Stopklatka życia
Przed Wojtkiem było całe życie: studia, kariera, małżeństwo z ukochaną dziewczyną. Jego wszystkie plany i marzenia przekreślił jeden nierozważny skok do wody. Stał się po nim przykutym do wózka inwalidzkiego kaleką, mogącym tylko bezsilnie obserwować, jak wszyscy, nawet bliscy, stopniowo odwracają się od niego. Pozostał mu tylko świat wyobraźni, w którym wszystko wygląda zupełnie inaczej i dzięki czemu nie traci zmysłów. Tę tragiczną historię opowiada spektakl „Stopklatka”, zaprezentowany przez suwalski Teatr Form Czarno-Białych Plama w Miejskim Domu Kultury – Domu Środowisk Twórczych.
Życie bohatera monodramu (Daniel Namiotko) po wypadku – tytułowej stopklatce – uległo diametralnej zmianie. Jest teraz zdany tylko i wyłącznie na opiekę swoich rodziców, z którymi wcześniej nie miał najlepszych relacji. Podświadomie wyczuwa, że mają mu oni za złe to, co się stało i są skrępowani faktem, że muszą go pielęgnować. Stracił wszystkich znajomych i przyjaciół, nawet dziewczyna odeszła, bo nie mogła przełamać wstrętu przed dotknięciem ręki człowieka „warzywa”. Nie pozostało mu więc nic innego, jak tylko bezsilnie obserwować to wszystko, na co nie ma najmniejszego wpływu. Ucieka więc w świat fantazji, oglądając mnóstwo filmów, a wyobraźnia staje się jego jedynym antidotum w zmaganiach z kalectwem oraz brakiem zrozumienia i akceptacji. Pochłaniając filmy, od „Króla Lwa” do „Pulp Fiction” szybko zauważa, że nie są one realnym odbiciem prawdziwego życia, bowiem zbyt wiele w nich zależy od wizji reżysera, wymowy poszczególnych scen, zapowiadanych czy podkreślanych odpowiednio dobraną muzyką czy też zabiegów montażysty. W życiu tak jednak nie jest i często do końca swych dni trzeba zmagać się z konsekwencjami jednego, nierozważnego kroku. Mirosława Krymska, reżyserka sztuki Maliny Prześlugi, dostrzega tę prawidłowość, podkreślając zarazem bardzo ważny w kontekście tematu „Stopklatki” problem współczucia, wręcz współodczuwania tego, co przeżywa drugi człowiek, granic tolerancji oraz bezradności wobec tego, co spotkało bohatera. Stąd też tak wiele różnych emocji w tym przedstawieniu, nie tylko bólu i cierpienia, ale też radosnych, podkreślanych muzyką i fragmentami różnych filmów, od klasycznych dzieł światowego kina do nagrań sprzed wypadku z udziałem Wojtka.
Nie brakuje też scen o wymowie symbolicznej, jak przedstawienie kontrastu sprawności z niesprawnością w zrzuceniu symbolizującego kalekę manekina z wózka oraz finałowego obnażenia – oczyszczenia się. Wymowa sztuki jest bowiem taka, że czasem można się podnieść, może nie dosłownie, bo kalectwo jest w tym wypadku nieodwracalne, ale w symbolicznym, duchowym wymiarze. Trzeba jednak zawsze pamiętać o tym, że w prawdziwym życiu nie ma filmowej stopklatki i nie należy postrzegać go jako odbicia świata filmów czy gier komputerowych - tu każda decyzja może mieć nieodwracalny wpływ na naszą przyszłość, a możliwości powtórki zwykle nie ma…
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk