Cel „Mongolia” osiągnięty!
Dwaj motocykliści z Wysokiego Mazowieckiego: Daniel Śliwowski i Grzegorz Urban, którzy tuż po Wielkanocy wybrali się motorami terenowymi typu enduro do Mongolii, osiągnęli cel wyprawy. W kraju jurt i kumysu spędzą kilkanaście dni, po czym udadzą się do Rosji. Do Polski planują wrócić za miesiąc.
W niemal pustynnym kraju jest zaledwie 1600 km dróg utwardzonych. To ponad sześć razy mniej niż w województwie podlaskim. Trasa wyprawy prowadziła przez Ukrainę, Bułgarię, Rumunię, Turcję, Gruzję, Turkmenistan, Kazachstan i Rosję.
- Mongolia to raj dla motocyklistów, tam rzadkością są drogi asfaltowe, reszta to przestrzeń i step – zachwycał się półtora miesiąca temu w rozmowie z Katarzyną Patalan, dziennikarką „Gazety Współczesnej”, Grzegorz Urban. - Tu będziemy mieli okazję wypróbować wytrzymałość naszych maszyn.
Mężczyźni podróżują motocyklami typu enduro.
- Maszyna waży ok 200 kilogramów, po załadowaniu bagażu bez kierowcy waży już o sto kilogramów więcej - tłumaczy Grzegorz. - A zabieramy ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Zapasowy zbiornik paliwa, olej, kilka części zamiennych, ubrania, kuchenkę, śpiwór i oczywiście namiot.
Podczas wyprawy nie zabrakło dodatkowych atrakcji. Na Kaukazie zły stan dróg, deszcz i błoto, które skutecznie utrudniały jazdę okazały się niczym wobec tamtejszej administracji. Do Azerbejdżanu wjechali dopiero przy drugim podejściu. Musieli też wręczyć wiele łapówek. Podobna sytuacja spotkała ich przy wyjeździe, kiedy kupowali bilety na prom do Turkmenistanu. Musieli płacić wszystkim i za wszystko, żeby zapewnić sobie wyjazd z tego kraju”. Ponadto „motocykliści z Wysokiego Mazowieckiego zostali posądzeni o szpiegostwo na granicy Gruzji i Azerbejdżanu. Azerskie służby celne zakwestionowały ich mapy, a dokładnie to jak wytyczone są na nich granice ich kraju”.
Mimo wszystko podróżnikom z Wysokiego mazowieckiego udało się osiągnąć cel podróży - Mongolię. Motocykliści planują wrócić do rodzinnego miasta przed 23 czerwca. Ich motocykle będą miały na licznikach o ponad 20 tys. km więcej.
Mirosław R. Derewońko