawowa opieka medyczna. Wojewoda obiecał zwołać jutro w trybie Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego takie spotkanie w Łomży.”
Półtorej godziny później ten sam miejski urzędnik przesłał „sprostowanie”, że „Wojewoda Podlaski zapowiedział pomoc w zorganizowaniu spotkania w sprawie wydzielenia budynku pod Szpitalny Oddział Ratunkowy. Nie obiecał natomiast zwołania na jutro „w trybie Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego” spotkania w tej sprawie Łomży.”
Zarówno w „komunikacie” jak i „sprostowaniu” nie ma żadnej wzmianki o grożących wojewodzie konsekwencjach wskutek odrzucenia żądań samorządu Łomży.
Kabaret? Na pewno. Nie wiem co gorsze: podkulić ogon i schować się gdzie nikt nie widzi, czy bohatersko wykazać się porażającą indolencją.
PS. Obie grupy: „uciekająca” i „ścigająca” środowej delegacji łomżyńskiej do wojewody przesłały także swoje zdjęcia z eskapady.
Służby prasowe wojewody podają w komunikacie, że tematem rozmów z łomżyńską delegacją było „zabezpieczenie medyczne mieszkańców powiatu łomżyńskiego w związku z przekształceniem Szpitala Wojewódzkiego w jednoimienny szpital zakaźny”.
Cezary Zborowski
redaktor naczelny
4lomza.pl Gazeta Bezcenna