Finałowy akcent tegorocznego Dnia Kobiet
Wspaniały muzyczny prezent przygotowała z myślą o paniach Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego. Na program koncertu, niejako wieńczącego cykl łomżyńskich wydarzeń związanych z Dniem Kobiet, złożyły się bowiem same przeboje, w tym operetkowe i operowe arie. Porywająco zaśpiewali je sopranistka Małgorzata Trojanowska i tenor Michał Dziedzic, a orkiestrę poprowadził, bardzo w Łomży lubiany, dyrygent boliwijskiego pochodzenia Ruben Silva. Nie zabrakło kwiatów wręczanych paniom przez artystów i zastępcę prezydenta Łomży Andrzeja Garlickiego, a koncert, poza solistami i dyrygentem, miał też jeszcze jednego bohatera.
W ostatnich tygodniach do najbardziej poszukiwanych towarów w Łomży należały... bilety na koncert „Z życzeniami dla Pań“ Filharmonii Kameralnej. Co bardziej zapobiegliwi i przewidujący kupili je na tyle szybko, by móc spokojnie oczekiwać na wieczór 9 marca – inni, plując sobie w brodę i przeklinając własne niedbalstwo bądź bezmyślność, mogli liczyć tylko na ewentualne zwroty lub kupić wejściówkę, bowiem bilety rozeszły sie błyskawicznie. Stało się tak, chociaż obsada koncertu ulegała zmianie: najpierw Sławomira Naborczyka zastąpił Michał Dziedzic, a tydzień przd koncertem okazało się, że Edyta Piasecka również nie może wystąpić w Łomży i zamiast niej zaśpiewa Małgorzata Trojanowska. Nieznany dotąd w Łomży śpiewak był dla tutejszej publiczności wielką niewiadomą, ale już po raz kolejny okazało się, że Jan Miłosz Zarzycki nad wyraz trafnie dobrał zastępstwo, zapraszając młodego, ale już świetnie śpiewającego i do tego wszechstronnego artystę, obdarzonego mocnym głosem o lirycznej barwie. Co do doskonale w Łomży znanej Małgorzaty Trojanowskiej nie było żadnych wątpliwości, bo to artystka uniwersalna i z bardzo zróżnicowanym repertuarem, współpracująca obecnie z Polską Operą Królewską; śpiewająca w grodzie nad Narwią regularnie, ale jak dotąd nie w ramach tak dużego koncertu, ale innych realizacji Filharmonii Kameralnej, również podczas festiwalu Sacrum et Musica.
Śpiewaczka zachwyciła słuchaczy już pierwszym wykonanym utworem, przejmującą arią w języku czeskim z opery „Rusałka“ Antonina Dvořáka, ale głębię i skalę jej pięknego głosu można było podziwiać w pełnej krasie nieco później, podczas perfekcyjnego wykonania „E strano... Sempre libera“ z opery „La Traviata“ Giuseppe Verdiego. Równie przekonująca była jako Sylvia czy Giuditta w operetkowych ariach Kalmana i Lehára, popisała się również pięknymi interpretacjami szlagierów Hanki Ordonówny „Na pierwszy znak“ i „Miłość ci wszystko wybaczy“.
Michał Dziedzic porwał publiczność wspaniałym wykonaniem „O sole mio“ i innych włoskich pieśni, ale w arii „Questa quella“ z opery „Rigoletto“ Verdiego był równie przekonujący, podobnie jak w operetkowych szlagierach Lehára. Nie mogło też zabraknąć dopracowanych duetów, z „Jakże mam ci wytłumaczyć“, „Tłumy fraków“ i wykonanego również na bis „Co się dzieje, oszaleję“ z operetki „Księżniczka czardasza“ Imre Kálmána na czele, a godne podkreślenia jest to, że oboje śpiewacy spotkali się w Łomży pierwszy raz i był to ich wspólny debiut.
– To dla mnie wyjątkowy wieczór – mówi Małgorzata Trojanowska. – Łomża jest dla mnie miastem szczególnym i mam do niego ogromny sentyment: urodziłam się i wychowywałam niedaleko, bardzo często tutaj przyjeżdżałam, a swoje pierwsze kroki wokalne stawiałam w Nadleśnictwie Łomża podczas imprez choinkowych. Dlatego cieszę się bardzo, że mogłam wreszcie zaśpiewać w Łomży coś innego niż kolędy czy repertuar bliższy Sacrum et Musica. Moja radość jest tym większa, że orkiestra jest wspaniała, a do tego jest tu dużo osób, które są mi bliskie, które dobrze znam, z którymi koncertuję gdzie indziej. No i wspaniały dyrygent – poznaliśmy się już jakiś czas temu, to jest już nasz trzeci koncert w tym roku. Ruben Silva to wspaniały człowiek i muzyk, znakomity lider, który jednocześnie ufa i prowadzi – dla mnie jest to niebywały komfort śpiewania.
Cieszę się też, że w tak szerokim repertuarze pojawiły się również operowe arie, chociaż program dzisiejszego koncertu był bardzo kobiecy.
– Było to dla mnie ogromne przeżycie – dodaje Michał Dziedzic. – Stać przy tak znakomitej śpiewaczce jak Małgorzata Trojanowska i jeszcze śpiewać pod batutą maestro Rubena Silvy – trudno sobie wyobrazić coś lepszego, to wielka przyjemność i wielki powód do dumy. Do tego pan Ruben ma wspaniałą cechę, że dyryguje bardzo komfortowo dla śpiewaka – myślę, że bardzo mało jest takich dyrygentów, którzy potrafią oddychać z wokalistą podczas śpiewania.
O ogromnej roli dyrygenta można było przekonać się podczas kilku perfekcyjnie zagranych przez samych filharmoników utworów Johanna Straussa syna (dbałość o brzmieniowe detale, umiejętne równoważenie dynamiki oraz kolorystycznych akcentów, precyzyjna i jednocześnie bardzo stylowa interpretacja), ale podczas tradycyjnie towarzyszącego rozdawaniu kwiatów Perpetuum Mobile op. 257 orkiestra doskonale radziła sobie sama, gdy Ruben Silva, Michał Dziedzic, Andrzej Garlicki i skrzypek Zbigniew Piotrowski krążyli po sali z koszami wypełnionymi tulipanami. Swoje przysłowiowe pięć minut miała też koncertmistrzyni Izabela Bławat-Leofreddi, według wielu słuchaczy tego wieczoru równie ważna jak soliści, która w pierwszej części koncertu zachwyciła wspaniałym wykonaniem słynnego Czardasza Vittorio Montiego.
Wojciech Chamryk