Duch miejsca, inne duchy i duszki w Supraślu
– Lubię wędrować i poznawać świat, ale nie z perspektywy turysty, biernego obserwatora, lecz w centrum wydarzeń – mówi Katsiaryna Sumarava, 36-letnia malarka z Mińska na Białorusi, uczestniczka 12. Międzynarodowego Pleneru Plastycznego, jaki przez tydzień odbywa się w Supraślu z udziałem 16 artystów z Polski, Rosji, Litwy, Ukrainy i Białorusi. Spotkanie organizuje Społeczne Stowarzyszenie Prasoznawcze Stopka z Łomży, kuratorem jest profesor Andrzej Strumiłło (lat 88). W sobotę poznamy plenerowe owoce pracy twórczej.
Komisarzem pleneru jest Stanisław Kędzielawski, plastyk "Stopki” i Liceum Plastycznego w Łomży. Malarze rozgościli się w hotelu „Bukowisko” w Supraślu. Trzypiętrowy budynek stoi w pobliżu odrestaurowanego monastyru i urokliwego zakola rzeki Supraśl, które z parterową, drewnianą zabudową miasteczka pozwoli ustalić, gdzie kryje się genius loci z tytułu pleneru. Wyobraźnia artystów krąży między kopułami i białymi ścianami prawosławnego, wcześniej grekokatolickiego klasztoru z 500-letnią tradycją, skąd dobiega nostalgiczny dźwięk dzwonu.
Praca w przyjaznym kręgu i uroczym miejscu
- Pierwszy plener bez prezesa... Znaliśmy się ze 40 lat... – Stanisław Kędzielawski wspomina inicjatora, duszę "Stopki” Stanisława Zagórskiego (1933 – 2015), zmarłego 8. sierpnia. Kilka lat temu, jak był sprawny, bardzo nas inspirował, zawsze coś podpowiedział, śmialiśmy się, wesoło było. Tematy plenerów wymyślał prezes lub profesor z Wiesią Czartoryską, która była wiceprezes "Stopki”. Na początku lat 80. był naczelnym "Kontaktów”, ja - grafikiem. Musiał być wymagający, inteligentny i dociekliwy, nie był miękki, więc trochę męczył dziennikarzy.
Pod dużą rotundą werandy przed „Bukowiskiem” Stanisław Źiółkowski myśli o wycinankach kurpiowskich. Lelija, aniołek, kogutek i gołąbek są kwintesencją polskiej sztuki ludowej. 65-letni projektant form przemysłowych ukończył wydział w Katowicach ASP Kraków, mieszka obecnie w Tybindze w Niemczech, współpracuje z miejscowymi teatrami. Dlatego nie osadzi ducha miejsca w krajobrazie Supraśla, lecz – jak twierdzi - "w klimacie i z humorem”. Traf chciał, że spotkał się tutaj z koleżanką ze studiów, "zjawisko piękna nie do opisania, ale była ukochana przez Wieśka Sielskiego”. – Ja cały rok żyję tym plenerem ,,Stopki” – śmieje się Iwona Sielska, 63-letnia malarka, która długie lata uczyła grafiki w Liceum Plastycznym w Łomży, a na emeryturę wróciła na Śląsk, gdzie opiekuje się rodzicami i wnukami. – Plener to, przede wszystkim, intensywna praca w przyjaznym kręgu ludzi i uroczej okolicy. Pamiętam, jak profesor Strumiłło robił nam przeglądy prac, baliśmy się strasznie. Potem każdy zabiegał, żeby profesor coś krytycznego o obrazie i rzeźbie powiedział. Dobrze, że jest z nami, zna się na malarstwie, grafice, fotografii i literaturze, niejedno widział. Szkoda, że nie ma na plenerze prezesa Zagórskiego... Miał tysiące pomysłów, dowcipny, bystry, lubił rozmowy, lubił ludzi...
Plaża nad rzeczką, elewacja czy kobieta topless...
Historię plenerów zna od podszewki organizatorka Wiesława Czartoryska: gawędy profesora Strumiłło przy ognisku "Czartowiska” w Czartorii i Rutce, czarci pazur i dzwon w Wigrach, zmagania dobra ze złem w Tykocinie. W Siemianówce pytali artystów, czego się boimy; w Szałkowie – w co wierzymy, a w Ciechanowcu - co kochamy. W Nowogrodzie twórcy zdążali aż do źródeł, pochylali się nad zwierciadłem Jeziora Rajgrodzkiego, byli między wschodem a zachodem w Mielniku, w Łomży szukali świętości i świeckości. – Celem plenerów było także wzbogacenie kolekcji sztuki współczesnej "Stopki”, jaką prezes Zagórski włączył do muzeum niesamowitości, czarownic i diabłów – opowiada koordynatorka. - A prace z plenerów artyści przekazują „Stopce”. To dużo dzieł, na przykład, w Ciechanowcu gościliśmy aż 35 twórców. Czasami tematy spotkań artystów korespondowały też z sesjami glogerowskimi naukowców.
Aleksandras Vozbinas namalował różowawo-brzoskwiniowy pas plaży nad rzeką. A może to blok „Bukowiska”, opalająca się w sierpniowym słońcu kobieta? – Lubię operować różnymi asocjacjami, sięgam po ekspresyjną grę symboli, abstrakcję i kombinacje znaków – uśmiecha się 57-letni malarz z Wilna, debiutant, chociaż absolwent Litewskiego Państwowego Instytutu Sztuki. – Jechałem z białymi płótnami, gdzie było Księstwo Litewskie. Miasto, las i legenda...
Jego kolega z pokoju przyjechał z Telšiai, stolicy Żmudzi. Tomas Vaičaitis (lat 56) jest po raz trzeci na plenerze "Stopki”. - Nowe miejsca wyzwalają emocje i myśli, spotkania z kolegami to dyskusje o sztuce, historii, współczesności - tłumaczy Tomas, szukając pomysłu na obraz...
Mirosław R. Derewońko