Pożegnanie Henryka Gały
Poeta Henryk Gała spoczął na cmentarzu parafialnym w Drozdowie. W ostatniej drodze towarzyszyli mu przyjaciele, mieszkańcy Drozdowa i współpracownicy, również z instytucji kultury, których nie byłoby bez Niego, Teatru Lalki i Aktora oraz Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego. Zabrakło tylko przedstawicieli jakichkolwiek władz, od tych gminnych przez miejskie do wojewódzkich, żeby pożegnać jednego z najwybitniejszych polskich poetów, osobę niezwykle zasłużoną dla Łomży i regionu. – Był to człowiek wielki i wielka osobowość Ziemi Łomżyńskiej, a jego odejście jest dla nas ogromną stratą – podkreślał Zygmunt Zdanowicz, prezes Zarządu Głównego TPZŁ, dodając, że Henryk Gała pozostawił po sobie bardzo dużo, a teraz już tylko od łomżyńskich radnych zależy decyzja, czy pośmiertnie zostanie honorowym obywatelem Łomży.
Chociaż pogarszający się stan zdrowia Henryka Gały nie był tajemnicą, to jednak śmierć Poety była szokiem dla wielu mieszkańców Łomży i jej okolic. Kiedy okazało się, że zostanie pochowany w Drozdowie, miejscowości, która stała się jego miejscem na Ziemi, nie wywołało to zdziwienia.
– Zawsze chciał być u siebie i stworzył to miejsce, jak to mówił, „gdzie rzeka zawiła”, a „dolina ma najlepiej resorowane łąki” – mówiła córka Aleksandra Pourer. – Tu też powstała większość jego twórczości, a jego energia twórcza urodziła poza wieloma tomikami wierszy również teatr i orkiestrę kameralną, która, jak mówił, konkurowała ze mną, bo była jego drugą córką. Nie pamiętam chwili, żeby nie tworzył: czy to na górze w jego pracowni, czy w budynku gospodarczym, gdzie miał swój warsztat i tam powstały wszystkie meble w moim pokoju.
W salonie domu państwa Gałów w piątkowe popołudnie odbyło się pożegnalne spotkanie z Poetą.
Wystawiono urnę z prochami, a rodzina, znajomi, przyjaciele i sąsiedzi wspominali Zmarłego.
Poza przedstawicielami Teatru Lalki i Aktora, Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej oraz Filharmonii Kameralnej przybyły też delegacje z MDK-DŚT, Muzeum Przyrody – Dworu Lutosławskich w Drozdowie czy Miejskiej Biblioteki Publicznej, czyli instytucji, z którymi Twórca owocnie przez lata współpracował. Aktorzy Marzanna Gawrych, Beata Antoniuk i Tomasz Bogdan Rynkowski czytali wiersze Henryka Gały, wybrane przez żonę Irenę i córkę Aleksandrę, która również zabrała głos, dziękując zebranym za przybycie i pamięć o Tacie. W imieniu wszystkich wzruszająco przemówił Zygmunt Zdanowicz, a na skrzypcach zagrał Jan Zugaj, związany z łomżyńską orkiestrą od samego początku, świetnie więc pamiętający pionierski okres poprzedniczki Filharmonii Kameralnej.
Wspomnienia, refleksje i poczucie niepowetowanej straty
– To wielka strata dla nas wszystkich – ocenia Jan Miłosz Zarzycki, dyrektor naczelny i artystyczny Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego. – Moje wspomnienia związane z Panem Henrykiem są wielowymiarowe. Oczywiście wszyscy pamiętamy Go i będziemy pamiętać jako osobę niezwykle zasłużoną dla powstania w Łomży orkiestry, bez której nie byłoby Filharmonii Kameralnej. Będziemy Go również pamiętać jako wybitnego poetę, a ja osobiście zawdzięczam Mu wiele wzruszeń płynących z Jego wierszy. To nie tylko poezja, ale też filozofia, wielka refleksja, w której możemy się odnaleźć. Jedno z takich największych wzruszeń to koncert na 600-lecie lokacji Łomży 15. czerwca 2018 roku w katedrze, kiedy to Pan Henryk dobrał teksty do komentarza literackiego tego wydarzenia, a uczynił to tak, że dla muzyki i poezji udało się znaleźć wspólny mianownik. Zapamiętam Go też jako przyjaciela, melomana chodzącego na nasze koncerty i osobę, z którą zawsze można było porozmawiać – była to dla mnie wielka sprawa, móc dyskutować z kimś, kto ma tak filozoficzne podejście do życia.
