“Ludzie nie dzielą się na narody, a na dobrych i złych” - mówi Stanisław Dardziński (lat 104)
Na skraju wsi w Kupiskach Nowych stoi skromny dom z jasnej cegły. Mieszka w nim Stanisław Dardziński, najstarszy żołnierz legendarnego 33 Pułku Piechoty, który bronił Łomży 70 lat temu przed napaścią hitlerowską na fortach w Piątnicy i bił się w krwawej bitwie pod Andrzejewem. 24 września sędziwy kombatant skończy 104 lata...
Przed domem postawił wśród drzew kapliczkę z figurką Maryi i ze zdjęciem żony Heleny i swoim. Na kapliczce tablica: „W dowód wdzięczności dla Matki Boskiej za przeżycie i szczęśliwy powrót do domu z niemieckiej niewoli, gdzie przebywał 5 lat i 10 miesięcy. Brał udział w wojnie 1939 r.”
Przez czystą kuchnię, gdzie robi sobie śniadania i sam sprząta, wchodzimy do jasnego pokoju. Na szafie czapka z daszkiem i z trzema gwiazdkami. 1 września 1939 r. Stanisław Dardziński był w koszarach przy alei Legionów szeregowcem. Jak się dosłużył stopnia porucznika...?
- Ja nie wiem... – wzdycha staruszek, dla którego wojna z karabinem w ręku trwała z dwa tygodnie. - Do kombatantów należę i kombatanci dali...
Młodzieńcze lata przedwojenne
Urodził się w Kupiskach, gdzie tata Paweł i mama Marianna prowadzili gospodarstwo. Ojca nie pamięta. Kiedy Stasio miał roczek, tato umarł. - Mama żyła do 1937 roku, w maju zmarła – wspomina krzepki 104-latek. - Było nas pięcioro, może więcej, ale wszyscy powymierali...
Ukończył trzy klasy szkoły powszechnej, może w pobliskiej Bożenicy, do której chodził zimą, bo jak się cieplej zrobiło, szedł do „pasionki” krów. Gdy miał 18 lat, zaczął uczyć się w Łomży na kowala, jednak robota okazała się dla drobnego chłopaka za ciężka, wrócił więc na rolę w rodzinnej wsi. Tu poznał dobrą i pracowitą dziewczynę. Młodszej o rok Helenie z d. Dziedzickiej, która wniosła w wianie sześć hektarów, wierność ślubował jako zaledwie 21-letni żołnierz. Małżeńskiej przysięgi dotrzymał przez 65 lat, aż do śmierci ukochanej.
- Pamiętam, jak 1 kwietnia w '26 czy '27 roku do wojska poszedłem i w Łomży służyłem w 33 Pułku Piechoty przez dwa lata – opowiada. - No, a w '39 roku powołali mnie w sierpniu do plutonu saperów. Poszedłem tylko na sześć tygodni, a do domu wróciłem z niewoli w czerwcu 1945 roku...
Krótka wojna z Niemcami
- 1 września pobudka o szóstej rano, na apelu w koszarach dowódca ogłasza, że wojna, ale chyba i dowództwo nie wiedziało, że dzisiaj wybuchnie, bo nic wcześniej nie wspominali – zastanawia się kombatant. - W wojsku zaraz zrobił się popłoch, dali umundurowanie lepsze i pomaszerowliśmy na Piątnicę, na fortach parę dni walczylim, jak Niemcy od Płocka z artylerią szli. Raz kucharze nasi obiad gotowali, jak zaczęli Niemcy z artylerii bić, to w kuchnię trafił pocisk i już obiadu ni ma!
Wycofując się z fortów, zdążyli wysadzić za sobą most w Piątnicy. Najpierw doszli do Konarzyc.
- A tu jeść się chce... – wzdycha pan Stanisław. - Zaszlim we dwóch z kolegą do mieszkania, gdzie się światło świeciało. A kobieta tam z córką była i mówi: “Panowie, chleba nie mamy, może mleka chcecie?” No to po kubku tego mleka wypilim...
