„Panie Lutosławskie” Tomasza Szymańskiego
– Chciałem opowiedzieć historię rodu Lutosławskich z punktu widzenia kobiet i pokazać, że ich rola była niezwykle istotna, bo nie brakowało wśród nich postaci europejskiego formatu – mówi Tomasz Szymański, kustosz w Muzeum Przyrody – Dworze Lutosławskich w Drozdowie. Stąd pomysł, wydanej przez drozdowskie muzeum, książki „Panie Lutosławskie. Losy niezwykłych kobiet na tle historii dwóch stuleci”, przybliżającej dzieje choćby wybitnej poetki Sofii Casanovy Lutosławskiej, lekarki Marii Lutosławskiej, matki kompozytora Witolda czy Marii z Lutosławskich Niklewiczowej, dzięki której dwór Lutosławskich przetrwał, by w roku 1984 stać się siedzibą muzeum.
Ród Lutosławskich nie bez przyczyny utożsamia się z wybitnymi mężczyznami, takimi jak choćby filozof Wincenty, bracia Marian i Józef, zamordowani w czasie rewolucji październikowej, kompozytor Witold czy kapłan i prekursor harcerstwa Kazimierz, któremu Tomasz Szymański poświęcił książkę „Ks. Kazimierz Lutosławski. Biografia kapłana, wychowawcy i polityka”. Było w nim jednak również wiele niepospolitych kobiet, stąd pomysł dedykowanej właśnie im książki „Panie Lutosławskie. Losy niezwykłych kobiet na tle historii dwóch stuleci”.
– Głównym założeniem, które przyświecało mi przy powstaniu tej książki, było ocalenie od zapomnienia wspaniałych kobiet, które bohatersko stawiały czoła różnym wyzwaniom – mówi Tomasz Szymański. – Ich życie przypadło przecież na czas powstania styczniowego, rewolucji bolszewickiej czy powstania warszawskiego, a do tego historia panów Lutosławskich jest zdecydowanie lepiej opisana, są oni dość dobrze znani – o kobietach z tego rodu mówi się nieco mniej i ta książka ma za zadanie to zmienić.
Autor nie szeregował przy tym swych bohaterek według zasług, skupiając się na wnikliwym przybliżeniu ich pracy i działalności, niezależnie od tego, czy przynosiła im ona rozgłos.
– Mamy na kartach tej książki postaci ważne nie tylko dla kultury polskiej, jak wybitna poetka i tłumaczka, choćby dzieł Henryka Sienkiewicza, Sofia Casanova Lutosławska, kandydatka do literackiego Nobla – mówi Tomasz Szymański. – Ważną, chociaż zapomnianą, jeśli chodzi o polską beletrystykę, jest jej córka Izabela Lutosławska, żona pułkownika, później generała, Romualda Wolikowskiego, której książki przed wojną znakomicie się sprzedawały. Dekady PRL-u sprawiły, że ta twórczość została zapomniana, a jej powieść „Córka” była uważana za jedną z najwybitniejszych powieści tamtych czasów, jak uważał krytyk Józef Jankowski, co może być dla nas zaskakujące. Ale gdy mówimy na przykład o powstaniu styczniowym, to kiedy twórca potęgi gospodarczej Drozdowa Franciszek Dionizy Lutosławski został aresztowany i trafił do łomżyńskiego więzienia, w którym wymierzono mu karę 50 nahajek, to majątkiem zajęła się jego żona, Maria ze Szczygielskich Lutosławska. Jest też Maria z Lutosławskich Niklewiczowa – ostatnia właścicielka drozdowskiego dworu, która najprawdopodobniej ocaliła go przed niechybnym końcem, bo wiemy co działo się z dworami na tych terenach i jak mało z nich przetrwało. Kiedy wracała tutaj w roku 1945/46, to dwór był zniszczony, w tym budynku były powyrywane nawet futryny. Trzeba więc było wielkiej determinacji, żeby pozostać w tym mateczniku Lutosławskich, przez ponad trzy dekady realnego socjalizmu dzielnie znosić różne nieprzyjemności ze strony władz – na przykład w roku 1948 Urząd Bezpieczeństwa zrobił w dworze rewizję; skonfiskowano wówczas książki Dmowskiego oraz bardzo ciekawe pamiętniki Wacławy Lignowskiej z lat międzywojennych, II wojny światowej i okresu stalinizmu. Jeszcze w roku 1979, a więc w roku śmierci Marii Niklewiczowej, odbyła się w Łomży konferencja w Komitecie Wojewódzkim PZPR, gdzie jeden z komunistów Henryk Cieśluk w drwiący sposób mówił o tak zwanej „obywatelce Lutosławskiej”, że jeszcze żyje w drozdowskim majątku; doszukiwał się też jej powiązań z dworem hiszpańskim, co miałoby doprowadzić do tego, że dwór w Drozdowie miałby być ośrodkiem kontrewolucji, co dziś może już tylko wywołać uśmiech.
