Inauguracja Klubu Filmowego Mirage
Pokaz nagrodzonego na wielu festiwalach dokumentu „Wieloryb z Lorino” Macieja Cuske zainaugurował działalność Klubu Filmowego Mirage w Hali Kultury. – Jest mi bardzo miło, że to mój film rozpoczyna, mam nadzieję, długą tradycję oglądania filmów w takiej klubowej atmosferze – mówił reżyser i scenarzysta Maciej Cuske, dodając, że „Wieloryb z Lorino” zawiera sporo nierzeczywistych obrazów, pasujących do nazwy Mirage. Po seansie odbyło się spotkanie z autorem filmu, a kolejny pokaz w ramach klubu Mirage zaplanowano w październiku.
Tradycje klubu filmowego sięgają w Łomży jeszcze końca lat 70. Po roku 1989 Dyskusyjny Klub Filmowy odszedł w zapomnienie, chociaż pojawiały się próby jego reaktywacji, na przykład w herbaciarni Pikoteria wyświetlano najciekawsze polskie filmy krótkometrażowe ze Studia Munka, a MDK-DŚT nawiązał współpracę z Lubelskim Festiwalem Filmowym i otworzył studyjne Kino Galeria. Z kolei w kinie Millenium w roku 2019 zaczęły działać Dyskusyjny Klub Filmowy Seniora oraz Dyskusyjny Klub Filmowy, a prowadząca je filmoznawczyni Joanna Chludzińska, przechodząc do Hali Kultury, postanowiła stworzyć podobny klub również w tym miejscu, inicjując Klub Filmowy Mirage.
– Nazwa tego klubu nie jest przypadkowa – wyjaśniała Joanna Chludzińska. – W Łomży istniały kiedyś trzy kina: pierwsze to było kino Reduta, które przetrwało do dziś i nazywa się aktualnie Millenium, było również kino Zdrój (późniejszy Październik – red.), które działało na ulicy Sadowej w dzisiejszym budynku Liceum Katolickiego i w latach 10. XX wieku powstało kino Mirage, które znajdowało się przy dzisiejszym Placu Pocztowym. Niestety zostało po nim tylko wspomnienie, budynek został rozebrany i w końcu lat 40.
oraz na początku 50. zbudowano z tej cegły Dom Partii. Chcieliśmy więc nazwą naszego klubu cofnąć się do tych czasów, jakoś je przywołać. Myślę też, że samo pojęcie mirażu bardzo dobrze pasuje do sztuki, jaką jest film, do tych zwielokrotnionych obrazów nabudowywanych na rzeczywistości.
Klub będzie prezentować podczas comiesięcznych spotkań ambitne kino, filmy doceniane na krajowych i zagranicznych festiwalach, lecz często pomijane w repertuarach kinowych jako zbyt niszowe czy po prostu niekomercyjne. W ten nurt perfekcyjnie wpisał się „Wieloryb z Lorino”, obraz obsypany nagrodami w kraju i na świecie, między innymi zdobywca Złotego Orła za najlepszy polski dokument ubiegłego roku. Maciej Cuske pokazał w nim świat dla nas bardzo odległy, nie tylko w sensie geograficznym, ale też kulturowym: inny, surowy, wręcz bezwzględny.
W niewielkiej osadzie Lorino na Półwyspie Czukockim, w bardzo surowych warunkach klimatycznych i nierzadko w skrajnej nędzy, żyją Rosjanie, Eskimosi i Czukcze. Ci ostatni, przez lata tłamszeni przez sowiecki system i pozbawiani narodowej tożsamości, nie potrafią odnaleźć się w nowych realiach, a przed głodem ratują ich polowania na wieloryby. Jest to jednocześnie ostatnia zachowana przez nich forma dawnych tradycji, nic innego nie przetrwało – w centralnym placu osady wciąż stoi bowiem popiersie Lenina, a w szkole, jak za dawnych czasów, wisi rząd portretów komunistycznych przywódców, począwszy od Lenina i Stalina – tyle, że teraz dołączyli do nich Jelcyn i Putin. Tym dziwniej brzmi w tym wnętrzu lekcja o humanizmie, a jeszcze bardziej dziwi widok tych samych dzieci, uczestniczących w ćwiartowaniu upolowanego wieloryba czy beztrosko bawiących się wśród ogromnych kości.
– To inny świat, dziki i dla nas niezrozumiały – komentowali uczestnicy spotkania z Maciejem Cuske, prowadzonego przez Joannę Chludzińską. Reżyser przybliżył kulisy powstania filmu, począwszy od etapu pomysłu, dokumentacji, stworzenia trailera, aż do trwających dwa miesiące zdjęć i dwuletniego montażu. Opowiadał też o niełatwym życiu tamtejszych mieszkańców, którzy często nie mają żadnego wyboru: muszą zabić wieloryba, żeby przeżyć, a życie i śmierć są tam ze sobą nierozerwalnie związane, ponieważ na polowaniach ludzie też giną. – To sytuacja, kiedy śmierć daje życie – podkreślał.
Wojciech Chamryk