„Mały Książę” łomżyńskiego teatru
Teatr Lalki i Aktora rozpoczął nowy sezon premierą „Małego Księcia” Antoine'a de Saint-Exupéry’ego. Autorem adaptacji i reżyserem robiącego wrażenie przedstawienia jest Jarosław Antoniuk, muzykę skomponował sam Grzegorz Turnau, scenografia to dzieło doskonale w Łomży znanej Evy Farkašovej ze Słowacji, a za ruch sceniczny odpowiada Marzena Biesiadecka. Główne role grają Michał Kucharski i Tomasz Bogdan Rynkowski, ale na wyrazy uznania zasługuje cały, siedmioosobowy zespół aktorski.
Było do przewidzenia, że Jarosław Antoniuk prędzej czy później zechce zmierzyć się z „Małym Księciem”, bo to dla poszukującego reżysera temat idealny i dający ogromne możliwości. Exupéry stworzył bowiem arcydzieło, nie bez przyczyny od blisko 80 lat cieszące się ogromnym powodzeniem na całym świecie – bodajże tylko Biblia została przełożona na więcej języków, a ilość adaptacji fimowych czy teatralnych tej filozoficznej powiastki też robi wrażenie. Dlatego dyrektor łomżyńskiego teatru nie miał łatwego zadania, odczytał jednak „Małego Księcia” po swojemu, eksponując pewne wątki. Ta najważniejsza zmiana, to wysunięcie na plan pierwszy postaci Pilota (Tomasz Bogdan Rynkowski), który wskutek awarii samolotu ląduje przymusowo na Saharze. Owo miejsce w żadnym razie nie jest przypadkowe, bowiem pustynia symbolizuje tu samotność człowieka jako takiego, co w dobie pandemicznych ograniczeń stało się jeszcze bardziej widoczne. Pilot podejmuje próby naprawienia uszkodzonego silnika, a jego sytuacja jest beznadziejna o tyle, że kończą mu się zapasy wody.
Wtedy pojawia się Mały Książę (Michał Kucharski), przybysz z innej planety, cudownie naiwny i bezpośredni, który szybko uzmysławia Pilotowi, że są w życiu sprawy ważniejsze niż codzienne, przyziemne czynności. W czasie beztroskich zabaw z Księciem Pilot powraca więc do lat dziecięcych, przechodząc swoistą metamorfozę i odkrywając swe liczne talenty. Zaczyna też zastanawiać się nad sensem życia bez przyjaźni i miłości, dostrzegać prawdziwą hierarchię wartości i znaczenie więzi międzyludzkich.
– Dorośli są naprawdę bardzo, bardzo śmieszni – mówi Mały Książę, a Pilot, ku swemu zaskoczeniu, przyznaje mu rację, szybko odkrywając też, że w gruncie rzeczy pozostał dzieckiem.
Z jego perspektywy dostrzega się i odczuwa znacznie więcej, a stwierdzenie „Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu” wcale nie jest paradoksalne – przeciwnie, wybrzmiewa z tym większą siłą. W zrozumieniu tego wszystkiego pomagają nie tylko relacja Księcia z Różą (Julia Sacharczuk), ale też jego międzyplanetarne podróże, podczas których, dziwnym zrządzeniem losu, spotyka tylko bardzo dziwnych dorosłych: przeraźliwie samotnego Króla bez poddanych (Rafał Swaczyna), Pijaka (Daria Głowacka), pijącego, żeby zapomnieć o tym, że wstydzi się picia, Bankiera bez sensu liczącego gwiazdy (Marzanna Gawrych), zagonionego ustawicznym zmienianiem świateł Latarnika (Julia Sacharczuk) czy zakochanego w sobie Próżnego (Rafał Swaczyna).
Te kontakty utwierdzają go tylko w przekonaniu, że świat dorosłych jest nie tylko dziwny, ale też całkowicie niezrozumiały – tylko Latarnik nie wydał mu się śmieszny, bo jako jedyny nie zajmował się sobą. Kontakty Księcia ze zwierzętami też wypadły tak sobie: ze Żmiją (Daria Głowacka, zdecydowanie najciekawsza rola drugoplanowa) nie zdołał się zaprzyjaźnić, ale z Lisem (Beata Antoniuk) już tak, oswajając go.
Wszystko to odbywa się w ciągu powiązanych ze sobą wydarzeń, łączących żywy i lalkowy plan (świetne projekty Evy Farkašovej, do tego oszczędna dekoracja ze spełniającym różne funkcje, wyeksponowanym lustrzano-przezroczystym skrzydłem samolotu), a wymowę poszczególnych scen podkreśla ilustracyjna muzyka Grzegorza Turnaua: czasem bardzo oszczędna, tylko na głos i fortepian, ale też żywsza, o etnicznym charakterze, tak jak podczas efektownego tańca podczas drugiego wejścia Żmii.
I dopiero gdy Mały Książę odchodzi, Pilot zdaje sobie sprawę z tego, co utracił: przecież dzięki temu przybyszowi poznał co to przyjaźń i radość, gdy przez całe dotychczasowe życie był samotny. Obaj jednak wrócili do swych domów lepsi: Pilot do Paryża, Mały Książę do swej Róży, przekonani o tym, że prawdziwa przyjaźń, to coś najbardziej wartościowego i czasem naprawdę warto na nowo odkryć w sobie dziecko. Ponowne odczytanie arcydzieła Antoine'a de Saint-Exupéry’ego udało się więc w Teatrze Lalki i Aktora nad podziw; w dodatku ta wersja uwidacznia, że nawet na najbardziej znany temat można spojrzeć z innej perspektywy, co czyni go jeszcze ciekawszym, szczególnie dla współczesnej i zróżnicowanej wiekowo publiczności.
Wojciech Chamryk