Historia pań Lutosławskich wykracza też poza kontekst drozdowsko-łomżyński czy nawet polski.
– Sofia Casanova Lutosławska była przyjaciółką królowej hiszpańskiej Marii Krystyny – mówi Tomasz Szymański. – Maria Lutosławska, później ostatnia właścicielka drozdowskiego dworu, gdy miała wyjść za Mieczysława Niklewicza, przyjaciela Romana Dmowskiego i wydawcę prasy narodowodemokratycznej oraz pism Dmowskiego, stanęła przed wielkim problemem, ponieważ Niklewicz trafił wtedy do warszawskiej Cytadeli i groził mu wyrok. Dzięki interwencji królowej u cara został uwolniony, a takich wątków międzynarodowych jest o wiele więcej.
Tomasz Szymański pochyla się również nad matką geniusza Witolda, Marią Lutosławską, zauważając przy tym, że kobiety z tej rodziny kierowały się w życiu uniwersalnymi wartościami, opartymi na etosie pracy, ziemiańskiego dworu i wierze, co później przejmowały ich dzieci.
– Matka miała ogromny wpływ na Witolda Lutosławskiego, to dzięki niej poczynił pierwsze kroki w muzyce – wyjaśnia Tomasz Szymański. – Była lekarką, leczyła za darmo, założyła Koło Młodych Matek, przekazując wiedzę położniczą. A Witold wspominał w wywiadach, że zawsze od pomagania jej przy lekach wolał grę na fortepianie, zaś matka zawsze starała się, by miał jak najlepszych nauczycieli – nawet w bardzo trudnych dla niej czasach międzywojennych robiła wszystko, by zapewnić mu wykształcenie w konserwatorium.
Mamy też postać Marii Wiktorii Niklewiczówny, późniejszej zakonnicy Marii Klaudii i matki przełożonej zakonu sióstr wizytek w Warszawie.
– W jej życiorysie również widzimy przebogate wątki – opowiada Tomasz Szymański. – Choćby powstanie warszawskie, kiedy zajmowała się w siedzibie zakonu na Krakowskim Przedmieściu ludźmi, którzy szukali tam ratunku. Przyjęła dwa porody, zajmowała się rannymi, opatrywała nawet Niemców. W okresie PRL-u to właśnie jej ks. Jan Twardowski dedykował książkę „Kilka myśli na temat serca Pana Jezusa”, ponieważ bardzo ją cenił. Rezydentem wizytek warszawskich był też ks. Jan Zieja, legendarny kapelan AK i opozycji antykomunistycznej, którego też doskonale znała.
Pisząc tę książkę Tomasz Szymański dotarł do wielu materiałów i źródeł dotąd szerzej nieznanych.
– Jest tu co czytać, bo poruszam też wiele wątków, które nie pojawiły się wcześniej w innych publikacjach – podsumowuje Tomasz Szymański. – Dużo dała tu chociażby kwerneda prasy przedwojennej, dzięki czemu natknąłem się na opinię Izabeli Lutosławskiej Wolikowskiej o Witkacym, że poprzez różne ekstrawagancje stylistyczne i erudycyjne marnuje swój talent. Ciekawostką związaną z Sofią Casanovą Lutosławską jest z kolei jej opowieść, jak kiedyś premier Hiszpanii żądał audiencji u króla Alfonsa XII, a ten, zasłuchany w jej poezji, kazał mu czekać i powtarzało się to trzykrotnie. Do tej pory ta informacja krążyła gdzieś w podaniach rodzinnych. Teraz, dzięki wywiadowi z Sofią Casanovą Lutosławską, w którym opowiada o tym ze szczegółami, została ona zweryfikowana.
Wojciech Chamryk
Link do kupienia książki:
https://www.muzeum-drozdowo.pl/oferta-wydawnicza/1108-panie-lutos