Bożonarodzeniowy jarmark w Retro
Familijną imprezę świąteczną zorganizowano w niedzielę w restauracji Retro. Była ona dedykowana dzieciom, które śpiewały kolędy, brały udział w zajęciach plastycznych oraz własnoręcznie przygotowywały świąteczne pierniki podczas warsztatów kulinarnych. Chętnie włączali się w to również rodzice i dziadkowie, a świątecznym zabawom towarzyszył kiermasz rękodzieła i wyrobów artystów amatorów. – Święta Bożego Narodzenia są przepełnione ciepłem, miłością, ale też dobrą zabawą, dlatego już po raz dziewiąty zorganizowaliśmy nasz familijny jarmark! – mówi Anna Rogińska z Retro.
Bożonarodzeniowy jarmark w Retro cieszył się sporym powodzeniem. Mimo wiosennej aury na dworze w prawdziwie świątecznej atmosferze starsi i młodsi podziwiali i kupowali ozdoby i stroiki świąteczne, kartki, rzeźby, ubrania, witraże oraz dziesiątki innych, zwykle bardzo efektownych, a przede wszystkim wykonanych ręcznie, przedmiotów.
– Podchodzimy dość rygorystycznie do wyeksponowanych tu towarów – zauważa Anna Rogińska. – Stawiamy na rękodzieło i lokalnych twórców, żeby te ozdoby były wyjątkowe – tak jak np. bombki, które niby są podobne, ale każda jest unikatowa.
– Takie to wszystko śliczne, że aż nie wiadomo co wybrać! – mówi jedna z kupujących. – Jestem też pełna podziwu dla autorów tych cudeniek, bo to wszystko wymaga przecież nie tylko talentu, ale też ogromnej pracowitości.
Mogły przekonać się o tym dzieci, biorące udział w warsztatach pod okiem pracownic Muzeum Północno-Mazowieckiego, na których poznawały tajniki powstawania tradycyjnych ozdób.
– Prawdziwa kurpiowska bombka była robiona z wykorzystaniem tego, co było na Kurpiach bardzo popularne, czyli zwykłej bibuły – mówi Magdalena Mucha. – Kurpianki miały ogromną, manualną zręczność, np. wycinanki robiły wielkimi nożycami, służącymi do strzyżenia owiec. Tak samo było z ozdobami i dlatego pokazujemy dzieciom, jak to kiedyś wyglądało: robimy bombki czy również bardzo pracochłonne, gwiazdki z pasków papieru.
Jak zwykle rekordy powodzenia biły zajęcia z przygotowywaniem świątecznych pierniczków, nie brakowało też chętnych do śpiewania kolęd z Mikołajem, w którego wcielił się Przemysław Kamiński.
– Mama jednej z dziewczynek mówiła mi, że dziecko tylko wstało i już od ósmej pierwszymi słowami było „Jarmark!”, „Jarmark!” – mówi Anna Rogińska. – Cieszymy się, że co roku przychodzi tu tyle fajnych dzieci, robiących pierniki, rysujących i śpiewających kolędy.
– Śpiewałam „Ding dong-spadł już śnieg”! – mówi 4-letnia Kamilka. – Odkąd jest Kamila jesteśmy na jarmarku już trzeci raz, bo jest taki fajny, że warto go odwiedzać! – dodaje mama dziewczynki.
Podobnego zdania było wielu innych rodziców, podkreślających, że „dzieci trzeba od najmłodszych lat uczyć poszanowania tradycji” i „muszą poznawać kolędy i zwyczaje, a forma zabawy jest tu najbardziej odpowiednia”.
– W tym roku do naszej akcji włączyły się również szkoły: łomżyńska Weta, Państwowa Wyższa Szkoła Informatyki i Przedsiębiorczości oraz przedszkole „Przystań” – mówi Anna Rogińska. – Jak co roku są też warsztaty terapii zajęciowej z Marianowa, które są z nami od początku, dołączyły też dzieci i młodzież z Zespół Pieśni i Tańca „Łomża”, prezentujące się w 40-minutowym programie.
– Słyszałyśmy o tym jarmarku dużo dobrego – dodaje jedna z uczestniczek imprezy. – Byłyśmy w tamtym roku, córeczce bardzo się spodobało i teraz też jesteśmy. Jest wspaniała, świąteczna atmosfera, piękne wyroby, więc można sobie kupić jakieś ozdoby, a przy tym wspomóc potrzebujących na stoiskach warsztatów terapii zajęciowej i szkół.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk