Wersalinka zagrała bez Łomżyńskiej Orkiestry Dętej
10-lecie projektu muzycznego Wersalinka, czyli międzynarodowej młodzieżowej orkiestry dętej z Estonii pod batutą Reina Vendla (70) z Pärnu Sure-Jaam, miało miejsce również w Łomży, gdzie młodzi muzycy Wersalinki zagrali w sobotę na mszy św. w Katedrze i scenie na Starym Rynku oraz w niedzielę w Skate Parku przy ul. Księcia Janusza. 20-tce muzyków z Estonii towarzyszyła skromna ósemka dęciaków i ośmioosobowa grupa mażoretek z Łomży.
Najwięcej publiczności zgromadziło się w Katedrze, gdzie odprawiona została msza św. w intencji Ojczyzny z okazji Święta Wojska Polskiego i 95. rocznicy Bitwy Warszawskiej 1920. Wersalinka przygotowała i wykonała oprawę muzyczną ceremonii, po czym część gości udała się na Stary Rynek, choć większość z powodu wysokiej temperatury na prawie pustym placu nie wytrzymała i kilkunastu minut. Surrealistycznie wyglądała więc wyniosła i głośna scena z około 30 muzykami i zupełnie pustą płaszczyzną rynku z kilkunastoma osobami na sześciu ławeczkach gdzieś w oddali i ludźmi skrytymi w cieniu kilku rachitycznych drzewek. – Nie przeszkadzał mi ten pusty plac i niewielka liczba słuchaczy – mówi Artur Ramotowski, 18-letni puzonista i uczeń I LO w Łomży. – Ale gdybym pojechał w tym roku na obóz, to byłaby moja piąta Wersalinka. Projekt to dużo fajnej roboty. Podczas warsztatów mogliśmy dobrze opracować repertuar i mieliśmy przyjemność, że wychodzi nam wspólne granie na koncercie.
Pustka na widowni niestraszna
Koncert prowadził Tomasz Czarnecki (lat 63) z Białegostoku, pomysłodawca i koordynator Wersalinki. Podziękował za pięć lat grania Waldemarowi Borusiewiczowi (59 l.), trębaczowi, profesorowi Państwowej Szkoły Muzycznej w Łomży, twórcy i dyrygentowi Łomżyńskiej Orkiestry Dętej.- Estończycy zostali sami, ponieważ działalność Łomżyńskiej Orkiestry Dętej zawiesiliśmy 9. lipca - wyjaśnia wątpliwości maestro Borusiewicz. - Marzanna Rutkowska już zrezygnowała z prowadzenia zespołu mażoretek. Skoro kilka osób zgłosiło się do zagrania z Wersalinką indywidualnie, więc podobnie można potraktować występ taneczny dziewcząt.
Na młodsze koleżanki w paradnych kostiumach, składających się jakby z różowej bluzeczki i żółtej spódniczki, patrzyły ze znawstwem: Kasia Jaromińska (lat 19), Ula Roszkowska (lat 18) i Basia Kamińska (lat 19). – My pół życia byłyśmy mażoretkami, tańczyłyśmy po osiem, dziewięć lat u pani Marii Fierasimiuk – opowiadają sympatyczne tancerki, którym w karierze tanecznej przeszkodziły trochę matura i studia, a trochę miłość. Nie podarowałyby sobie, żeby w święto, i to Matki Boskiej Zwycięskiej, nie zatańczyć chociaż raz do któregoś z przebojów na orkiestrę dętą. - My też nieraz występowałyśmy dla siebie samych - komentują pustkę w samo południe. – Zdarzyło się, że miałyśmy dwie osoby na widowni i też dałyśmy radę. Pan Rein Vendla jest bardzo pogodny, na próbach cierpliwy i ma różne fajne, wesołe zachowania.
Jubileusz 10-lecia bez pieniędzy
Tomasz Czarnecki martwi się odrobinę, że: - Tego małego jubileuszu 10-lecia nie obeszliśmy, jakbyśmy chcieli, bo pieniędzy nie było. Istota pomysłu polegała na tym, aby młodzi muzycy z różnych państw mogli mieć w wakacje wypoczynek, połączony z warsztatami i występami. Różnie to bywało, jednak w czasie tej dekady kilka razy udało się dołączyć do młodzieży z Estonii rówieśników z Białorusi i Ukrainy. Z muzykami z Łomży udanie współpracowaliśmy pięć lat, ale nie mam pojęcia, jak to miałoby wyglądać dalej...
Chwalony przez wszystkich Rein Vendla po koncercie na Starym Rynku mówi, że w Łomży czuje się jak u siebie w domu. Jednak ważniejsze dla niego jest to, że jego wychowankowie z Estonii, mimo znacznej odległości, mówią, że ,, to nie jest tak daleko”. – Czytają po polsku i starają się nauczyć niektórych słów – uśmiecha się Rein. – Na wakacjach razem bawiliśmy się i graliśmy różne utwory przez kilka lat, ale niektóre znajomości przetrwały i przeniosły się do Internetu. Wersalinka to, moim zdaniem, bardzo ciekawa i ważna inicjatywa. Celem głównym było, aby młodzi Estończycy z północy Europy mogli zobaczyć, jak wygląda życie w Polsce i poznać Polaków. Dla niektórych z moich wychowanków był to pierwszy w życiu wyjazd za granicę. Cieszę się, że jak usłyszą nazwisko artysty i sportowca z Polski, to reagują radością.
Wielu powodów do radości nie ma jednak na razie Waldemar Borusiewicz, który przypomina, że 80-osobowy zespół Łomżyńskiej Orkiestry Dętej musi kosztować, gdyż kosztują warsztaty, obozy i wyjazdy na koncerty, w tym praca instruktorki mażoretek i zatrudnienie na pół etatu drugiego dyrygenta do prób. – Młodzież nie może tylko wciąż dla miasta grać na rozmaitych uroczystościach, ale powinna też dostawać coś w zamian - tłumaczy dyrygent i wychowawca. - W tym roku dostaliśmy na działania zaledwie 10 tys. zł, z czego zorganizowaliśmy zimowe warsztaty muzyczne w Nowogrodzie, w których przez pięć dni wzięło udział trzydzieści osób. Rozpoczęliśmy w wakacje nagrywanie drugiej płyty Łomżyńskiej Orkiestry Dętej z artystami Opery Bydgoskiej i wokalistami łomżyńskimi. Postaramy się dokończyć i jednak wydać. Gdy ktoś pyta o fundusze, niech się dowie, ile kosztują orkiestry w Kolnie, Zambrowie i Grajewie.
Mirosław R. Derewońko