– Poetę Henryka Gałę pierwszy raz miałam okazję spotkać w Szkole Podstawowej nr 4 w Łomży – wspomina Teresa Fromelc-Pawelczyk, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej. – W bibliotecznej czytelni z ogromną swadą opowiadał o swojej twórczości, zachęcał do pisania. Na młodym audytorium zrobił ogromne wrażenie nietuzinkowego twórcy. Niektórzy pracownicy biblioteki miejskiej pamiętają Henryka Gałę jako dyrektora, który na początku lat 80. kierował działem oświatowo-wydawniczym. Ja natomiast zapamiętam wizytę w Drozdowie, gdzie miałam okazję poznać Henryka Gałę – człowieka. Zaprosił nas do swojego domu, by podzielić się bogatym księgozbiorem. Pozwolił przejrzeć wszystkie półki z książkami w pokoju ukochanej córki. Zapytany dlaczego pozbywa się tak pieczołowicie gromadzonego księgozbioru, powiedział, że musi „zamykać pewne drzwi, aby otworzyć inne”. Dzisiaj te słowa nabrały innego wymiaru… Ta wizyta była wyjątkowa również ze względu na to, że Henryk Gała pozwolił mnie i mojej koleżance przejrzeć książki w swojej pracowni. To był wyjątkowy zaszczyt, a widok z okna w pokoju na poddaszu niezapomniany. Cieszę się, że Henryk Gała pozostawił swoją cząstkę w bibliotece. Jego książki wzbogaciły nasz księgozbiór i są specjalnie sygnowane. Nasi czytelnicy będą więc mieli okazję trafić na ślad Nadnarwiańskiego Księcia.
Skromny pogrzeb wielkiego Człowieka
Sama uroczystość na drozdowskim cmentarzu była bardzo skromna – Henryk Gała nigdy nie lubił blichtru i przepychu – i miała świecki charakter. Oprawę muzyczną zapewnił trębacz Kamil Borusiewicz, obyło się też bez patosu i długich przemów. Nie było też kwiatów, bowiem na życzenie rodziny Zmarłego uczestnicy uroczystości wrzucali pieniądze przeznaczone na wieńce czy wiązanki do specjalnej puszki, z myślą o pensjonariuszach Hospicjum Świętego Ducha w Łomży.
– Mam taką refleksję, że Henryk lubił czasami prowokację, taką prowokację artystyczną, czasami metafizyczną – mówi Jarosław Antoniuk, dyrektor Teatru Lalki i Aktora. – I myślę, że tak, jak był naszym gościem przez te wszystkie ostatnie lata, bo był przecież na premierach, koncertach, wystawach, natomiast dzisiaj postanowił zaprosić nas tutaj do siebie, do swojego domu na takie ostatnie pożegnanie. Dla mnie jest to bardzo wzruszające i nostalgiczne, a jednocześnie takie prowokacyjne, że nie wybrał na to innego miejsca, tylko swój dom, w którym najlepiej się czuł, w którym tworzył, który był też jego miłością, bo zawsze wiele mówił o Drozdowie, o swoim białym domu na wzgórzu, o ogrodzie... Odszedł od nas człowiek nietuzinkowy, jedna z największych osobowości tego miasta, który pozostanie dla mnie niedoścignionym mistrzem, a my wszyscy powinniśmy być bardzo Henrykowi wdzięczni za to wszystko, czego dokonał i co stworzył – my tylko kontynuujemy jego pomysły, bo to on stworzył teatr i wymyślił festiwal, a moim obowiązkiem było tylko pielęgnowanie i rozwijanie tych inicjatyw. Warto dodać, że kiedyś w Łomży istniało też bardzo aktywne Towarzystwo Kultury Teatralnej, którego Henryk był prezesem, w którym wspólnie działaliśmy. To wielka strata nie tylko dla kultury, ale też dla miasta, myślę jednak, że pamięć o nim pozostanie – sprafrazuję tu troszkę Schillera, słowa z jego nagrobka: w moim kresie jest mój początek, a więc ta pamięć o nim zawsze w nas będzie.
– On, mama i ja byliśmy, jak to nazywał, trzy Gałeczki, takie zlepione energią, która zawsze była pomiędzy nami – mówiła Aleksandra Pourer. – Niezależnie od tego, czy byliśmy w innym pokoju czy gdzieś na świecie, a niestety los rzucił mnie tak, że wyjechałam dość daleko. Ale mimo tego, że jedna Gałeczka zmienia formę istnienia, to zawsze będzie z nami i w naszych sercach!
Wojciech Chamryk