Cyrkowe nadmarionety Kliniki Lalek
Familijne widowisko plenerowe „Cyrk bez przemocy” Teatru Klinika Lalek stało się wydarzeniem drugiego dnia 29. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego „Walizka”. W tym teatralnym cyrku wystąpiły zwierzęta-marionetki naturalnych rozmiarów jak żyrafa, lew i słoń, nie mogło też zabraknąć klaunów czy siłacza. – Najbardziej podobało mi się, jak motylek usiadł na sztandze i ona spadła temu panu na nogę! – mówi 8-letni Kacper. – Fajne były też te zwierzaki, całkiem jak żywe, a potem można było nawet zobaczyć je z bliska i jak są zrobione! – Dzieci przychodzą tu z rodzicami ku radości i uciesze jakiegoś widowiska, a potem pojawia się morał, żeby na żadnym poziomie życia nikogo nie krzywdzić! – podkreśla Wiktor Wiktorczyk, autor, reżyser i współscenograf przedstawienia.
Teatr Klinika Lalek nie bez przyczyny reklamuje swój spektakl hasłem „Największy cyrk marionetek na świecie!”, bowiem występują w nim prawdziwe nadmarionety, idealnie odzwierciedlające afrykańskie zwierzęta w skali 1:1.
– Nie jesteśmy tylko aktorami, ale też twórcami teatru – wyjaśnia Małgorzata Przędzak. – Dlatego robimy w tym teatrze wszystko, również lalki. Jak nie potrafimy czegoś wykonać, np. instalacji jeżdżących, idziemy do pana, który to spawa, ale generalnie jesteśmy od wszystkiego. Te zwierzęta w skali 1:1 wymagają sporo pracy, potrzeba 5-7 osób do ich poruszania, ale w grupie nie jest to wcale trudne, bo działamy jak jeden organizm.
Świetne opanowanie sztuki poruszania ogromnymi lalkami sprawiło, że żyrafa śpiewała jak z nut, lew nie na żarty chciał pożreć tresera, słoń grał – oczywiście na trąbie, a latające ryby-ludojady też potrafiły zrobić groźne wrażenie. Plan lalkowy dopełniali aktorzy wcielający się w treserów, klaunów czy siłaczy, a z głośników dobiegała muzyka autorstwa wybitnego trębacza Antoniego „Ziuta” Gralaka. I choć na pozór mogłoby wydawać się, że to typowe widowisko cyrkowe, to jednak wykorzystanie lalek zmieniło kontekst całej sytuacji, ponieważ twórcy spektaklu chcieli w ten sposób zwrócić uwagę na przestrzeganie praw zwierząt i ukazać piękno takiego przedstawienia bez ich udziału.
– Myślę, że cały zespół podziela moje zdanie – mówi Małgorzata Przędzak. – Generalnie ten spektakl był od zawsze w naszym teatrze i w naszych umysłach, a miłość i współczucie do świata miały tu decydujące znaczenie. Zrodził się nagle, absolutnie bez związku z przemocą wobec zwierząt, ale trafiliśmy z nim w temat aktualny nie tylko w Polsce, ale i na świecie.
– To taka teatralna odpowiedź lalkarzy na te nowe trendy w cyrku: że cyrk bez przemocy, że nie używa się w nim zwierząt, ale są zamiast nich lalki, a w rolach artystów cyrkowych aktorzy – dodaje Wiktor Wiktorczyk. – Dochodzi do tego wrażliwość na zwierzęta w cyrku, rzutująca też na nasze codzienne życie.
Spektakl Kliniki Lalek został bardzo ciepło przyjęty przez widzów, nie szczędzących artystom słów uznania i solidaryzujących się z ich postawą, tym bardziej, że niedawno odbył się w Łomży protest przeciwko wizytom cyrków ze zwierzętami, a obecnie zbierane są podpisy pod petycją w sprawie zakazu ich występów.
– Zwierząt nie powinno się traktować jak rzeczy, niezależnie od tego, czy w cyrku, czy w domu – mówi licealistka Jagoda Skawska. – Można się bawić bez wykorzystywania zwierząt i dzisiaj było to widoczne!
– Poza tym w cyrkach nie tylko wykorzystuje się zwierzęta, ale są też trzymane w złych warunkach, nie zapewnia się im właściwej opieki i trzeba to zmienić! – dodaje licealistka Julia Zaręba.
– Nie wiem jaka to zabawa, jak zwierzęta są do czegoś zmuszane – zauważa Aksana Gedrowicz. – To tak, jakby wykorzystywać człowieka, żeby tak skakał, albo jeździł za marchewką na rowerze. Zwierzęta nie mogą być zabawką – nie i jeszcze raz nie, zoo też nie lubię!
Wojciech Chamryk
Współpraca: Elżbieta Piasecka-Chamryk