Z Konarzyc na Podgórze szła cała kompania, którą dowodził być może niejaki Nawrocki. Tam każdy z żołnierzy dostał wreszcie upragnione kromki z ciepłych krągłych bochnów chleba.
- Przez Czerwony Bór szlim, a już niemieckie szpiegostwo po drodze co sto metrów i więcej ogniska palili, a niemieckie samoloty z broni maszynowej w nas biły – kontynuuje opowieść. - Chowalim się za takie grube kloce sosny, mielim nadzieję, że kulka nie przejdzie. Potem na Paproć, dalej jeść się chciało, tam rosła brukiew na polu, to się nożem oskrobało i ugryzło. Znów u gospodarza chleba prosilim, ale nie miał, tylko mówi, że wczoraj kobieta z rodziny niemieckiej piekła. A ona mówi, że też nie ma, to z karabinu wystrzeliłem ze dwa razy i chleb się znalazł...
Nagle po drodze nieoczekiwanie wyskoczyli z lasu Niemcy z bagnetami na karabinach.
- Nasz dowódca krzyknął “Chłopcy, bagnet na broń i rozejść się tyralierą! I urraa! - uśmiecha się porucznik. - Ale Niemcy na bagnety się bali i się wycofali. Wojna długo dla mnie nie trwała, bo u nas nie było uzbrojenia, piechota i piechota, a Niemcy mieli to rowery, to motory, to samochody.
Miał szczęście, że dostał się do niewoli. 12 i 13 września m. Andrzejewem a Łętownicą rozegrała się krwawa bitwa, zakończona rozbiciem 18. Dywizji Piechoty Ziemi Łomżyńskiej. Polegli wówczas dowódcy - płk Stefan Kossecki i płk Aleksander Hertel. Wraz z innymi żołnierzami 18. DP pochowani zostali na miejscowym cmentarzu.
- Niemcy przegnali nas do Zambrowa, wieczór, ciemno, kazali położyć się na placu koszarowym – wzdycha. - Leżelim ciasno jeden przy drugim. I jakiś się w naszym wojsku zrobił popłoch, bo nagle Niemcy zaczęli po nas bić z karabinów maszynowych. Taki kolega Kulesza z Wyszkowa przy mnie leżał, bardzo ciężko go raniło. Każdy się trząsł, a ja pomyślałem: “Koniec naszego życia... Koniec naszego życia...”
Pan Stanisław otwiera zeszyt, gdzie przed kilku laty sąsiadka zapisała wspomnienia, gdy pamięć miał sprawniejszą: “Nie było komu udzielić pomocy. Dopiero rano go wzięli, a nam kazali powstać. Naszym kolegom dali nosiłki, żeby zabitych znosili do dołu. Niektórzy jeszcze żyli...” Z Zambrowa z powrotem pieszo do Łomży. Noc na placu pułkowych koszar, bo budynki zalane po bombardowaniach. W Piątnicy przechodzą przez Narew obok wysadzonego mostu, którzy naprawiają już niemieccy saperzy... Z Czerwonego koło Kolna jadą w bydlęcym wagonie towarowym do Olsztyna. Dwa tygodnie u bauera w okolicy zbierał kartofle. Pociągiem osobowym dotarł przez Berlin w głąb Rzeszy. Notatka z zeszytu: “Znaleźliśmy się w obozach, w Dachau. Tam rozbieralismy baraki, w których palili ludzi. Było trzy piece, przywozili więźniów, przytruwali i kładli na taśmy. I do pieca...”
Długa niewola i wolność
Całą wojnę spędził pracując u bauera w Nadrenii. Johann Schoffer z żoną wychowywał pięcioletnią córeczkę. Kiedy jej starszy brat walczył na froncie wschodnim, dziewczynka lubiła siadać przy stole na kolanach polskiego niewolnika.
- Bauer okazał się porządnym człowiekiem – mówił por. Dardziński w wywiadzie na setne urodziny. - Wojna szczególnie uczy, że ludzie nie dzielą się na narody, a na dobrych i złych.
Napisał do nich list na początku lat 80. Przysyłali mu paczki z odzieżą i żywnością. Póki żyli...
Mirosław R. Derewońko