Miłość platoniczna poetki Kazi do Marszałka Polski
- Kochałam go, platonicznie... - pisze z uwielbieniem i szacunkiem o Marszałku Józefie Piłsudskim Kazimiera Iłłakowiczówna, poetka i sekretarz osobisty w latach 1926 – 1935, aż do ostatnich chwil życia współtwórcy polskiej Niepodległości. - Będziesz tylko mnie podległa..., dam dużo pieniędzy, dam mieszkanie - zachęca Marszałek, planując obowiązki utalentowanej sekretarz, odpowiadającej w Jego imieniu na tysiące listów rocznie. W rolę obojga znakomicie wcieliła się Beata Antoniuk w spektaklu czytanym pt. „Ścieżka obok drogi”, wystawianym w Teatrze Lalki i Aktora w Łomży.
Autorem prostej i przekonującej koncepcji i scenariusza jest Jarosław Antoniuk, reżyser i dyrektor TLiA. Wybrał - czytane z wielkim kunsztem scenicznym przez aktorkę - fragmenty z tomiku gawęd pamiętnikarskich, wydanych w 1939 r. Ceniona w XX-leciu poetka po śmierci Marszałka w latach 1936 – 1939 wygłaszała o Nim wykłady w Europie. W łomżyńskim teatrze scenograf Przemysław Karwowski stworzył symboliczno-realistyczną, jesienną dekorację. Unoszące się lekko w powietrzu brzózki z liśćmi złotymi i czerwonymi przypominają nam duchy poległych legionistów i żołnierzy. Z wielkiego jak ściana portretu spogląda poważny Marszałek: ku drzewom z białą korą, ścinanym przez towarzyszy broni na krzyże samotne w polu, i ku przeszłości, w słowach zaklętej przez „Iłłę”.
Uczta historyczno-literacka z „Iłłą” - Beatą Antoniuk
Proza pamiętnikarska Kazimiery Iłłakowiczówny (1892 – 1983) zachwyca lekkością i bogactwem stylu polszczyzny, przebogatej w szczegóły opisów spotkań służbowych i towarzyskich i rozmaite detale, odnośnie wyglądu, charakteru bądź zachowania postaci z najbliższego otoczenia Naczelnika Państwa. Tło narracji i detale historyczno-obyczajowe są wielobarwne jak jesień w palecie kolorów. Efekt naturalnej bezpośredniości przekazu, przypominającego słuchanie opowieści przy rodzinnym stole, twórcy spektaklu uzyskali również poprzez muzykę, z niedościgłym kompozytorem i pianistą przy fortepianie w rogu sceny. Bogdan Szczepański wprowadza swobodnie, acz komentująco, coraz to nowsze parafrazy znanego szlagieru z XX-lecia Hanki Ordonówny „Na pierwszy znak, gdy serce drgnie, ledwo drgnie, a już się wie, że to właśnie ten, tylko ten...”. Minimalistyczne potraktowana muzyka brzmi tak wybornie, że z powodzeniem mogłaby stanowić osnowę samodzielnej płyty CD.
Jednakże to wszystko stanowi zaledwie przedsmak uczty historyczno-literackiej, do uczestnictwa w której zaprasza „Iłła”, czyli niezapomniana Beata Antoniuk. W łagodnym, ciepłym świetle siedzi sama na krześle przy stoliku. Jej towarzyszkami są skromna lampa naftowa z białym abażurem oraz maszyna do pisania i kartki wspomnień z 9 lat pracy dla Marszałka. Warto dodać, że wcześniej była od 1918 r. urzędniczką w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, dokąd wróciła po śmierci Marszałka. Zgłasza obiekcje, że do pracy sekretarza się nie nada: konserwatystka, niezwiązana z Legionami, z POW ani z bojówkami PPS. Nie ma to wpływu na decyzję zauroczonego nią jako damą mężczyzny.
„Z łatwością tworzył aforyzmy z dowolnego słowa”
Beata Antoniuk wprawia w podziw nie poprzez nagromadzenie ruchów, gestów czy dekoracji, lecz dzięki mistrzowskiemu opanowaniu warsztatu aktorskiego. W teatrze wygląda to w ten sposób, że opisowe partie wspomnień „Iłły” z ministerstw, gabinetu i mieszkania Józefa Piłsudskiego czyta jak zawodowy lektor w filmie. Zmienia tembr i ton głosu, zależnie od tego, kogo w danej chwili cytuje w pojedynczych wypowiedziach lub dialogach. Bawią takie „wcielenia” głosowe w odniesieniu do adiutantów i pułkowników, nabierając najpełniejszej skali dramatyczno-komediowej, gdy naśladuje samą siebie w rozmowie, polemice, delikatnej sprzeczce z Marszałkiem. Efekt uzyskuje wyśmienity przez modulację wysokich kobiecych dźwięków na powolną, odrobinkę tubalną i prostą, żołnierską mowę Marszałka. Uchyla rąbka tajemnic: nalewanie przez Marszałka herbaty z termosu; obsypany popiołem, ma szare ręce i paznokcie od tytoniu; czasem źle ogolony i źle ostrzyżony, a z łatwością umie tworzyć aforyzm z dowolnego słowa, co chętnie demonstrował towarzystwu; na długie wizyty pozwalał tylko konserwatywnemu publicyście Stanisławowi „Cat” Mackiewiczowi. „Iłła” na prośbę Autora sprzedała do gazety artykuł „Ludzie bez wczoraj, ludzie bez jutra” za 8 000 zł, a honorarium przekazała na cel charytatywny. „Miłość ci wszystko wybaczy, smutek zamieni ci w śmiech” brzmi na scenie melodią Ordonki z 1933 r. prawdziwie i faktograficzne. Ostatnie bezpośrednie spotkanie z Marszałkiem „Iłła” pamięta z 1931 r.; 12. grudnia 1934 widziała go z bliska żywego na imieninach pani marszałkowej... Czy oprócz talentów artystycznych coś łączy „Iłłę” i Beatę Antoniuk? Aktorka twierdzi, że wrażliwość, niezależność poglądów, zamiłowanie do podróży. - Lubiłam metafizyczną poezję Kazimiery Iłłakowiczówny na długo przed tym, jak zostałam nią na scenie teatru – uśmiecha się Beata Antoniuk. Skromna i delikatna aktorka z Łomży, która gwieździe literackiej Warszawy w okresie 20-lecia międzywojennego ofiarowała swój głos. Czysty i przestrzenny, szlachetny i piękny.
Mirosław R. Derewońko