Przyjaciele Pani Hani na 100. urodziny Królowej Estrady
Anegdotami i wspomnieniami z tras koncertowych od miast USA po antypody Australii sypał jak z rękawa Zbigniew Korpolewski (lat 81), autor około 250 monologów i skeczów dla niezapomnianej, „najsłynniejszej warszawianki z Łomży”, jak mawiała o sobie Hanka Bielicka (1915 - 2006). Damę w Kapeluszu wspominała także z humorem Ewa Kuklińska (lat 64), aktorka, piosenkarka, tancerka, którą Pani Hania znała od dziecka i ze sceny Teatru Syrena w Warszawie. W wigilię 100. urodzin Anny Marii Bielickiej – Pani Hanki - artyści wystąpili z koncertem w Centrum Kultury w Łomży.
Koncert wspomnieniowy rozpoczął się w wymarzony, a najoczywistszy dla łomżyniaków sposób: odtworzeniem piosenki „My z Łomży”. Piosenka Hanki Bielickiej z lat 60. do tekstu prof. Janusza Odrowąża Pieniążka stała się nieoficjalnym hymnem Łomży. Tak traktują ją łomżanie, rozsypani po kraju i świecie. Jednak organizatorzy z Miejskiego Domu Kultury DŚT w Łomży zafundowali ok. 300 widzom wzruszające sceny, stworzone z hollywoodzkim rozmachem i w dobrym guście. Kiedy przebrzmiała 1. zwrotka uniósł się ekran, gdzie pokazywano portrety Pani Hani, a w tle zabrzmiały cudownie głosy pięciu wokalistek Studia Wokalnego eMDeK z Magdą Sinoff. Przepiękna harmonia to wspólne dzieło chórmistrzyni i jej dziewcząt: Justyny Zaręby, Barbary Tarczewskiej, Aleksandry Raszczyk, Malwiny Cholewickiej i Natalii Wysockiej. W takim kontekście nie zabrzmiała jak czcza przechwałka fraza: „Powie ktoś, że my się przechwalamy...”. Tak oryginalne i gustowne połączenie głosów legendarnej aktorki i piosenkarek współczesnych należycie uświetniło pamięć o Pani Hani.
„Kolorowa plama na szarym tle życia w PRL-u”
Garściami anegdot o Pani Hance sypał Zbigniew Korpolewski, twórca monologów, dyrektor Teatru Syrena i autor biografii „Umarłam ze śmiechu” o Artystce, która obawiała się że „umrze zdrowo, a chciała żyć długo jak jej mistrzowie: gwiazda kina międzywojennego Mieczysława Ćwiklińska i mistrz komedii Ludwik Sempoliński, który był odkrywcą talentu komediowego także Pani Hanki.
Dyrektor „Syreny” ubolewał, że żółta plamka nie pozwala mu czytać z kartki, a skleroza mówić z pamięci, więc reakcje widzów rozpoznaje po oklaskach. Pani Hanka również odczytywała emocje widowni po oklaskach i po śpiewie, bo - mawiała - „zawsze, jak wychodzę, to mi śpiewają 100 lat”.
Ewa Kuklińska zachwyciła nas formą sceniczną, potęgą głosu, elegancją wypowiedzi, imponującą kondycją, kiedy tańczyła do piosenek Lisy Minelli, Edith Piaf, Marylin Monroe, Anastasii i Jennifer Lopez. „Let’s get loud” wybrzmiało w olśniewającym finale jakby wyjęte wprost z amerykańskiej dyskoteki. - Pani Hanka była pacjentką mojego tatusia w uzdrowisku Szczawnica i bywała u nas prywatnie – wspominała śpiewająca tancerka. - Kiedyś dała mi radę: „Nie naśladuj wielkich, włóż w interpretację swoją osobowość”. Młodym artystom udzielała rad dyskretnie, żeby ich nie urazić.
Na przekór opiniom ówczesnej „warszawki”, była entuzjastką nowo ujawnionych talentów Violetty Villas i Czesława Niemena, zawdzięczającego wstawiennictwu kartę estradową. Żartował dyrektor, że „nie lubiła nieutalentowanych, była wobec nich oschła”. Nie żałowała pieniędzy na prezenty dla gosposi, makijażystki, fryzjerki, przyjaciółek i koleżeństwa w teatrze. Pani Hania miała antypatie, jak stawiana na równi z Nią gwiazda „Syreny” Irena Kwiatkowska (1912 - 2011). Przez ponad 20 lat w garderobie trzymały się na dystans i zwracały per pani. - Nie chcę plotkować, ale mówiło się, że poszło o Jerzego Duszyńskiego, amanta kina. Pani Hania poślubiła go w czasie wojny w Wilnie - dodała Ewa Kuklińska. - Na finał spektakli budowano dwa oddzielne wejścia na schody rewiowe. Dyrektor nazwał Panią Hanię „celebrytką: kolorową i radosną plamą na szarym tle życia w PRL-u”.
Zdolna solistka Ula Sulkowska i chór na 300 głosów
Pani Hania nie była powierzchowną Dziunią Pietrusińską z trajkotanych ćwierć wieku monologów „Podwieczorku przy mikrofonie”. - Wykształcona, skończyła romanistykę, miała zostać pianistką, na studia aktorskie poszła w tajemnicy przed ojcem, szanowanym bankowcem i posłem z Łomży, wywiezionym do Związku Sowieckiego, gdzie słuch po nim zaginął... - wspominał dyrektor teatru. Natomiast dyrektor MDK Roman Borawski zaprosił na koniec do występu laureatkę Festiwalu Ten Ton, w tym roku poświęconego piosenkom Wojciecha Młynarskiego. 12-letnia Urszula Sulkowska, ambitna wychowanka Bernarda Karwowskiego, zebrała brawa za aktorsko wyśpiewany „Obiadek rodzinny”, a Magda Sinoff i Józef Przybylski poprowadzili chóralne „My z Łomży” na 300 głosów.
„Przyjaciele Pani Hani” to cykl koncertów w Łomży od 2007 r. Pierwszy odbył się na scenie przed II LO, gdzie przed wojną mieściło się gimnazjum żeńskie, którego absolwentką jest najsłynniejsza łomżynianka. Wówczas wspominali: Irena Jarocka, Lidia Stanisławska i Jerzy Ofierski. Sympatycy Mistrzyni Monologu gromadzili się na scenie i widowni w auli Jej imienia w II LO i w Filharmonii Kameralnej w Łomży, gdzie wzruszali opowieściami o Pani Hani i cieszyli swoim kunsztem: Irena Santor, Tadeusz Ross, Halina Kunicka, Janina Jaroszyńska,Jerzy Połomski, Bohdan Łazuka, Alicja Majewska, Barbara Wrzesińska i Emilia Krakowska. Jako akompaniatorzy pojawiali się: pianista Czesław Majewski z Kabaretu Olgi Lipińskiej i kompozytor przebojów gwiazd Włodzimierz Korcz.
Mirosław R. Derewońko