Flaga polska z Łomży pobiła rekord Polski w Marszu
Najdłuższa flaga biało-czerwona w historii Polski rozpoczęła Marsz Niepodległości w Warszawie 11. listopada. Sędzia Biura Rekordów Polski stwierdziła w pomiarze z użyciem koła mierniczego 2 270 metrów rozwiniętego materiału z wiskozy z poliestrem. - Myślałam, że to będzie taki spokojny i dostojny marsz, jak procesja – opowiada z przejęciem inicjatorka pobicia rekordu Polski na flagę najdłuższą, który do 101. rocznicy odzyskania Niepodległości miał Kraków (2057 m). - Nie wiem, czy maszerowało 50 czy 150 tysięcy ludzi, ale tłum był potężny, a nasza flaga o szerokości 160 cm dotarła z Ronda Dmowskiego na drugi brzeg Wisły w pięciu częściach, w nieprzewidziany sposób...
Start flagi, mającej prowadzić czoło pochodu 11-listopadowego, planowano z przystanku Centrum 10 ok. godz. 15. To przystanek przy rondzie z rotundą, gdzie Aleje Jerozolimskie krzyżują się z ul. Marszałkowską. Tym razem nie tramwaje odjeżdżały w kierunku Pragi, lecz maszerujący wyszli po obu stronach flagi, którą podawano z pojemników, gdzie leżała zwinięta na pół wzdłuż długości. - Nie była zwinięta jak bela, tylko warstwami, naprzemiennie, kładziona z lewej strony na prawą i z prawej na lewo, żeby nie poplątała się przy podawaniu maszerującym – opowiada wrażenia z bicia rekordu Sylwia Załuska, 30-letnia łomżynianka, mieszkanka Warszawy i pomysłodawczyni uszycia najdłuższej flagi narodowej, czego wspólnie dokonali: Zakład Aktywności Zawodowej Argenta w Łomży, zatrudniający 38 osób niepełnosprawnych, Pracownia Krawiecka Ana Tailor w Warszawie i Dom Dziecka „Tęcza” w Katowicach. - Flaga przy wyjmowaniu rozkładała się na całą szerokość.
„Modliłam się: Boże, żeby dotarła w całości”
Sylwia Załuska to 30-letnia prezeska Fundacji „Wypracuj Siebie”. Skala zgromadzenia Polaków w jednym miejscu, energia tłumu, trudności w koordynacji tempa marszu przerosły jej oczekiwania. - Gdy jedni szli, drudzy przystawali, policja radziła sobie z innymi demonstracjami na trasie – mówi prezes fundacji, która jeszcze w przeddzień premiery rekordowej biało-czerwonej obawiała się, że tłumy Polaków po drodze na błonia Stadionu Narodowego rozerwą 2-ipółkilometrową flagę. - Na szczęście, tak się nie stało, ludzie potraktowali materiał z szacunkiem, nie leżał na bruku, na jezdni ani na chodniku – cieszy się inicjatorka. - Dwie pierwsze grupy doszły do Mostu Poniatowskiego bez większych kłopotów ze swoimi częściami flagi, umocowanej w poprzek rzepami, trzecia zeszła na sam dół do Stadionu Narodowego, czwarta grupa złożyła swoją część flagę w czasie marszu i tak doniosła na drugi brzeg Wisły złożoną, a piąty element dotarł bez zakłóceń do samego końca mostu. Było tak ogromne zamieszanie w tłumie i z komunikacją, jak nieść flagę, że modliłam się w duchu: „Boże, poradź mi, co robić?”, bo wahałam się kilkakrotnie, czy nie zaprzestać próby bicia rekordu. O akcji myślę sobie teraz, że była nierealna, a przecież to rzeczywistość: udało się współdziałaniem pokonać ograniczenia organizacyjne i techniczne, własne lęki i obawy... W Marszu Niepodległości brakowało mi miłości w duchu bożym, bez agresji, a z poszanowaniem odmienności grup rodaków, od tych z flagą tęczową po biało-czerwoną. Rodaków odstrasza atmosfera wojny, zadymy i bijatyki.
„Nigdy w życiu nie przeżyłam takiej trudnej sytuacji”
Około godz. 17. rekord Polski na najdłuższą flagę 2 270 m został pobity, lecz niespodziewanie przy rondzie Waszyngtona okazało się, że nie można po nią wjechać samochodem – po ładunek o wadze w sumie ok. pół tony, czyli poszczególne prostokąty materiału mogły mieć po ok. 100 kilogramów. Mimo że bezpośrednich koordynatorów akcji z fundacji było tylko pięcioro, z pomocą zaoferowało się sześciu mężczyzn, m.in., z Anglii, Białegostoku, Białej Podlaskiej, i przyłączyły się trzy kobiety, więc to im flaga z Łomży i rekordzistka z Warszawy zawdzięcza jakby cudowne ocalenie. - Nigdy w życiu nie przeżyłam dotąd takiej trudnej sytuacji, gdzie w jednym miejscu i czasie gromadzi się naraz tylu ludzi, czemu towarzyszy moc sprzecznych emocji, wysiłku fizycznego i psychicznego – wspomina w dzień po 11. listopada Sylwia Załuska. Biało-czerwona wstęga, falująca jak potok w skłębionym tłumie, śniła się jej później długo w nocy... - Nigdy więcej nie podejmę się ponownie takiego wyzwania, za bardzo jestem wyczerpana – zapowiada zmianę formuły prezentacji. Planuje wkrótce nawiązać współpracę z władzami rodzinnej Łomży, aby do prezentacji całej flagi 2 500 m zorganizować wydarzenie z udziałem od 3 i pół do 5 tysięcy ludzi z różnych środowisk. Pobiłaby własny rekordu kraju tą samą flagą. - Nasza flaga ma być symbolem siły i wiary ludzi, uważanych za słabszych, i we wzajemną miłość między ludźmi, którą pragniemy nieść w czynach – powtarza Sylwia Załuska. - Flaga symbolizuje miłość ponad podziałami, ponad słabościami i wszelkim złem.
Mirosław R. Derewońko